Pamiętam, że tak gdzieś na początku lutego kurs na St. Louis Blues w STS był 75,00. Byli wtedy w trakcie swojej długiej serii, która wyniosła ponad 10 wygranych spotkań z rzędu, byli też w pierwszej ósemce. Myślałem poważnie nad tym, żeby postawić 10 zł na ich mistrzostwo widząc lekkie value, jednak zanim to zrobiłem, to kurs spadł na 20,00, więc już nie było sensu tego grać. Szkoda, że jednak nie zagrałem za tą dyszkę...
Na zagranicznej stronie było napisane, że jakiś klient u bukmachera w Las Vegas postawił na St. Louis Blues w połowie stycznia. Postawił 400 dolarów, a kurs był 250. W związku z tym wygrał 100 tysięcy dolarów- nieźle. Swoją drogą to kursy u tamtych bukmacherów potrafią być kosmicznie wysokie, jednym słowem raj dla zawodowych typerów.
Co do meczu, to było to zwycięstwo Binningtona. Bruins byli dużo lepsi, ale Binnington bronił jak natchniony. W sumie to właśnie ten bramkarz dał im nie tylko mistrzostwo, ale samo wejście do playoffów. Gdyby nie on, to Blues nie weszliby do playoffów. W
NHL czasem wystarczy zmiana bramkarza/trenera i z przegrywającej ekipy robi się nagle maszyna do wygrywania. Bardzo podobnie było z Pittsburgh Penguins parę sezonów temu. Tam też słabiutko im szło, a po zmianie trenera zaczęli seriami wygrywać i zdobyli puchar.
Ten sezon utwierdził mnie w przekonaniu, że sezon regularny ma się nijak do playoffów. Najlepszym przykładem jest Tampa. Być może wpływ na wyniki ma to, że drużyny z dalszych miejsc grają bez presji, bardzo chcą, ale nie muszą, a te co zachwycają w sezonie regularnym grają z presją, każdy oczekuje od nich co najmniej finału.
Przed nami ważny draft. Jako pierwsi wybierać będą Devils, potem Rangers. Wygląda więc na to, że Hughes powędruje do Devils, a do Rangers ten młody Fin, co zachwycał na mistrzostwach.