To ja zaproponuje coś zupełnie innego. W moich czasach napalania się na buki (było to dawno, gdy dopiero co otwierali pierwsze Profesjonale i nikomu się nie mówiło o tym ???? ) miałem 15 lat. Z kolegą zamiast na lekcje jeździliśmy do Katowic do Porfesjonala, tam Panie z mazakami pisały mecze na ścianach. Był tłum ludzi i dwa bajtle plątające się między nogami. Wiele razy nas "wypraszano", potem nas już znali. Zawsze patrzyliśmy co stawiają starzy, żeby coś postawić dawaliśmy im kupony i nam słali. Stawialiśmy wielkie kwoty (300, 500) często na NAZWĘ ZESPOŁU. Co ciekawe ten sposób gry przynosił nam sporawe zyski, mieliśmy zasadę, że z każdej wygranej oddajemy 10% dla biednych co żebrali przy dworcu. Byliśmy świeżakami i wygrywaliśmy przez rok, później coraz więcej umieliśmy, coraz więcej kalkulowaliśmy i coraz rzadziej trafialiśmy. Z naszego umownego "worka" ubywało aż wreszcie mieliśmy obcykane wszystkie ligi i znaliśmy "pewniaków". Wtedy to już nie było to a wygrane zdarzały się rzadko bo zakłady trzeba traktować jak rozrywkę.