vs
Liverpool FC - Swansea City
Ostatnie spotkanie
Premier League w tym roku kończące pierwszą rundę sezonu. Na Anfield Road miejscowi The Reds zmierzą się z Łabędziami. Obie ekipy mierzył się już w tym roku. Był to pojedynek a ramach Capital One Cup. Ów mecz wygrali gospodarze po dramatycznej końcówce i bramce Dejana Lovrena w 95'. Piłkarze z Liberty Stadium grali od 92' w dziesięciu po czerwonej kartce Fernandeza. Ale tamto spotkanie to już historia. Teraz czas na ligę. The Reds w ostatnim czasie spisują się lepiej niż na początku sezonu, ale jeszcze nie to do czego nas przyzwyczaili w poprzednim. W 9 kolejnych meczach przegrali jedynie raz na Old Trafford. Reszta to 4 wygrane oraz 4 remisy. Swansea z kolei ostatnie dwa spotkania to dwa zwycięstwa stosunkiem 1:0 z The Villans i Tygrysami. Pojedynki między tymi drużynami w poprzednich rozgrywkach był bardzo emocjonujące. Na Anfield Road po dramatycznych bojach wygrali podopieczni Brendana Rodgersa pokonali Łabędzie w wyniku 4:3, w Walii był remis 2:2. Gary Monk w dzisiejszy deszczowy wieczór zagra bez swojego najlepszego skrzydłowego w tym sezonie, Jeffersona Montero. Ekwadorczyk potrafi wkręcić niejednego obrońcę w murawę i celnie dośrodkować na głowę Gomisa czy też Bony'ego. Iworyjczyk w tym sezonie strzela sporo bramek, jednak jest bardzo nieskuteczny. Jego koledzy stwarzają mu mnóstwo okazji i osiem bramek to przy tym słaby dorobek. Jego podporą jest Gylfi Sigurðsson. Islandczyk dobrze bije rzuty wolne i rożne, strzelił kilka pięknych goli w tym roku oraz także zanotował już 8 asyst w
Premier League . Daleko nie trzeba patrzeć, bo to on zapewnił zwycięstwo Łabędziom w starciu z Aston Villą. Swoje pięć minut ma także Łukasz Fabiański. Polak broni fenomenalnie i na pewno nie żałuje. odejścia z Arsenal, ba, on na pewno żałuje, że zrobił to tak późno. Był goalkeeper Legii Warszawa w tym sezonie nieraz ratował punkty walijskiej drużynie. Czas przyjrzeć się Liverpoolczykom. Brendan Rodgers po poprzednim sezonie miał lepszy % wygranych niż Benitez w swoim pobycie na Anfield. Po kiepskiej pierwszej połowie tegorocznych rozgrywek spadł już w tej klasyfikacji za Hiszpana. The Reds w tym sezonie nie zachwyca. Grają bez napastnika. Wystarczy tylko spojrzeć na statystykę wygranych ekipy z czerwonej części Merseyside, kiedy w składzie jest Balotelli. Kiedy Włoch wychodzi w pierwszym składzie to Liverpool wygrywa jedynie 22% spotkań. O wiele lepszą średnią ma Rickie Lambert, bo aż 60%. Jeszcze tak w ramach ciekawostki, najlepszym piłkarzem w tej klasyfikacji jest Enrique, który lideruje w tych statystykach z dorobkiem 100%. Dwa mecze, dwie wygrane. Obok pozycji napastnika w ekipie The Red najgorzej wygląda obsada bramki. W poprzednim sezonie Mignolet rozgrywał fantastyczne zawody, już w pierwszym swoim spotkaniu w nowych barwach obronił rzut karny. Wszystkie 38 spotkań zagrał na bardzo dobrej skuteczności obron, z tego co pamiętam to lepszy był tylko Hart. W tym to jednak zupełnie inna historia. Belg popełnia multum prostych błędów, wypluwa łatwe piłki, nie ma czucia kiedy wyjść na przedpole, ma o wiele słabszy refleks. Rodgers ostatnio próbował z Jonesem, ale ten też spisywał się kiepsko. Dodatkowo zszedł w pierwszej połowie z boiska w meczu z Burnley z powodu urazu i nie wiadomo czy będzie gotowy na dzisiejsze starcie z Łabędziami. Brendad Rodgers nie będzie mógł także skorzystać z usług Allena, Johnsona, Flanagana, Sturridge'a oraz prawdopodobnie Lovrena. Reasumując, jeżeli Liverpool chce dzisiaj odnieść zwycięstwo to będzie musiał zagrać z głową, liczyć na błysk geniuszu Coutinho oraz Sterlinga, bo na Markovica nie ma co polegać. W ataku powinien zagrać Lambert, aczkolwiek kto wie, czy Brandy nie wystawi znowu na szpicy Raheema. Bramkę powinni spokojnie strzelić. W tym sezonie tylko dwukrotnie nie dokonali tego osiągnięcia. Były to mecze z Hull i Sunderlandem. Patrząc na osiągnięcia Łabędzi w delegacji taki scenariusz nie powinien mieć dzisiaj miejsca. Swansea z kolei tak jak wspomniałem mają mocną ofensywę. Bony, Gylfi, Dyer czy też Ratlydż nie raz powinni zagrozić bramce The Reds i mając na uwadze poziom obrony drużyny z Merseyside to nie powinni mieć problemu ze zdobyczą bramkową. Oni również tylko dwukrotnie nie pokonali bramkarzy rywali w meczach wyjazdowych. Ten mecz ma także inny smaczek. Na Anfiels Road po raz trzeci wraca Jonjo Shelvey. 22-letni Anglik już dwa razy w trzech spotkaniach z Liverpoolem strzelał bramki. Kto wie, może dziś znowu negatywnie zaskoczy swoich byłych fanów. Jego bramkę będę atakował na freebetowym
live.
Moja propozycja:
BTS @ 1.84 Betsafe/Betsson
+ lekko
BTS w obu połowach @ 13 Ónibet szkoda, jednej bramki Łabędzi brakło.
Jonjo Shelvey stanie przed szansą 3 gola przeciwko swoim byłym kolegom...