Wynik meczu Milan – Juventus został wypaczony. To banał, od którego jednak wypadało mi zacząć. Gdyby sędzia Paolo Tagliavento uznał rosso-nerim drugiego gola i w 25 minucie prowadziliby 2:0, to nie byłoby dziś niepokonanej drużyny w
Serie A. Tym samym wygraliby tamtego niedzielnego dnia lepsi. Wygraliby zasłużenie, zbliżyliby się do obrony tytułu mistrzowskiego. Jednak nie wygrali i rozpętała się burza. Wielki mecz piłkarski, jak to często we Włoszech bywa, przemienił się w dramat w dwóch aktach. A jeśli dramat, to warto bliżej przedstawić jego protagonistów.
Roberto Romagnoli: dla kibiców kompletnie anonimowy asystent, który na najwyższym ligowym poziomie macha chorągiewką od bez mała dziesięciu lat. Anonimowy dlatego, że bardzo solidny, nie wychylający się z szeregu poważnymi błędami. Niegodny więc zapamiętania. Jak mówią jego przełożeni, w ostatnich dwóch sezonach osiągnął prawie perfekcję, od czasu do czasu niewłaściwie ocenił, komu należy się piłka z autu i koniec, kropka. I nagle jak grom z jasnego nieba, spadła na niego pomroczność, ciemnota jakaś. Ustawiony jak trzeba w narożniku boiska, przez nikogo nie zasłonięty ani w inny sposób nie absorbowany, mający całą sytuację jak na dłoni, nie zauważył, że piłka o prawie pół metra przekroczyła linię bramkową. Przeoczył gola wielkiego coooosi, jak pokazaliby rozpościerając szeroko ramiona kibice Milanu. Po czymś takim oni i przede wszystkim zwierzchnicy Romagnolego skazali go na dożywocie. Już raczej w
Serie A sobie nie pomacha. Nie zrehabilituje się. W wieku 45 lat uda się na przymusową sędziowską emeryturę. W niesławie.
Paolo Tagliavento: wydawało się, że kajdanek Mourinho nic już nie przebije. Zrobiła to główka Muntariego. Kiedy wyrzucał z boiska Ivana Cordobę i Waltera Samuela w pierwszej połowie meczu Inter – Sampdoria, to Portugalczyk chciał go wysłać do więzienia. Zamiast zostać uziemionym, Tagliavento rozwinął skrzydła. Za odwagę, bezkompromisowość, osobowość i słuszność podjętych decyzji dostał mocnego kopa w górę. Po tamtym meczu już wszyscy wiedzieli, kto zacz ten Tagliavento. Drugi Collina? O tak! To jego godny następca – uznano. Robił karierę, także międzynarodową. I nagle bach. Wyłożył się jak Roberto Rosetti na mistrzostwach świata w RPA i zapłaci za błąd swojego kolegi. Jednak tylko symbolicznie. Odpocznie co najwyżej przez dwie kolejki. Podejrzeń co do jego uczciwości nikt nie ma. We Włoszech fryzjer (taki zawód uprawiał, zanim przeszedł na zawodowstwo) z niczym złym się nie kojarzy.
