Dużo zostało powiedziane o walce Makovsky'ego i Elliota, ale dorzucę trzy grosze od siebie - żałuję, że przespałem początkowo wystawione kursy, bo 2.40 na tego drugiego to moim zdaniem duża przesada, a róznica poziomu między tymi zawodnikami jest zdecydowanie mniejsza.
Przeglądając ostatnie starcia Tima, najbardziej urzekła mnie jego
praca w parterze, a zwłaszcza obalenia - Gaudinota zdominował zupełnie, przesiadując na nim większość czasu (i był to czas spędzony aktywnie), z Bagautinovem, którego zawsze miałem za porządnego grapplera, walczył jak równy z równym (kontrowersyjny wynik tego pojedynku, który niezbyt mi się podoba, to już inna sprawa), Benavidezem momentami rzucał jak psem, 3 skuteczne sprowadzenia w 2 minuty, niestety niewiele z nich wynikło - raz Joseph szybko uciekł, drugi raz prawie zaszedł Timowi za plecy, za trzecim także skontrował, tym razem doprowadzając do zakończenia walki. Zarówno on, jak i Makovsky to przyzwoici parterowcy i jeśli któryś obali (a myślę, że Elliot może byś skuteczniejszy), to trudno będzie o zmianę pozycji, czy jakąś dźwignię z defensywy.
Stójkę zapisałbym minimalnie na korzyść Zacha - która moim zdaniem jest bardziej "ogarnięta", niż u przeciwnika, zwłaszcza nonszalancki "difens" Tima, o którym wspominał duzyes, mnie niepokoją, obaj potrafią ładnie znaleźć lukę w gardach rywali i często ciosy trafiają do celu, z tego, co zobaczyłem w ich poprzednich walkach wydaje mi się, że to jednak Makovsky lepiej punktował swoich rywali, jednak chyba nie ma na tyle mocnego ciosu, by znokautować rywala, obaj są równie dynamiczni, stąd do końca nie wiadomo, czego się spodziewać, sportowo powinien być to emocjonujący pojedynek, bumkachersko w tej chwili to no-bet, gdyby jednak kursy znowu uległy zmianie i za Elliota płaciliby 2.20-2.30, chętnie spróbowałbym czegoś w jego stronę.
Na chwilę obecną jedynie do rozważenia proponuję powyżej 2.5 rundy, jeżeli coś takiego znajdziecie.
Na innych forach zauważyłem zainteresowanie dwoma underdogami - Prazeresem i Alersem. Tego pierwszego opisał Pudzianxx, ja natomiast przyjrzałem się Jimowi i muszę przyznać, że coś jest na rzeczy, a kurs na niego wydaje się być wartościowy.
"The Beast" to dobrze zbudowany, jak na piórkowego, zawodnik, którego główną bronią jest parter i skuteczne g&p. Jego styl walki może nie jest zbyt porywający, nie zadaje wielkiej ilości ciosów, raczej unika stójowej cepeliady, czasem spróbuje chaotycznego puncha, czy kolana, jednak przez większość czasu stara się znaleźć sposobność, by obalić rywala. W parterze także wydaje się walczyć dosyć ekonomicznie, by uderzenia na szczękę przeciwnika były jak najbardziej skuteczne, gdy już uda mu się znaleźć na górze, to bardzo rzadko traci pozycję, często próbuje różnych technik kończących, co wychodzi mu na dobre (np. ostatnia walka w CW i duszenie północ-południe na Turnerze). Jeśli chodzi o kondycję, to nie powinno być z nią źle - nawet po ciężkiej walce z Omerem nie wyglądał na mocno wyczerpanego, wcześniej stoczył 5-rundowy bój z Martinem Svenssonem, gdzie jego wcześniej wspomniany oszczędny styl pozwolił zachować sporo sił na końcówkę i bezpiecznie wypunktować Szweda.
Jego rywal to również solidny parterowiec - Chas Skelly. Tu może zacznę od kondycji - zdaję sobie sprawę z tego, że do walki z Soriano przystąpił 2 tygodnie po pokonaniu Niinimakiego, ale już po pierwszej rundzie wyglądał jak kupa gówna (wybaczcie łacinę), zdołał wygrać tylko nieprzeciętną wolą walki, bo tlenu wyraźnie brakowało. Dysponuje on lepszym kickobxingiem od Bestii, portafi wykonać ciekawsze i skuteczniejsze kombinacje, w defensywie także ma przewagę, jednak nie jest to przewaga miażdżąca. W parterze mimo wszystko doszukiwałbym się przewagi Alersa, sądzę, że uda mu się sprowadzić conajmniej kilka razy Skelly'ego i przesiedzieć na nim sporo czasu, tak jak zrobił to Mirsad Bektic, jeżeli zobaczymy typowo stójkowe starcie, to większą szansę będzie miał The Scrappler.
Różnica między zawodnikami jest na pewno mniejsza, niż sugerują to bukmacherzy, dlatego moim zdaniem warto lekko pograć w stronę Jima.
Jim Alers @2.80 | 1/10 |
Do poważniejszego grania zastanawiałem się nad dublem Holloway + Moontasri.
"Moonwalker" to poukładany, przyzwoity zawodnik, który w każdej płaszczyźnie ma swoje zalety, ale brak mu powtarzalności: Stójka - portafił jednym, efektownie trafionym ciosem poskładać Rinaldiego (którego szczęka nie należy raczej do kategorii "szklanych"
, a nie mógł skończyć Ellenbergera, mimo, że okładał go przez dobre 3 minuty pierwszej rundy. Oprócz tego na plus można zapisać jego kopnięcia oraz pracę w klinczu, brudny
boks też nie jest mu obcy. Jeśli chodzi o parter, Moontasri umie skutecznie sprowadzić i zapunktować, nie jest może mistrzem skończeń przed czasem, ale ground&pound to jego mocny punkt. Żeby nie było tak jednostronnie i kolorowo - w oczy rzuciła mi się jego kiepska obrona przed obaleniami - np. półżywy Ellenberger robił to bez większego trudu, jednak nie było momentu poważnego zagrożenia zakończeniem walki przed czasem na niekorzyść Jamesa.
Podsumowując - szedłbym w stronę Moonwalkera...gdyby moja wiedza na temat jego przeciwnika była nieco większa, niż wiadomości wyczytane w sieci, bo walk
Cody'ego Pfistera za cholerę znaleźć nie mogę.
Ma ktoś jakieś przemyślenia/materiały na temat jego osoby?
E: dzięki, macio.
E2: zapomniałem dodać GIFa!
E3: Morisowe Patology: