Dzisiaj najważniejszy mecz w sezonie ligi angielskiej. Spotkanie, które elektryzuje fanów piłki nożnej na całym świecie. Na Anfield Road gospodarze podejmą Czerwone Diabły. Może pokrótce zacznę od liczb, które jednak moim zdaniem nie będą najistotniejsze w dzisiejszym meczu. Goście na drugim miejscu w tabeli z 22 punktami w 9 meczach, gospodarze zgromadzili 15 punktów i zajmują 8 miejsce. The Reds przegrali aż 4 mecze, należy przypomnieć, że w całym poprzednim sezonie zaledwie dwa razy schodzili z boiska jako przegrani. Drużyna jest w kryzysie i nie da się tego ukryć. Wiele czynników sprawiło, że Liverpool gra tak a nie inaczej. Kontuzje dwóch gwiazd gospodarzy (Gerrard, Torres), kłótnie kibiców z amerykańskim właścicielem no i sprzedaż Xabiego Alonso, który dla tej drużyny znaczył bardzo dużo. Ale z drugiej strony MU straciło dużo więcej, po odejściu Ronaldo. The Reds fatalnie grają również w
LM gdzie mają na koncie zaledwie 3 punkty po trzech meczach. Oglądając ich ostatnie spotkanie z Lyonem zastanawiałem się gdzie jest ten Liverpool sprzed kilku lat, który nawet w chwilach trudnych nigdy się nie poddawał i zawsze grał do końca. Nie grali Torres i Gerrard, ale zespołowi charakter mają dawać wszyscy, a nie tylko pojedynczy zawodnicy. Goście też nie przekonują mnie swoją formą. Coś jest chyba nie tak skoro na Old Trafford przyjeżdża taki Sunderland i jest w stanie grać jak równy z równym z mistrzem Anglii. Wszyscy wiemy w jakich okolicznościach Czerwone Diabły zdobyły wtedy punkt. W zespole widać ogromną wyrwę po odejściu Cristiano. W poprzednim sezonie gra MU w wielu przypadkach wyglądała tak, że w chwilach trudnych, kiedy zespołowi nie szło, piłka po prostu była adresowana do Ronaldo. Chociaż odejście Portugalczyka ma też swoje pozytywne aspekty, inni piłkarze w końcu wzięli ciężar gry na swoje barki, co widać chociażby po Rooneyu. Do formy zaczyna powoli dochodzić Valencia, mnie osobiście najbardziej zawodzi Nani, w którym upatrywałem następce swojego rodaka. No więc jeszcze słów kilka o składach na dzisiejsze spotkanie. Liverpool zagra bez swojego serca, czyli Gerrarda. Trudno jest znaleźć inny silny zespół, który aż tak jest zależny od jednego zawodnika. Gerrard to kapitan, człowiek, który ma niebagatelny wpływ na grę swojego zespołu. Aby poderwać zespół trzeba mieć charyzmę i posłuch w zespole, a takie wymaganie spełnia Steven. Czasem, aby wpłynąć na zespół wystarczy nawet głupi wślizg. Nie zagra także Aquilani, ale tutaj nie dziwie się Benitezowi, że nie wystawia zawodnika, który dopiero co wrócił po kontuzji. Nie zagra także Riera, ale według mnie to nie będzie duże osłabienie, bo Hiszpan na razie nie pokazał w Liverpoolu nawet połowy tego co pokazywał wcześniej grając w ekipie Espanyolu. Do składu powróci Johnson. Najprawdopodobniej zagra też Torres. Moim zdaniem jego obecność na boisku będzie kluczowa dla wyniku tego spotkania. Jak pokazał mecz z Lyonem atak The Reds be
El Nino po prostu nie istnieje. Kuyt to nie jest zawodnik na środek ataku, a Ngog to nie ten kaliber co Hiszpan. Media podają informację, że występ Hiszpana wciąż nie jest pewny, ale myślę, że lekarze Liverpoolu zrobią wszystko co w ich mocy i Fernando wybiegnie dzisiaj na Anfield Road. W zespole gości pod znakiem zapytania stoi występ czterech graczy, a są nimi Darren Fletcher, Ryan Giggs, Patrick Evra i Wayne Rooney. Wszyscy to kluczowi gracze MU. Tak, tak nawet Fletcher, który przez wielu jest niedoceniany. Tak naprawdę daje on ogromnie dużo drugiej linii Diabłów. Mały kabaret robi się już wokół Rooneya. Ferguson mówi, że jest zdrowy, ale raczej nie zagra za względu na swój temperament. Wiadomo, że dla chłopaka, który jest wychowankiem Evertonu mecz z Liverpoolem jest dużym wydarzeniem. Ale nie rozumiem sir Alexa, to tak jakby Benitez nie wystawił do składu zdrowego Gerrarda. Myślę, że jest to jedynie zasłona dymna ze strony Fergusona, a Ronney na pewno wyjdzie dzisiaj w podstawowej jedenastce. No i oczywiście nie można przejść obojętnie koło jednego z napastników gości, mianowicie Michaela Owena. Wychowanek The Reds i w pewnym momencie ikona tego zespołu wraca na Anfield w barwach największego rywala. Sam Owen dolewa oliwy do ognia twierdząc, że Mu to najlepszy zespół na świecie. Nie chciałbym być w jego skórze podczas dzisiejszego meczu... Jak już wspomniałem gospodarze w kryzysie, ale dzisiejszy mecz to dla nich ostatni dzwonek na nawiązanie walki o mistrzostwo. Myślę, że dzisiaj w końcu pokażą charakter i pokonają MU. Dużo zależy też od tego czy zagrają Ronney i Torres. Moim subiektywnym zdaniem Benitez powinien dać szansę Babelowi. Wiadomo, że często gra on jak jeździec bez głowy, ale takiego kolesia gospodarze dzisiaj potrzebują. Na ławce posadziłbym też Carraghera, który jest chyba najsłabszym ogniwem gospodarzy w tym sezonie i postawił na Skrtela. To tyle moich opinii na temat dzisiejszego meczu, trochę się rozpisałem
Mój typ: Liverpool 2,85
Zgodnie z planem ????