Streszczę to, co jest w tym nagraniu.
On rozmawia z pewną kobietą i mówi coś w stylu "Wyobraź sobie, że mówisz do mnie: Wiesz Andrzej, lubię Cię. A ja ci odpowiadam: A ja ciebie akceptuję. To tak, jakbym ci w twarz dał."
A do siebie niby mamy tak mówić?
Dalej wyjaśnia znaczenie słowa akceptacja, że to jest to samo, co powiedzenie komuś: "Masz pewne wady, ale masz też pewne umiejętności. Tych umiejętności jest więcej niż wad, a wady przełknę."
Czyli mówiąc do kogoś, że go akceptujemy, wbrew pozorom nie jest to nic pozytywnego, tak samo mówiąc do siebie.
I dalej tłumaczy, żeby podejść do siebie z zupełnie innej strony, żeby wykluczyć potrzebę akceptacji, bo przecież nieważne czy coś zaakceptujemy czy nie, gdyż to nie zmieni tego, że coś jest akurat takie, jakie jest. Możemy to ewentualnie zmienić, ale akceptacja tego nie sprawi, że poczujemy się lepiej - i tu podaje przykład osoby, która ma nadwagę, wmawia sobie, że siebie akceptuje, ale gdy stanie przed lustrem wie, że kłamie. Albo pijak, który akceptuje to, że pije i po miesiącu nie ma wyrzutów sumienia, bo mówi sobie "Ja już przecież taki jestem".