Takie newsy ze świata zimowego:
--------------------------------------------------------------
Tomasz Sikora został laureatem plebiscytu trenerów drużyn narodowych w kategorii "Biathlonista roku". "Oskara", bo tak nazywane są te nagrody, za 2009 rok odbierze podczas uroczystej gali 12 stycznia w niemieckim Ruhpolding.
Pomysłodawcą przyznawanych od 2003 roku nagród jest Niemiec Helmut Hanus. Obok najlepszego biathlonisty, wybierana jest również najlepsza biathlonistka, trener oraz debiutant. Honorowane są także historyczne postacie w tej dyscyplinie sportu.
- Wiadomość o przyznaniu tej nagrody to dla mnie ogromne zaskoczenie. Myślałem, że przypadnie Ole Einarowi Bjoerndalenowi. Cieszę się, że zostałem doceniony pod koniec kariery - powiedział Sikora.
35-letni zawodnik w ubiegłym sezonie zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, a przez 42 dni do niego należała żółta koszulka lidera. Był także drugi w klasyfikacji PŚ obejmującej wyniki sprintu na 10 km oraz trzeci w biegu na dochodzenie na 12,5 km.
Największym do tej pory sukcesem biathlonisty Dynamitu Chorzów jest wicemistrzostwo olimpijskie w biegu ze startu wspólnego na 15 km podczas igrzysk w Turynie w 2006 roku. W dorobku ma również złoty medal mistrzostw świata w biegu na 20 km z Anterselvy z 1995 roku. Pięć razy w karierze wygrał zawody Pucharu Świata, osiem razy był drugi i tyle samo razy trzeci.
Laureaci biathlonowego "Oscara" wśród mężczyzn:
2003 - Ole Einar Bjoerndalen (
Norwegia)
2004 - Raphael Poiree (
Francja)
2005 - Bjoerndalen
2006 - Sven Fischer (
Niemcy)
2007 - Michael Greis (
Niemcy)
2008 - Emil Hegle Svendsen (
Norwegia)
2009 - Tomasz Sikora (
Polska)
-------------------------------------------
Tomasz Sikora: Igrzyska są celem numer jeden
Już 3 grudnia w szwedzkim Oestersund Tomasz Sikora wystartuje w pierwszych zawodach Pucharu Świata w sezonie 2009/2010. Najlepszy polski biathlonista nie ma jednak zamiaru bronić drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej, wywalczonego przed rokiem. Celem numer jeden są lutowe igrzyska w Vancouver.
Czy w związku ze startem na igrzyskach ma Pan zamiar w tym roku zupełnie odpuścić sobie Puchar Świata?
TOMASZ SIKORA: W tym sezonie zupełnie nie przygotowuję się do występów w Pucharze Świata. Igrzyska są najważniejsze. Będę oczywiście dążył do tego, aby uzyskiwać jak najlepsze wyniki. Te występy traktować jednak będę jako swego rodzaju bonus. Dzięki tym startom chciałbym przede wszystkim nabrać pewności siebie przed igrzyskami.
Ostatnio miał Pan kłopoty ze zdrowiem. Czy teraz już nic Panu nie dolega?
- Moje kłopoty ze zdrowiem się kończą. Było to zwykłe przeziębienie, które nie miało żadnego wpływu na moje przygotowania. Z dwojga złego lepiej jest już przeziębić się w okresie przygotowawczym niż w trakcie sezonu.
Czy nie obawia się Pan, że wysoka forma przyjdzie zbyt wcześnie? Tak przecież stało się w ubiegłym sezonie.
- W tym roku już nic mnie nie zaskoczy. Marzę, aby początek był taki sam jak w ubiegłym sezonie. Jeżeli jednak forma będzie słabsza, to też nie będę zaniepokojony, bo wiem, do którego ze startów się przygotowuję i kiedy moja forma powinna być najwyższa.
Czy w związku z igrzyskami zmienił Pan coś w przygotowaniach do sezonu?
- Przygotowania rozpocząłem pół miesiąca później niż przed ubiegłym sezonem. Wtedy była to połowa maja. W tym roku zainaugurowałem przygotowania na początku czerwca. Same treningi są niemal identyczne, z tym może wyjątkiem, że teraz przygotowywałem się specjalnie pod trasy w Vancouver. Więcej pracowałem nad siłą i dynamiką.
A jak oceniłby Pan olimpijskie trasy w Kanadzie?
- W Vancouver brakuje długich podbiegów. Są tam jedynie tzw. szybkie podbiegi, na których trzeba szybko biegać "jeden na jeden", czyli przeskakiwać na każdą z nart. Nic nie będzie mnie w stanie zaskoczyć. Całe moje przygotowania podporządkowane były tej trasie. Teraz jest dla mnie idealna (śmiech). Sporym utrudnieniem może być natomiast dodatnia temperatura, a wszystkie prognozy są niestety bardzo pesymistyczne.
Jak obecnie wygląda Pana dyspozycja strzelecka?
