kamyk76
Użytkownik
Mistrz Krajowy w brydżu pisze:
""„Liberalna” PO walcząc z hazardem (komuniści, jak pamiętamy, zawsze musieli z czymś walczyć – euro-socjaliści robią dokładnie to samo!) przy okazji zawadziła o pokerzystów...
Otóż pokerzyści podnoszą raban, że poker nie jest grą hazardową. I mają rację. W pokerze jest mniej-więcej tyle samo hazardu, co w brydżu. To znaczy: jest sporo – ale w dystansie zawsze i tak wygrywa lepszy.
W pokerze liczy się pamięć, liczenie szans, psychologia, odwaga, zdolność ponoszenia ryzyka – cechy, które są młodemu człowiekowi (jeśli ma coś w życiu zdziałać, a nie tylko w być buchalterem zarękawkach - z całym szacunkiem dla buchalterów) bardzo potrzebne. Również: zdolność do zimnego traktowania hazardu. Lepiej, by z tysiąca młodych ludzi pięciu zmarnowało życie zostając nałogowymi hazardzistami, niż gdyby żaden z nich nie nauczył się liczyć szans... i opanowywać żyłkę hazardu.
Sam hazard – byle z rozsądkiem – nie jest więc zły. Ale grami hazardowymi są np., ruletka i dziecinna „wojna” - natomiast w brydżu, szachach (tak, w szachach też jest pewien element hazardu!) czy pokerze decydują w bardzo dużym stopniu umiejętności. W szachach w 95%, w brydżu sportowym: w 75%, w brydżu robrowym i pokerze – w ponad 40%. Podczas jednego wieczoru – bo w długim dystansie czynnik szczęścia schodzi we wszystkich tych grach niemal do zera.
A w ruletce, Toto-lotku i „wojnie” jest to zawsze 100%. Bo to są gry naprawdę hazardowe. Ale i tak pożyteczne: dziecko przy „wojnie” uczy się jednak prawdopodobieństwa, uczy się rozpoznawać karty – co przydaje się do innych gier. Jeśli wszakże dorosły człowiek wierzy, że ogra ruletkę lub totka, to – no, cóż... Zwracam jednak uwagę, że ruletka oddaje graczom niemal wszystkie postawione pieniądze (36/37) – a Toto-Lotek tylko połowę...
Znałem małżeństwo, które grało w ruletkę przeciwko sobie: jak on stawiał 10 zł na czarne – to ona 10 zł na czerwone. Potem podliczali, które wygrało. Raz na 37 razy padało zero, ruletka zabierała im po 10 zł – ale uważali, że 20 czy 40 zł to niska oplata za wspaniałą zabawę.
Wracając do pokera: to naprawdę znakomita gra. Mam na myśli normalny polski poker, z pięcioma zakrytymi kartami w rękach. W kasynach podobno grywa się teraz głównie w „Texas hold 'em” co jest, moim zdaniem znacznie nudniejsze – ale też mniej hazardowe od brydża robrowego.
Jeśli tak – to tym bardziej nie rozumiem, jak ta Kareta Bęcwałów – PO-PSL-PiS-SLD - coś takiego może zakazywać...""
znalazłem to na http://korwin-mikke.blog.onet.pl/
i myśle że nieco rozjaśnia sytuacje
""„Liberalna” PO walcząc z hazardem (komuniści, jak pamiętamy, zawsze musieli z czymś walczyć – euro-socjaliści robią dokładnie to samo!) przy okazji zawadziła o pokerzystów...
Otóż pokerzyści podnoszą raban, że poker nie jest grą hazardową. I mają rację. W pokerze jest mniej-więcej tyle samo hazardu, co w brydżu. To znaczy: jest sporo – ale w dystansie zawsze i tak wygrywa lepszy.
W pokerze liczy się pamięć, liczenie szans, psychologia, odwaga, zdolność ponoszenia ryzyka – cechy, które są młodemu człowiekowi (jeśli ma coś w życiu zdziałać, a nie tylko w być buchalterem zarękawkach - z całym szacunkiem dla buchalterów) bardzo potrzebne. Również: zdolność do zimnego traktowania hazardu. Lepiej, by z tysiąca młodych ludzi pięciu zmarnowało życie zostając nałogowymi hazardzistami, niż gdyby żaden z nich nie nauczył się liczyć szans... i opanowywać żyłkę hazardu.
Sam hazard – byle z rozsądkiem – nie jest więc zły. Ale grami hazardowymi są np., ruletka i dziecinna „wojna” - natomiast w brydżu, szachach (tak, w szachach też jest pewien element hazardu!) czy pokerze decydują w bardzo dużym stopniu umiejętności. W szachach w 95%, w brydżu sportowym: w 75%, w brydżu robrowym i pokerze – w ponad 40%. Podczas jednego wieczoru – bo w długim dystansie czynnik szczęścia schodzi we wszystkich tych grach niemal do zera.
A w ruletce, Toto-lotku i „wojnie” jest to zawsze 100%. Bo to są gry naprawdę hazardowe. Ale i tak pożyteczne: dziecko przy „wojnie” uczy się jednak prawdopodobieństwa, uczy się rozpoznawać karty – co przydaje się do innych gier. Jeśli wszakże dorosły człowiek wierzy, że ogra ruletkę lub totka, to – no, cóż... Zwracam jednak uwagę, że ruletka oddaje graczom niemal wszystkie postawione pieniądze (36/37) – a Toto-Lotek tylko połowę...
Znałem małżeństwo, które grało w ruletkę przeciwko sobie: jak on stawiał 10 zł na czarne – to ona 10 zł na czerwone. Potem podliczali, które wygrało. Raz na 37 razy padało zero, ruletka zabierała im po 10 zł – ale uważali, że 20 czy 40 zł to niska oplata za wspaniałą zabawę.
Wracając do pokera: to naprawdę znakomita gra. Mam na myśli normalny polski poker, z pięcioma zakrytymi kartami w rękach. W kasynach podobno grywa się teraz głównie w „Texas hold 'em” co jest, moim zdaniem znacznie nudniejsze – ale też mniej hazardowe od brydża robrowego.
Jeśli tak – to tym bardziej nie rozumiem, jak ta Kareta Bęcwałów – PO-PSL-PiS-SLD - coś takiego może zakazywać...""
znalazłem to na http://korwin-mikke.blog.onet.pl/
i myśle że nieco rozjaśnia sytuacje