typplejer
Użytkownik
Nie mogłem się zabrać za napisanie wstępu. Bardzo często i przede wszystkim ciężko jest się pogodzić z pewnymi realami... Wstęp pisałem przy podkładzie muzycznym Perfekt – Niepokonani. Polecam włączyć piosenkę, zanim zaczniecie czytać, bo ona nada znacznie większej mocy dla tego tekstu.
http://www.youtube.com/watch?v=CHI3bceZIXk
Widok wzajemnie dziękujących sobie Celtów, za cały sezon oraz gratulacje dla koszykarzy Heat i niemalże widoczne łzy Doca Riversa, pokazują jaka chemia panowała wśród koszykarzy z Bostonu.
Serce się kraja, gdy na myśl przychodzi, że Pierce-Allen-Garnett-Rondo, od przyszłego sezonu mogą grać w różnych klubach...
W trakcie sezonu oraz przed fazą play-offs, w oczach ekspertów nie mieli wielu szans na awans do finału konferencji. Stało się inaczej. Niezwykle doświadczony zespół musiał uznać wyższość zespołu z Florydy, który po siedmiu meczach walki, zasłużenie awansował do Finałów NBA.
Dla mnie, jako kilkuletniego obserwatora najlepszej ligi świata, ciężko było napisać ten wstęp, bo zespół z Bostonu zawsze będzie mi się kojarzył z ambicją, wolą walki, charyzmą.
Ten zespół będzie miał zawsze u mnie szacunek, za to co prezentował, w przeciągu ostatnich sezonów. Dziękuję Danny'emu Ainge, że wobec swoich „staruszków” nie stracił cierpliwości, gdy Ci byli w dołku i do końca sezonu, dał możliwość oglądania tych Walczaków.
Ten wstęp musiał być po prostu poświęcony dla ekipy ze stanu Massachusetts. *
Można śmiało powiedzieć, że nadchodzi czas młodych gniewnych. To co pisałem kilkukrotnie, dla widowiska - wymarzony finał.
Czy zespoły z Oklahomy oraz Miami, wpiszą się na stałe w karty NBA, jako faworyci do finałów?
Fundamenty mają ku temu solidne. Jednak prawdziwy i bolesny dla któregoś zespołu, będzie już pierwszy finał między tymi zespołami.
W tegorocznym finale poznamy przede wszystkim odpowiedź na nurtujące, chyba wszystkich pytanie – kto jest numerem jeden w NBA.
LeBron James zebrał już w swojej karierze mnóstwo indywidualnych nagród.
Jego kolega z zespołu – Dwyane Wade również, lecz popularny „Flash” ma już mistrzowski pierścień. Mistrzostwo NBA zdobył w 2006 roku, pokonując, w serii Dallas Mavericks 4:2.
Miami Heat, w poprzednim sezonie jako faworyci ulegli właśnie ekipie z Dallas.
LeBron James, w tegorocznych play-offs zamyka usta wielu krytykom. Śledząc jego karierę, poprawił każdy swój element koszykarskiego rzemiosła.
Miami Heat, w rywalizacji z Boston Celtics pokazali, że również mimo młodszego zespołu, są już zespołem niezwykle doświadczonym. Potrafili podnieść się psychicznie przy stanie 3:2 dla rywali. Celtics mieli zadać ostateczny cios przed własną widownią, jednak to „Żary” znokautowały swoich rywali i po siódmym meczu celebrowali już wygraną w ECF.
Thunder w finałach Konferencji Zachodniej nie dali szans Spurs, którzy mieli nawet serię dwudziestu zwycięstw z rzędu. Swoją grą zachwycali, ale rywali mieli – jak się okazało – znacznie z niższej półki, bo wyciąganie wniosków po demolce nad Jazzmanami oraz Clippers było zbyt szybkie.
Zachwytów nie było końca również, przeciwko ekipie Scotta Brooksa, gdy Spurs wykorzystali atut własnego parkietu. Po dwumeczu w hali Chesapeake Energy Arena, Durant i spółka zadali mocny cios ekipie Gregga Popovicha i dali jasny sygnał, że jadą do siebie, by dokończyć swoje dzieło.
Nie było inaczej. Zespół, który gromił w sezonie zasadniczym i kontynuował w posezonowej części swoje dzieło, przez co stał się murowanym kandydatem do mistrzowskiego tytułu, dostał „zadyszki”, w najgorszym momencie.
