Wracamy z Portugalii ze spuszczonymi głowami. Smutek i niedosyt...
Po pierwsze kwestia ustawienia i taktyki. Bakero udowodnił parę razy, że potrafi chociaż w niewielkim procencie poukładać grę i stworzyć całkiem optymalny zespół np. mecz na własnym boisku z Manchesterem. Tym razem Bakero mocno się przejechał na swoich poglądach czysto piłkarskich i zrobił... SZOPKĘ!
Stilić na szpicy, Rudnevs na skrzydle? Patrząc na to w pierwszych minutach zastanawiałem się, czy to jakaś niespodzianka, wygłupienie przeciwnika czy najnormalniejszy cyrk. Ustawienie jakim popisali się poznaniacy nie dość, że było tragiczne to jeszcze nie wnosiło żadnego pozytywu, żadnego usprawiedliwienia dla którego tak a nie inaczej mogło to wyglądać.
Filozofia gry także była tragiczna. Każda piłka mijała strefę pomocy i wędrowała gdzieś na osamotnionego Stilića. Mało tego, były to górne piłki z którymi Stilić nie miał szans sobie poradzić. Piłkarze grali anty futbol, tracili piłkę po 3 podaniach.
Wysoki pressing Bragi zaskoczył najwyraźniej Lecha. W zasadzie każda piłka ze skrzydła do środka, wracała albo na aut, albo była wybijana gdzieś w obrońców Sportingu.
Pierwsza bramka padła dosyć kontrowersyjnie. Według mnie zawiódł Kotorowski, który mógł tą piłkę łapać, bowiem ani nie miała ona specjalnej siły czy poślizgu, a także nie szła w zaskakujący róg bramki. Niestety, wyplucie piłki skończyło się dobitką czujnych napastników.
Druga bramka to ewidentny błąd Bartka Bosackiego. Podawanie piłki w szerz boiska już wcześniej kończyła się stratami, a takie postępowanie na wysokości 25 metra to istna klapa. Czy był spalony? Moim zdaniem był i sędzia także się nie popisał. W ogóle odniosłem zdarzenie, że sędzia albo ostro dawał sobie przed meczem, albo po prostu gwizdał w jedną stronę.
Pierwsza połowa zakończyła się porażką. O drugiej połowie nie ma się specjalnie co rozpisywać. Ostatnie 10 minut było interesujące.
Czerwona kartka Kikuta to kolejny farmazon ze strony sędziego.
Ostatnie cztery minuty, to imponująca gra Kolejorza. Rudnevs, Wilk czy jeszcze wcześniej Kikut dawali się we znaki Arturowi. Niestety gola to nie przyniosło...
Zastanawia mnie jeszcze jeden szczegół. Vojo Ubiparip - piłkarz za ponad 600 tysięcy, a nie umie ani zagrozić bramce przeciwnika, ani dobrze podać. W walce o górną piłkę skakał na przeciwnika, był niewidoczny w środku ofensywy. Porażka.
Sen z Ligą Europejską się skończył. Niestety, bo niesmak pozostał. Wystarczyła jedna bramka.
Bakero? Szkoda, że Lechici nie wracają autokarem z Bragi, bo mogliby Go zostawić w Hiszpanii...