Adriano Galliani: nietrudno go sobie wyobrazić, jak w 45 minucie z błyskawicami w oczach opuszcza swoje miejsce obok Silvio Berlusconiego. Obecność szefa wcale nie podziałała na niego łagodząco, wprost przeciwnie – jakby chciał przed nim pokazać, że w obronie splamionego honoru klubu jest gotowy na wszystko i jeszcze więcej. Na trybunie honorowej zwarł się z Andreą Agnellim oraz Stefano Braschim (szefem wszystkich sędziów) i ruszył w podziemia stadionu, gdzie w ogóle nie powinno go być. Natknął się na Antonio Conte, któremu w niewybrednych słowach zarzucił medialne i notoryczne naciski na sędziów. To się nazywa sudditanza psicologica. A sam co zrobił, udając się w okolice szatni sędziów? Idąc jego tropem myślenia, jeśli sędzia nie uznał gola Muntariego z powodu kilkutygodniowych lamentów Juventusu na krzywdzące sędziowanie w całym sezonie, to nie uznał gola Matriego, bo wywarł na nim w przerwie presję Galliani. We Włoszech wszyscy używają tej samej broni, ale jeśli nagle zobaczą ją wymierzoną we własnym kierunku, to wywołuje ich zdziwienie i oburzenie. W drugiej połowie niby śmiertelnie obrażony, ale przebiegły jak mało kto gracz Galliani nie usiadł obok Berlusconiego. Być może chciał ustąpić przyszłemu zięciowi prezydenta, bo za to, co pokazał w pierwszej połowie, tylko tam jest teraz miejsce Pato.
Gianlugi Buffon: anioł podszyty diabłem, który podzielił kraj. Mieli go za chodzący ideał, gotowy materiał na przyszłą beatyfikację, a tymczasem on palnął: – Nawet gdybym widział, że padł gol to milczałbym. Nie powiedziałbym sędziemu. I do ataku ruszyli moraliści. Jak to, kapitanowi reprezentacji nie przystoi takie zachowanie, to zły przykład dla młodzieży, a kto ma świecić postawą fair, jak nie on!!! Co bardziej ortodoksyjni, domagali się pozbawienie go kapitańskiej opaski. Chore. Bo jak to miało w praktyce wyglądać? Buffon uwija się w bramce, broni strzał Mexesa, rzuca się do piłki uderzonej przez Muntariego i wyrzuca zza linii bramkowej przed siebie, sędzia gry nie przerywa, akcje błyskawicznie przenosi się na drugą stronę boiska, arbiter za nią goni. I co? Buffon miał go dogonić i oznajmić: Mi scusi, signore Tagliavento, ale był gol, jak babcię kocham gol. Gwiżdż pan i zaczynamy od środka. Absurd. Piłkarz nie jest od sędziowanie. Buffon zachował się naturalnie, jak wszyscy na jego miejscu. Po meczu był szczery w ocenie sytuacji. Za szczerość zapłacił ogólnonarodową dyskusją i zaskakującą dużą krytyką. A przecież mógł powiedzieć, że gdyby wiedział i widział, że padł gol to byłby pierwszy, który powiadomiłby sędziego. Zatriumfowałaby hipokryzja i wszyscy w jej oparach poczuliby się szczęśliwsi i lepsi.
Antonio Conte: kibic z przywilejem trenowania Juventusu. Za swój klub da się pokroić, stanie do walki z każdym, kto złe słowa powie na Starą Damę. Na San Siro stoczył pojedynki z Gallianim, a później ekspertem stacji Sky Zvonimirem Bobanem. Wynik pierwszego to obustronna dyskwalifikacja, a drugiego wygrana Bobana przez techniczną przewagę.
Wiele opinii i artykułów przeczytałem na temat wydarzeń około meczowych niedzielnego hitu i najbardziej do mnie przemówił tekst Mario Sconcertiego z „Corriere della Sera”. Nic nie zakłóca romantycznego kibicowania, jeśli oczy, rozum i serce widzą i mówią to samo. Ale kiedy oczy i rozum muszą zaprzeczyć sercu, to natychmiast zostają przez nie uciszone i wyłączone z oceny spornej sytuacji. Kibic-romantyk przeistacza się w kibica-fanatyka. Liczy się wiara. Liczą się klubowe barwy i ich dobro, a nie ogólnie przyjęte reguły. Piłkarze i trenerzy funkcjonują według tych samych zasad co przeciętny kibic. Dlatego, pisze Sconcerti, technologia (chipy w piłce i w bramkach, korzystanie z telewizyjnych powtórek) musi przyjść z pomocą sędziom: ponieważ pomaga sercu zbliżyć się do rozumu.