Zespół z Oklahomy, przeciwko Heat stawiany jest w roli zdecydowanego faworyta. Nieco tego nie rozumiem, bo Thunder są młodszym zespołem i nie mają aż tylu argumentów, które stawiają ich w takiej roli, przed rywalizacją z ekipą z Florydy. Osobiście uważam, że rywalizacja jest fifty-fifty.
Wracając do pojedynków ze Spurs, młodość i siła fizyczna okazała się górą od zespołowości i doświadczenia.
Thunder, w play-off tracili średnio blisko 96 punktów. Dla porównania Miami 88. Widać różnicę, w jednym z najważniejszych elementów, które dają zespołom mistrzostwa – obrona.
I głównie właśnie, w tym elemencie upatruję szans dla zespołu Erica Spoelstry.
W ostatnich pięciu meczach średnia traconych Thunder, to blisko 104 punkty!
Dla porównania Heat, tracili niecałe 86 punktów.
To będzie jeden z najważniejszych argumentów, które dają spore szanse Miami na wygranie serii.
Wielu uważa, że Heat nie mieli wymagających rywali w play-offs, a się męczyli. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Miami od starcia z Indianą grali bez swojego podstawowego zawodnika – Chrisa Bosha. Powrót centra na mecz numer sześć, pokazał ile ten zawodnik znaczy dla swojego zespołu. A w finale przecież grali z zespołem, który prezentuje się najlepiej w obronie i test, w defensywie już przeszli.
Najważniejsza będzie obrona i jej poziom na liderze Thunder. Spodziewam się, że przeciwko niemu będzie grać LeBron James, który udowodnił, że może być obrońcą na każdej pozycji. W elemencie defensywy, lepiej wypada LeBron. Obaj są niezwykle groźni, w ataku.
Drugim bardzo istotnym elementem będzie obrona na Westbrooku. Zawodnik jest bardzo impulsywny, a w nerwowych momentach, może „nie wypalić”. Russell lepiej się czuje, w grze z piłką, w rękach, niż na kreowaniu swoich rywali. W obronie przeciwko rozgrywającemu z Oklahomy, spodziewam się, że będzie wystawiony Wade. Jest w stanie ograniczyć jego możliwości, w ofensywie. Westbrook, w obronie słabszy od „Flasha”, a obaj potrafią się rozstrzelać.
Niewątpliwie kluczową postacią w Heat będzie również osoba Bosha. Zawodnik poszerzył znacznie swój wachlarz zagrań. Nie musi grać blisko kosza, potrafi skutecznie zejść na półdystans, czy nawet skutecznie grozić z dystansu. Jeśli będzie wyciągać spod obręczy Ibakę oraz Perkinsa, to jest atut po stronie Miami. Obaj czują się lepiej, w obronie, w pomalowanym, niż dalej od kosza.
X-factorem w zespole Miami powinien być Bosh, a po drugiej stronie Harden. Na Jamesa desygnowałbym do gry, w obronie Battiera.
Jeśli ktoś przytacza bezpośrednie pojedynki z sezonu zasadniczego i tym się będzie kierować, to proponuję nie obstawiać tej serii. Spotkania będą wyglądać zupełnie inaczej, niż w rundzie zasadniczej. Koszykarze z Florydy, dochodząc do finału, będą chcieli wziąć rewanż za porażkę, w poprzednim sezonie. Co potrafi zrobić zmotywowany LeBron James i koledzy, którzy są cichym bohaterami, przez swoją grę obronna – mogliśmy podziwiać już w starciu z Celtics.
Okiem typera:
Myślę, że Heat z Oklahomy mają szansę wyjechać z bilansem 1-1.
Kurs 2.60 na mistrzostwo NBA dla Miami Heat kusi i warto zaryzykować, bo kurs jest wart ryzyka. Miami nie są aż takim dogiem jak wskazuje bukmacher. Kursy powinny być 50/50.
Ja już to zrobiłem. Pierwszy mecz widzi mi się over 192. Linia powinna pójść w górę, bo dziś już nieco poszybowała w górę.
Przy dalszych analizach będę się posiłkować tą zapowiedzią, bo tutaj są rzeczy, które przed rywalizacją są istotne. Jeśli coś będzie odbiegać od rzeczywistości, to będę korygować analizami na bieżąco do typów.
* Nie jestem zagorzałym fanem, ani Celtics, ani Miami. Po prostu lubię oglądać zespoły za kilka ważnych dla mnie czynników.
Boston - Rondo (prawdziwy PG), walka, poświęcenie.
