Hej,
dzięki za pytanie
Wrażenie mam takie, że niektórzy traktują
trading jak zakład niskiego ryzyka. Np. w meczu jest wynik 2:1, więc obstawiają, że nie padnie 2:4... Jak nie panie, to wpadają jakieś grosze. Wg mnie to nie jest handel! Handel polega na: LAY low, BACK high!!! BACK high, LAY low!!!
To było po pierwsze, a po drugie ja gram in play (
LIVE) a niektórzy pre play. In play ruchy kursów są dużo większe, można więcej zarobić lub stracić, dlatego nie gram zazwyczaj wyżej niż 2,5% kapitału. Czasami podwajam, a ze dwa razy zdarzyło mi się zagrać za 10%.
Po trzecie; często gram za tę samą stawkę kilku/kilkunastokrotnie. Jeśli gram np. na utrzymanie serwisu przez gracza A, to wchodzę przed, wychodzę po jego serwisie (lub przy 40:0, 40:15)
Po czwarte – bardzo lubię
wysokie kursy! Inwestując niewiele, wiele można zyskać. Dlatego często je gram, lub gram LAY niskiego kursu. Kto obserwuje moje typy na
NHL (często się zdarzają) wie o co cmn.
Najlepszy przykład to LAY na Faworyta (np. w piłce) - stawiasz, że faworyt nie wygra. Im dłużej trwa mecz, tym bardziej kurs na faworyta rośnie (jeśli nie strzela bramki), a jeśli straci bramkę, no to już
El Dorado (zysk kilkukrotny). Robimy BACK i święto.
Jednak najbardziej lubię grać końcówki meczów. Można wtedy najwięcej zarobić. W tenisie czasami można zgarnąć x2 lub x3 za jedną wymianę! Wklejam pod spodem końcówkę dzisiejszego meczu.
Co z niego wynika? Inwestując 3.20 ugrałem w końcówce 16.40... i to był greenbook po równo (bez względu na wynik meczu wygrywam tyle samo) oczywiście uwzględniając poprzednie ruchy.
Jednak moja najsilniejsza strona to - gram to co sam grałem / uprawiałem i się na tym znam, a nie wydaje mi się, że się znam. Żałuję tylko, że moja flagowa dyscyplina ma tak słabą płynność...
Pozdr.