Dhiego Lima (15-7) vs. Belal Muhammad (17-3)
Belal Muhammad jest największym faworytem tej karty walk i nie ma co się dziwić. Po raz kolejny Belal dostaje tutaj rywala, który nijak nie daje mu jakiegokolwiek progresu czy wskoczenia na ten wyższy level
UFC jak choćby
Sean Brady, z którym Muhammad miał walczyć w grudniu. Owszem,
Lima ma niezłą passę trzech kolejnych wygranych, sprawiając spore niespodzianki w walkach z
Laprise czy
McGee, jednak dla mnie to nadal nie ten poziom co Muhammad. Zapaśnicza maszyna z Palestyny powinna po raz kolejny zdominować swojego rywala w płaszczyźnie parterowej, nie dając Limie zbyt wielu szans na ewentualne zwycięstwo w tym pojedynku.
Belal Muhammad @1.20
Rodolfo Vieira (8-0) vs. Anthony Hernandez (7-2)
UFC dostrzega spory potencjał w
Vieirze i widać to ewidentnie w doborze rywali. Jeden z najwybitniejszych grapplerów walczących aktualnie w
MMA jest prowadzony spokojnie, w trzeciej walce mierząc się z byłym mistrzem organizacji
LFA Anthonym Hernandezem, który legitymuje się rekordem 1-2 w
UFC. Jest to dobry matchup na papierze dla Brazylijczyka. Rodolfo przetestuje tutaj obronę zapaśniczą Hernandeza, która w organizacji stoi na poziomie 85%, jednak patrząc na jego poprzednich rywali nie bardzo miał kto tutaj w tych zapasach z nim powojować. Presja i nieustępliwość Vieiry połączona z całkiem poukładaną już stójką powinna już w pierwszej rundzie doprowadzić do sprowadzenia walki na dół, gdzie bezwzględny prym wiódł będzie zawodnik z Rio de Janeiro. Może ten pojedynek nie skończy się szybciutko jak ostatnio walka z
Saparbegiem Safarovem, ale nie widzę tutaj innego rozstrzygnięcia, niż wygrana Brazylijczyka przed czasem.
Rodolfo Vieira @1.24
Rodolfo Vieira wygra w dystansie – TAK @1.44
Ricky Simon (17-3) vs. Brian Kelleher (22-11)
Po dominującej wygranej na
Fight Island nad
Gaetano Pirello do klatki szybko wraca
Ricky Simon. Tym razem jego rywalem będzie bardziej doświadczony rodak
Brian Kelleher, zaś pojedynek odbędzie się w dywizji piórkowej. Rozpisywałem się na temat Simona właśnie podczas ostatniej walki z Belgiem i zasadniczo powielę to co pisałem wówczas. Konsekwentna zapaśnicza
praca Ricky’ego w połączeniu z jego już naprawdę dobrą, dynamiczną stójką najpewniej da mu spokojną wygraną na kartach sędziowskich. Oczywiście, Kelleher bije mocno i paru prospektów w karierze zweryfikował już ciosami, jednak nie ma co ukrywać, że nie byli to fighterzy pokroju Simona. Jestem wręcz pewny, że były zawodnik
Titan FC wyciągnął wnioski z nokautu z rąk
Urijah Fabera i podchodząc metodycznie do swojego rywala nie da mu rozkręcić się w płaszczyźnie stójkowej na tyle, by to przegrać.
Ricky Simon @1.40
Julian Marquez (7-2) vs. Maki Pitolo (13-7)
Zasadniczo jest to dla mnie jedno z najciekawszych zestawień tej karty, zarówno sportowo, jak i bukmachersko. Mamy tutaj matchup, w którym wracający po dwuipółrocznej przerwie
Marquez stanie naprzeciw będącego na skraju zwolnienia z organizacji
Pitolo. Kursy dobrze odzwierciedlają to starcie, ale nie wziąłbym w życiu wygranej Marqueza po
@1.60. Patrząc czysto sportowo na tę walkę, to na nogach to Hawajczyk powinien mieć nieznaczną przewagę, ma lepszy zasięg ramion, jest dynamiczniejszy, no i ma twardy „baniak” mówiąc kolokwialnie, co może mieć w tej walce spore znaczenie. Zapasy Marqueza nie zostały na poziomie
UFC przetestowane, ponieważ nie wykonał żadnego obalenia w trzech ostatnich pojedynkach. Leżał za to na plecach w każdej z tych walk. Wydaje mi się, że więcej argumentów przemawia tutaj za 30-letnim Pitolo, w mojej opinii jest wszechstronniejszym fighterem, i przede wszystkim bardziej zmotywowanym, by uratować swoją posadę w organizacji.
Maki Pitolo @2.40
Kelvin Gastelum (16-6) vs. Ian Heinisch (14-3)
Zmotywowany, by wygrać swoje starcie będzie bez wątpienia również
Kelvin Gastelum, który dziś w nocy spróbuję przerwać fatalną serię trzech kolejnych porażek w pojedynku z
Ianem Heinischem. Zwycięzca
„The Ultimate Fightera 17” znalazł się w fatalnym położeniu, ostatnią walkę wygrywając w maju 2018 roku. Heinisch z kolei staje przed zdecydowanie największym wyzwaniem w karierze. Nie skreślam byłego mistrza
LFA, ale na ten moment kariery to chyba jeszcze za wcześnie na Gasteluma. Kelvin na wadze wyglądał kapitalnie, jak nie on tak naprawdę, mówimy tutaj o człowieku, który stoczył siedemnaście walk dla
UFC, stoczył mega wyrównaną walkę o pas z
Israelem Adesanyą, mającym zaledwie 29 lat. Teoretycznie Gastelum powinien wchodzić dopiero w swój prime, a kto obserwuje
UFC wie, że ma olbrzymie umiejętności. Jak wypowiada się w wywiadach, jest w pełni zdrowy. dobrze przygotowany mentalnie, nie skreśla Heinischa, ale wie, że to przełomowa walka dla jego dalszej kariery. Wierzę w jego zwycięstwo.
Kelvin Gastelum @1.48
Kamaru Usman (17-1) vs. Gilbert Burns (19-3)
Nie ośmielę się tutaj wytypować jednoznacznie mojego faworyta do zwycięstwa. Dwóch zawodników doskonale się znających, mających respekt do siebie – stawiam tutaj na bardzo wyrównaną walkę i najpewniej decyzję sędziów. Jestem w stanie zwizualizować sobie wygraną Burnsa, jednak dziwię się trochę temu hurraoptymizmowi wierzących choćby w jego zwycięstwo przez nokaut. Nie ukrywajmy, że ostatnie skalpy Brazylijczyka, czyli będący na ostatniej prostej do zakończenia kariery
Demian Maia oraz
Tyron Woodley, który jest już mocno past prime to całkowicie inna para kaloszy niż Usman. Kamaru to potwór, dysponuje dużo lepszymi warunkami fizycznymi, jest strasznie metodyczny i na pewno zdaje sobie sprawę z atutów Burnsa. Po cichu liczę na niespodziankę, jednak rozum podpowiada mi, że to
„Nigeryjski Koszmar” ugra to na swoją korzyść. Tak jak jednak mówię, odpuszczam tę walkę do gry.
all bet s son