Play-offy to przede wszystkim gra matchupów i umiejętności dostosowania się do przeciwnika i to, że jakaś drużyna prezentowała się lepiej w sezonie zasadniczym nie ma większego znaczenia, jeśli zespół przeciwko którym przychodzi im grać "nie leży" im stylem i personelem.
Hawks byli bardzo nieprzyjemnym matchupem dla Pacers: główna siła obrony Indiany opiera się na tym, że świetnie bronią pomalowanego i bardzo dobrze rozumieją się przy pomocy. Natomiast Hawks to zespół, który swoją grę w ataku opiera na świetnym spacingu i wysokich pickach. Hibcio z Westem musieli biegać po obwodzie za Scottem i Anticiem (chociaż tego to akurat mogli odpuścić - 15% skuteczności w serii miał), a jednocześnie nie mieli żadnego obrońcy, który był w stanie ustać 1 na 1 przy szybkim Teague'u. Przez to w pomalowanym robiły się dziury, nie mogli przesuwać zbytnio pomocy, bo Atlanta było dobrze rozstawiona po obwodzie i grało im się ciężko. Summa summarum moim zdaniem zadecydowała różnica w umiejętnościach - nie oszukujmy się, Atlanta naładowanym talentem zespołem nie jest i chociaż chłopaki potrafią grać ze sobą to jest to przeciętniak na warunki NBA.
Nie ukrywam, że wielkim fanem Pacers nie jestem. Nawet kiedy świetnie rozpoczęli sezon to za bardzo się nimi nie zachwycałem, gdyż drużyna ma jedną zasadniczą wadę: poziom mistrzowski prezentują tylko po jednej stronie parkietu. Moim zdaniem drużyna o tak słabej ofensywie nie ma szans w starciu w 7-meczowym boju z Miami, San Antonio czy Oklahomą. Co prawda obrona wygrywa mistrzostwa, ale historia pokazuje, że one-dimensional teams pierścieni nie zdobywają.
Tak jak przed rozpoczęciem rywalizacji z Washingtonem byłem sceptyczny wobec tendencji do faworyzowania Wizards, tak muszę przyznać, że po 2 meczach w Indianapolis nieco zmieniłem zdanie. W mojej opinii Wizards w pierwszych dwóch meczach byli drużyną lepszą, a drugi mecz przegrali trochę na własne życzenie, bojąc się chyba, że mogą przywieźć do DC prowadzenie 2:0. Pacers pokazali co prawdą solidną obronę, ale ich ofensywa jest sztywna jak oficjalne części bankietów, akcje często są wymuszone, brakuje im go-to-guy'a (sorry PG, jeszcze nie ten poziom). Brakuje im przede wszystkim pewności, z którą grali na początku sezonu.
W tej serii może zdarzyć się jeszcze wszystko, ale póki co lekko lepiej prezentują się dla mnie Wizards