Impa Kasanganay (9-1) vs. Carlston Harris (16-4)
Paradoksalnie spektakularna porażka
Impy z walczącym na tej samej karcie
Joaquinem Buckleyem mogła dać mu nowy impuls w dość krótkiej zawodowej karierze
MMA. Pochodzący z
Kongo zawodnik po tej przegranej zszedł z kategorii średniej do półśredniej, dając ostatnio popis swoich umiejętności na tle przeciętnego
Sashy Palatnikova. Bez wątpienia jest to bardzo perspektywiczny zawodnik, który nie został jednak jeszcze przetestowany przez nikogo naprawdę solidnego. Myślę, że jego dzisiejszy rywal będzie właśnie takim testem.
Carlston Harris do
UFC trafił dość nieoczekiwanie, sprawiając jedną z największych tegorocznych niespodzianek w światowym
MMA (kursy na jego wygraną chodziły w okolicach
9.00). Pochodzący z
Gujany zawodnik poddał na łączonej gali
UAE Warriors oraz
EFC Saygida Izagakhmaeva, zdobywając tą wygraną kontrakt z
UFC. Przechodząc już do meritum tego zestawienia celem Kasanganaya powinno być utrzymanie tego pojedynku na nogach, by nie znaleźć się pod swoim rywalem. Wydaje mi się to bardzo realne, ponieważ zawodnik
Sanford MMA dysponuje dobrymi defensywnymi zapasami, dodatkowo wydaje się być mocniejszym fizycznie fighterem od Harrisa. Prawdopodobnie to on będzie dyktował warunki tego starcia, na nogach wydaje się być skuteczniejszym uderzaczem i nie wykluczam też tego, że to on będzie inicjował akcję zapaśnicze jak w walce z w/w Palatnikovem. cardio też raczej stoi po stronie Amerykanina. Reasumując, idę w kierunku Impy Kasanganaya, który najprawdopodobniej urwie wygraną na punkty.
Impa Kasanganay @1.93
Nate Maness (13-1) vs. Tony Gravely (21-6)
Gravely to dla mnie zawodnik, który może sporo zwojować w kategorii koguciej
UFC. Reprezentant
American Top Team po przegranym debiucie w organizacji z
Brettem Johnsem odniósł dwa zwycięstwa, a szczególnie imponującym była ostatnia walka z
Anthonym Birchakiem, gdzie wyglądał naprawdę kapitalnie. Ewidentnie zeszła z niego presja, którą widać było w starciu z
Geraldo de Freitasem.
Nate Maness wygrał dwie walki pod banderą
UFC, jednak szału w moich oczach nie było – wymęczona wygrana z
Johhnym Munozem oraz gilotyna na
Luke’u Sandersie, który zakończył karierę nie jest dla mnie dużym wymiernikiem na tle Gravely’ego. Warunki fizyczne na korzyść starszego z Amerykanów, jednak Tony przerabiał już takiego zawodnika – patrz wspomniany de Freitas. Myślę, że zawodnik z
Coconut Creek dobrze odrobi pracę domową i swoją konsekwentną pracą ugra tutaj decyzję na swoją korzyść – sportowo wydaje się być fighterem dużo bardziej przekrojowym.
Tony Gravely @1.50
Christos Giagos (19-8) vs. Arman Tsarukyan (16-2)
24-letni Ormianin uważany jest za topowego prospekta kategorii lekkiej
UFC i według mnie
Christos Giagos jest absolutnie idealnym przeciwnikiem dla jego pierwszej wygranej przed czasem w organizacji. Od czasów porażki z
Islamem Makhachevem Tsarukyan mega się rozwinął i nie powinien mieć większych problemów z wygraną w tej walce, czuję tutaj skończenie przed czasem, myślę że to ten czas. Oczywiście nie skreślam Giagosa, jednak ma on szansę jedynie wyciągając jakieś poddanie, o co będzie moim zdaniem piekielnie ciężko. Znając
bukmacherskie życie podpieram się podanym niżej typem – jest to oczywiście propozycja do gry tylko i wyłącznie w singlu.
Przetrwa do końca walki – NIE @2.25
Mandy Bohm (7-0) vs. Ariane Lipski (13-7)
Jestem nieco zaskoczony tymi liniami, bo patrząc na wcześniejsze kariery obu zawodniczek
Ariane Lipski powinna być tutaj dość wyraźną faworytką, jest jednak jak jest i nic tylko się cieszyć. Niemka nie jest zawodniczką parterową, wywodzi się typowo ze sportów uderzanych, nie pokonała totalnie nikogo znaczącego, a patrząc na jej ostatnią walkę stoczoną w
Bellatorze wygląda to na dalsze podbijanie rekordu Lipski. Ariane na stałe w
American Top Team, dobre przygotowania, w praktyce porażka dzisiaj w nocy zwalnia ją z
UFC, a jak widać organizacja nadal w nią inwestuje. Czysto technicznie to Brazylijka na nogach ma zdecydowanie więcej do zaoferowania, a patrząc na częstotliwość przyjmowania ciosów przez
Bohm może to być gra do jednej bramki. Przypominam jednak, że w
MMA kobiet nie takie cuda się już działy i polecam pomyśleć parę razy, zanim zagracie na byłą mistrzynię
KSW – zawiodła nas przecież w
UFC nie raz.
Ariane Lipski @1.83
Ion Cutelaba (15-6-1) vs. Devin Clark (12-5)
Podobnie do sytuacji Lipski wygląda aktualna pozycja
Iona Cutelaby w
UFC. Mołdawianin w ostatnich pięciu pojedynkach wygrał zaledwie raz i najprawdopodobniej przegrywając dzisiaj zostanie zwolniony z organizacji. Dostaje jednak rywala skrojonego idealnie pod siebie.
Devin Clark to zapaśnik, który w stójce jest mizerny, nie ma ciosu i najpewniej jego jedyną bronią w płaszczyźnie kickbokserskiej będą niskie kopnięcia. Cutelaba dysponujący świetnym TDD nie powinien mieć problemu z utrzymaniem tego starcia na nogach i jeśli tylko choć raz podejdzie do swojej walki z głową, wygra to w cuglach. Wierzę, że będzie miało to miejsce właśnie dzisiaj i mołdawski
Hulk utrzyma swoją pozycję w największej organizacji
MMA na świecie.
Ion Cutelaba @1.67