- W tym roku zakupiono specjalny program do treningów strzelania "na sucho". W poprzednich latach strzelanie trenowali na nim Rosjanie, a wszyscy przecież wiemy, jak mocni są oni w tej specjalności. Program ten dostarcza dokładnych analiz, dotyczących zachowań karabinu na ułamki sekund przed i po oddaniu strzału. Dzięki temu bardzo łatwo można wychwycić popełniane błędy. Z programu tego korzystaliśmy za każdym razem, gdy pojawiały się na treningach jakieś problemy ze strzelaniem. Staraliśmy się robić to na bieżąco, aby błędy nie wchodziły w nawyk. U mnie np. istniał problem polegający na tym, że niektóre moje strzały, oddawane w pozycji stojąc, leciały zbyt mocno w prawą stronę. W tym roku bardzo dużo czasu poświęciłem temu, aby problem ten wyeliminować. Podczas treningów starałem się rozkładać swoje strzały równomiernie na całej tarczy. Mam nadzieję, że treningi te zaprocentują już wkrótce.
Czy planuje Pan w tym sezonie starty w zawodach biegowych?
- Na pewno wystartuję w zawodach FIS w Muonio (
Finlandia - przyp. red.) jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Później już będzie z tym trochę trudniej. W tym sezonie czeka nas niestety bardzo wiele podróży. Nie znajdę czasu na dodatkowe starty w biegach. Jeżeli miałbym już wystartować, to będą to zawody przed samymi igrzyskami.
Stara się Pan śledzić przygotowania Bjoerndalena, Svendsena i innych kandydatów do medali na igrzyskach?
- Oczywiście, że tak. Zajmuje się tym głównie trener. Ostatnio mieliśmy okazję trenować z ekipą Norwegii. Myślę, że ich przygotowania bardzo przypominają te z poprzednich lat. Z tego, co zaobserwowałem Bjoerndalen trenuje tak samo jak przed rokiem. Tu już właściwie nie ma miejsca na eksperymenty. Norwegowie mieli znakomity ubiegły sezon. Szczególnie wysoką formę osiągnęli w trakcie mistrzostw świata. Myślę, że teraz powielają ubiegłoroczny plan.
Z ilu obecnie par nart Pan korzysta?
- W tej chwili, po nowej dostawie od firmy Fischer, korzystam z 25 par. Sześć z nich to najlepsze narty z poprzedniego sezonu.
Czy czuje Pan już głód nart i zimowej aury?
- Tak. W tym i poprzednim sezonie zrezygnowaliśmy z przygotowań w tunelu oraz z czerwcowych obozów narciarskich. Chcieliśmy wyrobić sobie ten przysłowiowy "głód" i to nam się udało. W tym roku treningi na lodowcach były dla nas wyjątkowo przyjemne.
Skład sztafety męskiej na nadchodzący sezon nie jest jeszcze ustalony. Pan jest chyba jedynym biathlonistą, który start w polskiej sztafecie ma zapewniony. Na której zmianie będzie Pan chciał wystartować?
- Skład sztafety nie jest jeszcze znany. Wszystko rozstrzygnie się po pierwszych startach. Jeżeli chodzi o zmianę, to jest mi to obojętne.
Jak minęły przygotowania innym polskim biathlonistom? Czy w ich dyspozycji widać wyraźny postęp w porównaniu z ubiegłym sezonem?
- Praktycznie cały rok trenowałem z Łukaszem Szczurkiem i Mirkiem Kobusem. Dopiero w końcówce zacząłem z nimi wygrywać na sprawdzianach. Obaj przepracowali okres przygotowawczy bardzo dobrze. Szczególnie imponować mógł Łukasz, z którym bardzo trudno było wygrać. Bardzo systematycznie strzelał i nieźle również biegał. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że przygotowania letnie a zima, to dwie zupełnie odrębne sprawy. Dopiero pierwsze biegi kontrolne w Muonio pokażą, na jakim są obaj poziomie. Mam nadzieję, że na igrzyska olimpijskie nie pojadę sam i będziemy mogli wszyscy reprezentować tam Polskę w biegu sztafetowym. Adrenalina jest tu dużo większa niż w biegu indywidualnym. Mam jednak świadomość, że wywalczyć minimum olimpijskie w sztafecie będzie bardzo trudno. Chłopcy musieliby naprawdę poczynić duże postępy.
W nadchodzącym sezonie wystartuje Pan z nową kolbą, która wygląda podobno wyjątkowo oryginalnie?
- Nie miałem pomysłu na to, jak zaprojektować wygląd mojego karabinu, więc ogłosiliśmy
konkurs. Nadeszło bardzo wiele prac, aż byłem zaskoczony. Mój nowy karabin jest koloru czerwonego z białymi i czarnymi dodatkami. Mam nadzieję, że będę miał okazję zaprezentować go przy słonecznej pogodzie. Pod wpływem słońca zmienia on bowiem kolory. Czerwony przechodzi wówczas w złoty.
Czy przyznanie Panu nagrody dla najlepszego biathlonisty 2009 roku było dla Pana zaskoczeniem?
- Przyznam szczerze, że tak. Spodziewałem się, że po raz trzeci z rzędu tytuł ten zdobędzie Ole Einar Bjoerndalen. Na pewno jest to dla mnie ogromne wyróżnienie. O wyborze zwycięzcy decydują bowiem trenerzy wszystkich ekip. Myślę, że to była nagroda dla mnie za sumienną pracę w trakcie całego sezonu, w którym ani razu nie wypadłem poza pierwszą dwudziestkę.
źródło:
http://www.eurosport.pl