Miami - Wade
Suns - Nash, Gortat
Deron Williams
Wyjaśniłem na przyszłość, aby nie było, że jestem ślepo zapatrzony, w jakiś zespół/ zawodnika i na tym się opieram.
Powodzenia!
http://www.youtube.com/watch?v=CHI3bceZIXk
Widok wzajemnie dziękujących sobie Celtów, za cały sezon oraz gratulacje dla koszykarzy Heat i niemalże widoczne łzy Doca Riversa, pokazują jaka chemia panowała wśród koszykarzy z Bostonu.
Serce się kraja, gdy na myśl przychodzi, że Pierce-Allen-Garnett-Rondo, od przyszłego sezonu mogą grać w różnych klubach...
W trakcie sezonu oraz przed fazą play-offs, w oczach ekspertów nie mieli wielu szans na awans do finału konferencji. Stało się inaczej. Niezwykle doświadczony zespół musiał uznać wyższość zespołu z Florydy, który po siedmiu meczach walki, zasłużenie awansował do Finałów NBA.
Dla mnie, jako kilkuletniego obserwatora najlepszej ligi świata, ciężko było napisać ten wstęp, bo zespół z Bostonu zawsze będzie mi się kojarzył z ambicją, wolą walki, charyzmą.
Ten zespół będzie miał zawsze u mnie szacunek, za to co prezentował, w przeciągu ostatnich sezonów. Dziękuję Danny'emu Ainge, że wobec swoich „staruszków” nie stracił cierpliwości, gdy Ci byli w dołku i do końca sezonu, dał możliwość oglądania tych Walczaków.
Ten wstęp musiał być po prostu poświęcony dla ekipy ze stanu Massachusetts. *
Można śmiało powiedzieć, że nadchodzi czas młodych gniewnych. To co pisałem kilkukrotnie, dla widowiska - wymarzony finał.
Czy zespoły z Oklahomy oraz Miami, wpiszą się na stałe w karty NBA, jako faworyci do finałów?
Fundamenty mają ku temu solidne. Jednak prawdziwy i bolesny dla któregoś zespołu, będzie już pierwszy finał między tymi zespołami.
W tegorocznym finale poznamy przede wszystkim odpowiedź na nurtujące, chyba wszystkich pytanie – kto jest numerem jeden w NBA.
LeBron James zebrał już w swojej karierze mnóstwo indywidualnych nagród.
Jego kolega z zespołu – Dwyane Wade również, lecz popularny „Flash” ma już mistrzowski pierścień. Mistrzostwo NBA zdobył w 2006 roku, pokonując, w serii Dallas Mavericks 4:2.
Miami Heat, w poprzednim sezonie jako faworyci ulegli właśnie ekipie z Dallas.
LeBron James, w tegorocznych play-offs zamyka usta wielu krytykom. Śledząc jego karierę, poprawił każdy swój element koszykarskiego rzemiosła.
Miami Heat, w rywalizacji z Boston Celtics pokazali, że również mimo młodszego zespołu, są już zespołem niezwykle doświadczonym. Potrafili podnieść się psychicznie przy stanie 3:2 dla rywali. Celtics mieli zadać ostateczny cios przed własną widownią, jednak to „Żary” znokautowały swoich rywali i po siódmym meczu celebrowali już wygraną w ECF.
Thunder w finałach Konferencji Zachodniej nie dali szans Spurs, którzy mieli nawet serię dwudziestu zwycięstw z rzędu. Swoją grą zachwycali, ale rywali mieli – jak się okazało – znacznie z niższej półki, bo wyciąganie wniosków po demolce nad Jazzmanami oraz Clippers było zbyt szybkie.
Zachwytów nie było końca również, przeciwko ekipie Scotta Brooksa, gdy Spurs wykorzystali atut własnego parkietu. Po dwumeczu w hali Chesapeake Energy Arena, Durant i spółka zadali mocny cios ekipie Gregga Popovicha i dali jasny sygnał, że jadą do siebie, by dokończyć swoje dzieło.
Nie było inaczej. Zespół, który gromił w sezonie zasadniczym i kontynuował w posezonowej części swoje dzieło, przez co stał się murowanym kandydatem do mistrzowskiego tytułu, dostał „zadyszki”, w najgorszym momencie.
Zespół z Oklahomy, przeciwko Heat stawiany jest w roli zdecydowanego faworyta. Nieco tego nie rozumiem, bo Thunder są młodszym zespołem i nie mają aż tylu argumentów, które stawiają ich w takiej roli, przed rywalizacją z ekipą z Florydy. Osobiście uważam, że rywalizacja jest fifty-fifty.
