Dyscyplina: Piłka Nożna -
Anglia,
Premier League
Godzina: 18:30
Spotkanie: Liverpool FC - Tottenham Hotspur
Typ: over 2,5
Kurs: 1,85
Bukmacher: Bet365
Analiza:
Dla mnie to jest bet dnia i piszę do z pełnym przekonaniem. Trochę mi też smutno, że ten mecz wyznaczono tego dnia i o tej porze, bo automatycznie został zdegradowany do roli "supportu" przed Gran Derbi. A osobiście spodziewam się, że będzie to mecz o wiele lepszy i bardziej emocjonujący, niż prawdopodobne zdecydowane zwycięstwo Barcelony. No ale o GD ludzie piszą całe elaboraty, a o wspaniałym starciu w
Premier League cisza. Gram tutaj over 2,5 i polecam każdemu.
Zacznijmy od omówienia stylów obu zespołów. Przyjeżdża Tottenham, który rozgrywa najlepszy sezon od kilkudziesięciu lat, a tak widowiskowej gry nie prezentował co najmniej od odejścia Garetha Bale'a. Pochettino stworzył świetnie działającą maszynę, opartą na młodych, wybieganych zawodnikach, i która ma wspaniałego lidera w osobie Harry'ego Kane'a. Ten zawodnik odkąd został odkryty przypadkiem na występach w
LE, stał się czołowym napastnikiem ligi i pierwszym wyborem reprezentacji Anglii (nie dajmy się zwariować z Vardym). Rzeczy jakie wyprawia są niesłychane, nie chodzi tylko o liczby, ale też swobodę i łatwość w kreowaniu sobie sytuacji. Jestem gotów stwierdzić, że to napastnik kompletny. 21 goli w tym sezonie, a pamiętajmy że zaczął strzelanie stosunkowo późno, bo od około 10-tej kolejki. Zresztą cały Tottenham jest ukierunkowany ofensywnie. Kane'a z przodu wspierają ogromnie utalentowani gracze, jak rewelacja sezonu Dele Alli, nieco przyćmiony gwiazdor Christian Eriksen czy kreatywny Erik Lamela. Z ławki mogą postraszyć niedocenianym Koreańczykiem Sonem (dlaczego nie gra więcej?!). Nawet linia obrony stwarza zagrożenie, akcje oskrzydlające Danny'go Rose'a i Kyle'a Walkera zapewniły już wiele sytuacji strzeleckich Kogutom. Stałe fragmenty gry (których Liverpool kompletnie nie potrafi bronić) wykańczać mogą Toby Alderweireld i Eric Dier. Siła ognia jest w każdej formacji.
Będzie też motywacja, bo Tottenham ma historyczną szansę na mistrzostwo Anglii. Tracą tylko i aż 5 punktów do prowadzącego Leicester. Są w stanie do odrobić, zwłaszcza że dzisiaj Leicester zmierzy się z nieprzyjemnie grającym Southampton, podbudowanym widowiskowym powrotem w ostatnim meczu. Jestem stuprocentowo pewny, że Spurs zrobią wszystko co będzie w ich mocy żeby wywieźć zwycięstwo. Będą atakować, nacierać, jeździć na dupach.
Ten zmobilizowany Tottenham przyjeżdża na Anfield Road, gdzie zmierzy się z Liverpoolem. Zespół The Reds słynie z tego, że tak jak ze słabszymi drużynami potrafi głupio gubić punkty, tak z czołówką zawsze wspina się na wyżyny i tworzy niezapomniane widowiska. W tym sezonie Liverpool w wielkim pokonał Leicester, Man City, Man Utd czy Chelsea, zagrał też dwa fenomenalne mecze z Arsenalem zakończone remisami. Jürgen Klopp to wizjoner, który już wprowadził swoją filozofię, który już zaszczepił ten szaleńczy błysk w oku zawodników. Oczywiście jeszcze wiele brakuje do tego co grała Borussia Jürgena, zwłaszcza w przygotowaniu fizycznym, ale już widać zalążki. Zawodnicy Jürgena nie kalkulują, idą na każdą piłkę. W ciągu kilku sekund są w stanie wyprowadzić kontratak lub atak zaczepny bardzo dużą liczbą zawodników. A tych zawodników także Liverpool ma wcale nie słabych. Przede wszystkim będący w życiowej formie Adam Lallana, który niczym koło zamachowe rozpędza kolejne akcje Liverpoolczyków. Obok niego, w tercecie ofensywnych pomocników jest miejsce dla dryblera i świetnie bijącego z dystansu Philippe Coutinho, oraz wielkiego wojownika Jamesa Milnera (niestety pod znakiem zapytania stoi występ Roberto Firmino). W ataku wyjdzie najprawdopodobniej Daniel Sturridge, którego umiejętności nie trzeba przedstawiać. Trapiony przez kontuzje zawodnik jest wybitnym strzelcem i technikiem, który z absolutnie każdej pozycji stanowi śmiertelne zagrożenie. Przesadzone były również pogłoski o kontuzji młodego Divocka Origi, który według moich informacji znajdzie się dzisiaj przynajmniej na ławce.
Osobna kwestia to problem w defensywie. Częste rotowanie stoperami (w wyniku kontuzji) nie sprzyja grze ofensywnej. Prawdopodobnie zobaczymy parę Dejan Lovren - Mamadou Sakho. Sakho to wielki wojownik ale zdarzają mu się błędy i braki w koncentracji, za to Lovren pomimo ogromnego postępu jaki zrobił w erze Kloppa, nadal nie gra tego co prezentował w lidze francuskiej w barwach Lyonu. Do tego dopiszmy Mignoleta w bramce, który słabiutko gra na przedpolu (za to na linii klasa światowa!) i baaaardzo ofensywnie nastawione boki obrony z Nathanielem Clynem i (prawdopodobnie) Alberto Moreno (tego może zastąpić Jon Flanagan).
Moim zdaniem będziemy świadkami wiekopomnego widowiska. Meczu walki, meczu w zawrotnym tempie, gdzie obie drużyny będą grały do przodu i będą zdeterminowane do zwycięstwa (Liverpool wciąż marzy o miejscu w Top4). Dzisiaj nad Anfield Road będą huczały pioruny. I myślę że będziemy świadkiem co najmniej trzech goli.
100