Jacob Kilburn (8-3) vs. Austin Lingo (6-1)
Kartę walk pierwszej tegorocznej gali
UFC otworzy starcie w kategorii piórkowej pomiędzy dwoma amerykańskimi fighterami. Zarówno Kilburn, jak i Lingo przegrali swoje debiuty w
UFC i będzie to dla nich bez wątpienia bardzo ważne starcie w kontekście ich dalszych występów w organizacji; Kilburn wchodząc na 9 dni przed jako zastępstwo do pojedynku z
Billym Quarantillo został zmiażdżony przez bardziej doświadczonego rywala, Lingo z kolei będąc faworytem w pojedynku z
Youssefem Zalalem przegrał z nim na dystansie trzech rund. Faworytem tego starcia jest Lingo i w moim odczuciu słusznie – zawodnik noszący przydomek
„Lights Out” ma według mnie zdecydowanie więcej do zaoferowania w tej walce na nogach. Obrona przed obaleniami nie wygląda na najlepszą, co pokazał pojedynek z Zalalem, jednak Lingo jest bardzo trudny do utrzymania w parterze, co w moich oczach może mieć kluczowe znaczenie w tej walce. Nie skreślam w tym starciu Kilburna, bo z pewnością ma tutaj również swoje argumenty, do walki przygotowywał się w
American Top Team i miał przede wszystkim pełny okres przygotowawczy, jednak nie wydaje mi się, by lepszy technicznie i mocno uderzający Lingo nie naruszył czymś Kilburna patrząc na style walki obu zawodników. Czy ten pojedynek dotrwa do decyzji sędziów? Moim zdaniem nie – zasadniczo patrząc na starcia w kategorii piórkowej na moje oko około 2/3 walk w ubiegłym roku zakończyło się przed upływem piętnastu minut. Do tego dochodzi walka otwarcia, często te pojedynki otwierające gale są bardzo widowiskowe, a obiektywnie patrząc w rekordy obu zawodników kończyli większość walk przez skończenie – Kilburn 6/8, Lingo 5/7. Wiadomo, że nie jest to jakiś mega wyznacznik, w moich oczach jednak to głównie Kilburn pewnie będzie szukał jakiegoś poddania, bo na nogach będzie miał ogromny problem z Lingo, który uderza mocno jak na tę kategorię. Wszystko składa mi się tutaj do kupy na tyle, by zaatakować wyższy kurs.
Walka dotrwa do decyzji – NIE @2.07 –>@1.72
David Zawada (17-5) vs. Ramazan Emeev (19-4)
Z reguły nie stawiam przeciwko Polakom, jednak nie wyobrażam sobie zbytnio zwycięstwa
Davida Zawady w starciu z
Ramazanem Emeevem. Wiele osób sugeruje się zwycięstwem
„Sagata” w ostatniej walce z innym Rosjaninem,
Abubakarem Nurmagomedovem, jednak to nie jest zbyt trafne porównanie. Ramazan Emeev to były mistrz organizacji
M-1 Challenge, w karierze przegrywał dwukrotnie przed czasem – i tylko raz przez ciosy z
Vyacheslavem Vasilevskym w czwartej rundzie, i było to w kategorii średniej. Rosjanin w
UFC przerabiał gabarytowo podobnych zawodników do Zawady, mowa tutaj o
Stefanie Sekuliciu czy
Niklasie Stoltze. Oczywiście, Zawada do dwóch przegranych pojedynków wchodził last minute, jednak zarówno
Danny Roberts, jak i
Li Jingliang to stylistycznie zdecydowanie inni fighterzy niż
„Gorets”. Takedown defence Zawady w starciu z awarskim wojownikiem będzie tutaj mocno przetestowana, ale nie wierzę, że Ramazan nie położy na plecach Polaka – obalał każdego zawodnika w czterech wygranych pojedynkach. Rosyjski sambista metodyczną pracą będzie kontrolował ten pojedynek, wygrywając najprawdopodobniej na pełnym dystansie, chociaż w kościach czuję, że Emeev może to zakończyć również przez poddanie – nie wygrał bowiem w dystansie od blisko pięciu lat. Kurs @6.50 na submission jest bardzo kuszący i za drobne jak najbardziej do gry.
Ramazan Emeev @1.37
Yanan Wu (11-3) – Joselyne Edwards (9-2)
Ciekawą walką bez wątpienia będzie starcie Chinki
Yanan Wu z debiutującą w
UFC Joselyne Edwards z Panamy. Pierwotną rywalką zawodniczki z Chin miała być była pretendentka do pasa mistrzowskiego kategorii koguciej
Bethe Correia, jednak Brazylijka wypada z tego starcia. Myślę, że starcie z Edwards to nie będzie dobry matchup dla Yanan. Szykuje nam się starcie stricte kickboksersie, w którym faworyzuję dysponującą lepszymi warunkami fizycznymi Panamkę.
