Samuel Eto'o na wygnaniu za 20 mln rocznie
To najbardziej szokujący transfer we współczesnym futbolu. Kameruński napastnik Interu Mediolan w rosyjskim Anży Machaczkała będzie najlepiej opłacanym graczem na świecie.
Ubożejąca od kilku sezonów liga włoska traci tego lata kolejną gwiazdę - po sprzedanym przez Udinese do Barcelony Alexisie Sánchezie (za co najmniej 26 mln euro, cena może wzrosnąć po ewentualnych sukcesach katalońskiego klubu) i oddanym przez Palermo do Paris Saint-Germain Javierze Pastore (42 mln) wicemistrzowie kraju dostaną za piłkarza sławniejszego od wyżej wymienionych przynajmniej 25 mln. Uwolnią się też od faraońskiej pensji Samuela Eto'o, która przez następne trzy sezony kosztowałaby ich 72 mln brutto. Oszczędności tłumaczą chęcią spełnienia wymogów zapowiadanego przez UEFA Finansowego Fair Play.
Od zaskakujących transferów się ostatnio roi. Wiele brazylijskich gwiazd wraca do ojczyzny bogacącej się dzięki sile swojej waluty oraz marketingowemu boomowi przed mundialem w 2014 r. Do elity najlepiej zarabiających graczy świata awansował Argentyńczyk Dario Conca, któremu chińskie Guangzhou Evergrande (!) płaci 10,4 mln dol. rocznie; złoty medalista mundialu Luis Felipe Scolari za niewiele mniej godził się panować w lidze uzbeckiej jako trener Bunyodkoru Taszkent; zdobywca Złotej Piłki Fabio Cannavaro kończył karierę na rozpalonych trawach katarskich. Tyle że Dario Conca nie kopie najlepiej na planecie, Scolari poniósł przed eskapadą do Azji bolesną klęskę w Chelsea, a Cannavaro dospacerowywał w Katarze do emerytury jako 36-latek.
30-letni Samuel Eto'o to przypadek zupełnie innego kalibru. Jest w kwiecie wieku i świetnej formie, w poprzednim sezonie strzelił we wszystkich rozgrywkach klubowych 37 goli, nadal uchodzi za jednego z najwybitniejszych snajperów. Świetnie grał w Barcelonie, świetnie w Interze (z oboma drużynami triumfował w Lidze Mistrzów), teraz bez problemu dostałby kontrakt na szczytach ligi angielskiej. A jednak zaakceptował propozycję Anży Machaczkała. Klubu, który stał się niedawno niewyobrażalnie bogaty (właściciel Sulejman Kerimow dysponuje majątkiem zbliżonym do majątku Silvia Berlusconiego), ale sportowo odstaje na razie nawet od europejskiej klasy średniej.
Eto'o udaje się na dobrowolne wygnanie za gigantyczną pensję - 20 mln euro rocznie. Dotychczasowi rekordziści zarabiają wyraźnie mniej. Cristiano Ronaldo - 12 mln, Leo Messi - 10,5 mln.
Anży sprowadziło już Brazylijczyków Roberto Carlosa, Jucileia i Diego Tardellego, z PSV Eindhoven wyjęło węgierskiego pomocnika Balázsa Dzsudzsáka, od Chelsea odkupiło Jurija Żyrkowa, Milanowi próbowało podebrać Gennaro Gattuso, teraz zabiega o Daniego Alvesa (oferuje Barcelonie 35-40 mln) oraz Ra la Gonzáleza (oferuje Schalke 12 mln). Na Eto'o wyda - sumując koszt trzyletniego kontraktu, podatki i zapłatę dla Włochów - około 100 mln.
Jeśli wziąć pod uwagę aktualną pozycję tego klubu w futbolowej hierarchii - w zeszłym sezonie jako beniaminek ligi rosyjskiej zajął 11. miejsce, z przewagą trzech punktów nad strefą spadkową, w tym sezonie jest na czwartej pozycji - zbroi się on w tempie kosmicznym, znacznie szybszym niż inni szczęśliwcy, którym znienacka spadła z nieba
fortuna - od Chelsea i Manchesteru City przez Paris Saint-Germain po Malagę. I jest osobliwością pod wieloma względami. Ze względów bezpieczeństwa (czytaj: zagrożenie terrorystyczne) piłkarze trenują w Moskwie, a do położonej nad Morzem Kaspijskim Machaczkały latają tylko, by rozgrywać mecze u siebie, na niewielkim, choć zazwyczaj wypełnionym 16-tysięcznym stadionie. Czyli nigdzie. Zwłaszcza z perspektywy najlepszego napastnika na świecie.