Miami-Cleveland 2 za 1,85 Fortuna
Cleveland nawet grając bez Irvinga i Jamesa powinno wygrać, przed rozpoczęciem czwartej kwarty mieli 11 punktów przewagi, później jeszcze bodajże D. Williams miał piłkę na oddanie zwycięskiego rzutu, ale zaliczył stratę.
To, co wczoraj zrobiło Cleveland było wręcz szokujące. Przez całe spotkanie spokojnie punktowali Atlantę, która przez 3 kwarty była bezradna. Spotkanie dobrze rozpoczął Howard, który na początku był w zasadzie jedyną odpowiedzią na kolejne trójki zawodników z Ohio. W pewnym momencie miał 100% skuteczność, bodajże 8/8, co w obliczu braku Tristana Thompsona wyglądało całkiem sensownie. Czwarta kwarta to jakaś totalna żenada w wykonaniu Cleveland, a już szczególnie LBJ-a, który zagrał ten fragment po prostu jak junior. Dać sobie rzucić 44 punkty w jedną kwartę, gdzie w całej pierwszej połowie Kawalerzyści stracili ich... 46?! Niepoważne. Wydawało się im, że ten mecz wygrają na stojąco, że jakoś uda się dotrwać do końca. Najpierw faul LeBrona przy rzucie za 3 punkty, później to dziwaczne wybicie z autu do Irvinga, czego konsekwencją był trafiony rzut Millsapa równo z syreną. Przechodząc do
meritum, to uważam, że drugiego takiego meczu Cleveland nie zagra. Stracić bodajże 30-punktowe prowadzenie w meczu? Mistrzom już w szczególności nie wypada. Dzisiaj na Florydzie grają z Miami i nie wyobrażam sobie, żeby nie wygrali tego spotkania. Questionable jest TT, reszta do grania. Waiters też questionable, nawet jak zagra, to z jego formą raczej po takim rozbracie powinno być różnie. Miami motywacji na pewno nie zabraknie, bo miejsca 7-9 na Wschodzie są ciągle hot, ale ja zdecydowanie stawiam na Jamesa i spółkę. Whiteside na pewno będzie miał ułatwione zadanie przy absencji Tristana, ale jak trójki będą siedzieć w Cleveland jak wczoraj w pierwszej połowie, to o wynik jestem spokojny. Dodatkowo Boston gra dzisiaj u siebie z Brooklynem więc szkoda byłoby sobie dodatkowo komplikować sytuację i stracić przewagę własnego parkietu w finale.