Mecz: Liverpool - Manchester Utd
Typ: 1 i powyżej 2,5 gola
Kurs: 1,61
Buk: Fuksiarz
Jeszcze kilka lat temu wytypowanie wyniku takiego spotkania byłoby nie lada wyzwaniem, a oglądanie potyczki gratką dla wszystkich fanów
Premier League - dwie potęgi po obu stronach barykady, ciekawa gra, walka o czołowe miejsca w tabeli, pojedynki znakomitych zawodników...
Kilka lat temu i owszem, ale teraz (o czym również świadczy kurs u buków) nie ma łatwiejszego rozstrzygnięcia do wytypowania w 20 kolejce, i jedynym zadaniem, jakie musiałem przed sobą postawić, było takie poszerzenie typu, aby sprostać regulaminowi konkursu. Wahałem się między handi (-1) na gospodarzy za 1,75 a moją obecną prognozą i po krótkiej chwili zdecydowałem się jednak na 1 i powyżej 2,5 gola, gdyż tak naprawdę ten typ nie obejmuje jedynie wyniku 2:0.
Z czystym sumieniem możemy napisać, że po dwóch stronach boiska staną Dawid i Goliat. Liverpool wykorzystuje wyjątkowy kryzys innych potęg z Manchesterem City na czele i pewnie idzie po mistrzostwo, a Manchester United pikuje w dół i jest bliżej strefy spadkowej zamiast grupy walczącej o puchary. Ponadto gospodarze (i jest to wyczyn godny odnotowania) nie zaznali goryczy porażki na żadnym z frontów od
23 spotkań (ostatnia przegrana w czwartej kolejce
Premier League u siebie z Nottinghamem 0:1). Wynik bramkowy z trzech ostatnich meczów? Proszę bardzo! Czternaście bramek zdobytych i cztery stracone (średnia na mecz 6).
Co na to przeciwnik? W lidze "równa" forma - trzy mecze, komplet porażek, zero bramek po stronie zysków i siedem po stronie strat. Kto myślał, że drużyna odrodziła się po pokonaniu lokalnego rywala na Etihad 2:1 (ja byłem niestety w tej grupie), srogo się zawiódł. Tym bardziej, że forma w obecnym sezonie nie jest dziełem przypadku i drużyna prezentuje się po prostu tragicznie.
Jeśli więc myślimy o odbiciu się od dna, to bardziej patrzyłbym w granicach połowy stycznia, gdzie United zagrają u siebie ze Świętymi i z Brightonem, niż na najbliższe starcia w lidze z The Reds i w Pucharze FA z Kanonierami. W niedzielę na pewno niespodzianki nie będzie, i choć z przyzwyczajenia (ach, co to były za mecze...) usiądę popatrzeć, co się dzieje, raczej nastawiam się na jednostronne widowisko i połajankę, jaką swojemu przeciwnikowi urządzi "Gang Łysego".