„La Pantera” zawalczy w swojej optymalnej kategorii wagowej, czyli koguciej (pierwotnie starcie Wu – Correia miało odbyć się w limicie wagi muszej), a zasięg ramion jest zdecydowanie po jej stronie. Zapaśniczo też wygląda całkiem nieźle, co pokazała w starciu z
Trishą Cicero, ale raczej nie powinna się obawiać o obalenia Yanan. Edwards rezyduje w
Kings MMA, gdzie sparuje choćby z siostrami
Shevchenko. Kursy na zwycięstwo Edwards pikują w dół – jeszcze dwa dni temu u większości bukmacherów kursy stały w okolicach
2.45/2.55. Nadal mamy jednak jeszcze całkiem dobre kursiwo do gry w singlu i myślę, że ma to spore szanse na powodzenie.
Joselyne Edwards @1.99
Santiago Ponzinibbio (27-3) – Jingliang Li (17-6)
Miło po raz kolejny będzie zobaczyć
Santiago Ponzinibbio w oktagonie
UFC. Argentyńczyk wróci do klatki po dwudziestu sześciu miesiącach przerwy, a jego rywalem będzie bitny Chińczyk
Li Jingliang. Gdyby nie absencja jestem prawie pewny, że
„Gente Boa” już dawno byłby po walce o pas. Przechodząc już do meritum tego pojedynku przed nami pojedynek dwóch walecznych stójkowiczów z niezłym uderzeniem, aczkolwiek zdecydowanie więcej walk przez nokaut skończył Argentyńczyk. Nie jest to dobra informacja dla Jinglianga. Patrząc na statystyki w
UFC „The Leech” wielokrotnie był kładziony na deski przez zawodników zdecydowanie słabiej bijących niż Ponzinibbio – robił to
Jake Matthews, robił to
Keita Nakamura czy nasz
David Zawada. Stylistycznie dla Chińczyka może to być starcie podobne do wygranej walki z
Elizeu Zaleskim, tylko dużo mocniej bijącym. Mimo wszystko dużą niewiadomą jest forma Santiago po takim powrocie. Sportowo jednak Argentyńczyk wydaje się być zawodnikiem zdecydowanie kompletniejszym – na nogach jest oczywiście lepszym uderzaczem, a to tutaj będzie miało lwie znaczenie. Jeśli chodzi o zapasy liczby przeważają minimalnie na korzyść Ponzinibbio i nie wykluczone, że Chińczyk będzie chciał pójść po sprowadzenie nie radząc sobie na nogach z Argentyńczykiem. Najbardziej realnym dla mnie scenariuszem jest zwycięstwo Ponzinibbio na pełnym dystansie, dyktując warunki tego pojedynku we wszystkich trzech rundach.
Santiago Ponzinibbio @1.33
Matt Brown (22-17) – Carlos Condit (31-13)
W co-main evencie gali zobaczymy dwóch prawdziwych weteranów organizacji – nieśmiertelny
Matt Brown skrzyżuje rękawice z byłym mistrzem
Carlosem Conditem. Długo się przyglądałem temu pojedynkowi i dość zdecydowanie idę w stronę
„NBK”. Dla Condita będzie to ostatni pojedynek na kontrakcie z
UFC i nie wierzę, że Carlos nie zmobilizuje się, by pokazać się z jak najlepszej strony w walce z Brownem. Wygrana tutaj daje mu fajną kartę przetargową na jeszcze parę walk w
UFC lub kontrakt choćby z
Bellatorem czy
PFL, tak jak to było w przypadku
Anthony’ego Pettisa. Nick Diaz przebąkuje o swoim powrocie od dłuższego czasu, więc naturalnym jest tutaj rewanż obu Panów, jeśli starszy z braci rzeczywiście wróci do oktagonu. A co do Browna? Nieśmiertelny wygląda już na naprawdę starego, rozbitego człowieka w moich oczach. W styczniu skończył czterdziestkę, bardziej skoncentrował się już chyba na swoim biznesie. Brown dobrze wyglądał ostatnio na tle zawodników podchodzących mu stylistycznie, z Conditem moim zdaniem nie będzie to wyglądało już tak kolorowo. Jeśli Carlos wyjdzie do tego pojedynku w formie z ostatniej walki z
Courtem McGee jestem spokojny o jego wygraną.
Carlos Condit @1.58
Max Holloway (21-6) – Calvin Kattar (22-4)
Jeszcze parę słów na temat walki wieczoru. Ja osobiście ten pojedynek odpuszczam, bo widzę argumenty po obu stronach, patrząc na amerykańskie fora gro ludzi stawia na doga w tym pojedynku i mam mocno mieszane uczucia. Czy aby na pewno dla Calvina nie będzie to ciut za duży przeskok? Nokautu z rąk Kattara za bardzo tutaj nie widzę mimo wszystko – Hawajczyk tylko raz przegrał przed czasem w
UFC i było to przez poddanie prawie 9 lat w pierwszej walce z
Dustinem Poirierem, a pełnych pięciorundowych starć trochę na swoim koncie już ma. Jeśli ktoś tę walkę miałby skończyć przed czasem to raczej stawiałbym na Maxa, ale chyba najbardziej sensowną opcją są tutaj overy rundowe. Możemy spodziewać się jutro pojedynku głównie w płaszczyźnie stójkowej, ale tak jak napisałem w pierwszym zdaniu ja ten pojedynek obejrzę sobie już na luzie jako wisienkę na torcie tej gali.
all bet s son