Wracając do pojedynków ze Spurs, młodość i siła fizyczna okazała się górą od zespołowości i doświadczenia.
Thunder, w play-off tracili średnio blisko 96 punktów. Dla porównania Miami 88. Widać różnicę, w jednym z najważniejszych elementów, które dają zespołom mistrzostwa – obrona.
I głównie właśnie, w tym elemencie upatruję szans dla zespołu Erica Spoelstry.
W ostatnich pięciu meczach średnia traconych Thunder, to blisko 104 punkty!
Dla porównania Heat, tracili niecałe 86 punktów.
To będzie jeden z najważniejszych argumentów, które dają spore szanse Miami na wygranie serii.
Wielu uważa, że Heat nie mieli wymagających rywali w play-offs, a się męczyli. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Miami od starcia z Indianą grali bez swojego podstawowego zawodnika – Chrisa Bosha. Powrót centra na mecz numer sześć, pokazał ile ten zawodnik znaczy dla swojego zespołu. A w finale przecież grali z zespołem, który prezentuje się najlepiej w obronie i test, w defensywie już przeszli.
Najważniejsza będzie obrona i jej poziom na liderze Thunder. Spodziewam się, że przeciwko niemu będzie grać LeBron James, który udowodnił, że może być obrońcą na każdej pozycji. W elemencie defensywy, lepiej wypada LeBron. Obaj są niezwykle groźni, w ataku.
Drugim bardzo istotnym elementem będzie obrona na Westbrooku. Zawodnik jest bardzo impulsywny, a w nerwowych momentach, może „nie wypalić”. Russell lepiej się czuje, w grze z piłką, w rękach, niż na kreowaniu swoich rywali. W obronie przeciwko rozgrywającemu z Oklahomy, spodziewam się, że będzie wystawiony Wade. Jest w stanie ograniczyć jego możliwości, w ofensywie. Westbrook, w obronie słabszy od „Flasha”, a obaj potrafią się rozstrzelać.
Niewątpliwie kluczową postacią w Heat będzie również osoba Bosha. Zawodnik poszerzył znacznie swój wachlarz zagrań. Nie musi grać blisko kosza, potrafi skutecznie zejść na półdystans, czy nawet skutecznie grozić z dystansu. Jeśli będzie wyciągać spod obręczy Ibakę oraz Perkinsa, to jest atut po stronie Miami. Obaj czują się lepiej, w obronie, w pomalowanym, niż dalej od kosza.
X-factorem w zespole Miami powinien być Bosh, a po drugiej stronie Harden. Na Jamesa desygnowałbym do gry, w obronie Battiera.
Jeśli ktoś przytacza bezpośrednie pojedynki z sezonu zasadniczego i tym się będzie kierować, to proponuję nie obstawiać tej serii. Spotkania będą wyglądać zupełnie inaczej, niż w rundzie zasadniczej. Koszykarze z Florydy, dochodząc do finału, będą chcieli wziąć rewanż za porażkę, w poprzednim sezonie. Co potrafi zrobić zmotywowany LeBron James i koledzy, którzy są cichym bohaterami, przez swoją grę obronna – mogliśmy podziwiać już w starciu z Celtics.
Okiem typera:
Myślę, że Heat z Oklahomy mają szansę wyjechać z bilansem 1-1.
Kurs 2.60 na mistrzostwo NBA dla Miami Heat kusi i warto zaryzykować, bo kurs jest wart ryzyka. Miami nie są aż takim dogiem jak wskazuje bukmacher. Kursy powinny być 50/50.
Ja już to zrobiłem. Pierwszy mecz widzi mi się over 192. Linia powinna pójść w górę, bo dziś już nieco poszybowała w górę.
Przy dalszych analizach będę się posiłkować tą zapowiedzią, bo tutaj są rzeczy, które przed rywalizacją są istotne. Jeśli coś będzie odbiegać od rzeczywistości, to będę korygować analizami na bieżąco do typów.
* Nie jestem zagorzałym fanem, ani Celtics, ani Miami. Po prostu lubię oglądać zespoły za kilka ważnych dla mnie czynników.
Boston - Rondo (prawdziwy PG), walka, poświęcenie.
Miami - Wade
Suns - Nash, Gortat
Deron Williams
Wyjaśniłem na przyszłość, aby nie było, że jestem ślepo zapatrzony, w jakiś zespół/ zawodnika i na tym się opieram.
Powodzenia!