Chyba najwyższy czas nieco odświeżyć ten wątek, tym bardziej, że jakoś mnie ominęła ta licytacja swoich ulubionych graczy, więc teraz to nadrobię.
Generalnie nie jestem jakimś psychofanem jakiegoś jednego snookerzysty, lubię graczy którzy mają coś do powiedzenia, z różnych względów są jacyś, nie przechodzą niezauważeni itd. Ale dwójkę Anglików zdecydowanie darzę większą sympatią niż resztę.
Shaun "Magik" Murphy - przypadł mi do gustu od momentu jego wejścia smoka, kiedy to jako nieopierzony kwalifikant sensacyjnie wygrał MŚ, w potem już poszło. Przede wszystkim świetny gracz, masa tytułów w tym potrójna korona, nie ma wątpienia, że to przyszły hall-of-famer. Ale poza tym to chyba jeden z bardziej inteligentnych graczy, elokwentny, a przy tym taki typowy angielski dżentelmen. Do tego mocno zaangażowany w ten sport, żeby tylko przypomnieć jego krucjatę by wyeliminować zmorę snookerzystów czyli nieszczęsne "kicki" w trakcie gry.
Ali "Kapitan" Carter - tu podobnie, świetny gracz, na dobrą sprawę powinien być już 2 krotnym mistrzem świata, gdyby nie istniał Ronnie.. Dwa razy przegrał z nim w finale MŚ, ale finały też mają swoją wagę, do tego kilka wygranych turniejów. Ostatnie lata były dla niego ciężkie, 2 razy musiał się borykać z nowotworami, ale na szczęście zwyciężył i teraz coraz szybciej wraca do czołówki, czego najlepszym dowodem jest pierwszy wygrany turniej po przerwie w Paul Hunter Classic. Też wygadany, bez owijania w bawełnę, no i ma życie poza snookerem. Ułożone życie rodzinne, do tego znane jest jego zamiłowanie do latania, ma licencję pilota (stąd zresztą przydomek).
Nieco mniejszą, ale również sympatią darzę m.in. 3 Marków: Williamsa, Selby'ego i Allena. Ale też Stephena Maguire'a (za jego nieprzewidywalność), Dominica Dale'a (za całokształt, świetna postać nie tylko snookerowa). Ostatnio polubiłem też Trumpa, kiedy zdjął z siebie łatkę gwiazdora i trochę spokorniał. A od dawna moim ulubieńcem jest Ding Junhui, zwłaszcza jak podszkolił swój angielski i można było poznać jaki z niego sympatyczny gość, a warto pamiętać, że dla 1/5 ludzkości jest bogiem.
Z zawodników którzy zakończyli już karierę liczył się właściwie tylko Stephen Hendry, w sumie w pakiecie z Jimmym White'em (no ale on wciąż gra..). Od tej dwójki właściwie zaczęło się moje zainteresowanie tym sportem.
A wy jakich macie ulubieńców? Wystarczy wymienić swoich faworytów plus 1-2 zdania uzasadnienia.