To tym bardziej szacun dla niego. W nowożytnej erze NBA nie obejrzałem tego all star ani razu. Kiedyś, za Jordana - owszem, to było coś. Jokicia bardzo szkoda było na igrzyskach. Szalenie mu zależało na tym złocie i przy okazji wychłostaniu chłopców z ojczyzny NBA. Gdyby nie fakt, że Jankesi mają w starting5 takich poetów basketu zawsze 3-4, w tym jedną Kurę, to by tamten półfinał wygrali.