elopeja
Użytkownik
Komentowanie dozwolone.
Archiwum typów: http://forum.bukmacherskie.com/search.php?searchid=5583151
Detroit Pistons - Charlotte Bobcats - typ: 1 @ 1.22 - bet365 - 10/10
NBA - Sezon 2012/2013 - 7/7 - SKUTECZNOŚĆ: 100% .
Po kolejnym niezagrożonym zwycięstwie powracam z nowym typem. Dziś na całym świecie obchodzone jest święto Trzech Króli z tego też powodu NBA zaserwowała nam jedynie 5 spotkań. Moją uwagę przyciągnął mecz rozpoczynający się o godzinie 1:35 czasu centralnie polskiego pomiędzy Detroit Pistons a Charlotte Bobcats. Tym razem kurs będzie dość wysoki. Zdecydowałem się powierzyć cały mój kapitał miejscowym Tłokom z jednego z najpiękniejszych miast Stanów Zjednoczonych a mowa oczywiście o stolicy stanu Michigan, światowej stolicy motoryzacji jaką jest miasto Detroit. Myślę, że osoby śledzące moje typy przyzwyczaiły się już do faktu, że praktycznie wszystkie moje typowania to żerowanie na pomyłkach nieroztropnych oddsmakerów. Nie inaczej jest dziś. Kurs 1.22 wystawiony na trzykrotnego mistrza NBA to chyba lekka pomyłka, tymbardziej jeśli spojrzymy kto stanie po drugiej stronie kosza. Zacznijmy jednak od początku. Detroit Pistons - ten nazwy nikomu raczej przedstawiać nie trzeba, jedna z najciekawszych drużyn NBA ostatniej dekady. Obecnie nierzadko wyśmiewana przez koszykarskich świeżaków których znajomość NBA ogranicza się do 2-3 lat wstecz. Nie można na to pozwolić. Przez 29 lat a mówiąc dokładniej sezonów najlepszej ligi świata Tłoki tylko 5 razy nie znalazły się w rozgrywkach postseason czyli playoffs. Czterokrotne wygranie dywizji centralnej z rzędu w latach 2004-2008. Potem drużyna popadła w tarapaty, organizacyjne, finansowe i kadrowe. Z klubu odszedł trener Flip Saunders który był autorem 3 z rzędu finałów konferencji dla klubu z Detroit! Trzy pechowe przegrane w rozmiarze 2:4 z odpowiednio Miami, Cleveland i Boston pozostawiły spory uraz na wszystkich związanych z organizacją Pistons. Zmienił się trener, po części zmieniła się też kadra, a ci którzy zostali wciąż mieli w pamięci to, że byli o krok od spełnienia swoich marzeń czyli awansu do Wielkich Finałów NBA. Od tego czasu Detroit Pistons znaleźli się w lekkim cieniu. Wszystko jednak zaczyna wracać do normy co czarno na białym potwierdzają liczby. W sezonie 2009-10 ekipa z miasta motoryzacji wygrała 32% spotkań, rok później 36%, w ubiegłym roku 38% aby w tym znów wygrywać mecze na poziomie 38%. Można zapytać - a gdzie postęp względem ubiegłego roku? Pamiętajmy, że sezon wciąż trwa. Pistons mieli bardzo trudny terminarz na początku sezonu, teraz będzie już z górki. Po słabym początku Detroit wkroczyli w końcu na zwycięzką ścieżkę wygrywając 4 mecze z rzędu m.in gromiąc Miami Heat! Pokuszę się o stwierdzenie, że Pistons to najbardziej lekceważona drużyna ligi. Aktualny bilans może nie robi wrażenia, ale to dlaczego jest taki słaby ma swoje powody. Jak wcześniej wspomniałem bardzo trudny terminarz na początku sezonu przyniósł kilka porażek. Istotną stratą była również kontuzja Rodneya Stuckeya, gwiazdy NBA i jednego z najlepszych korzykarzy na swojej pozycji. Zanim doszło do kontuzji i bólu fizycznego koszykarz cierpiał katusze w swojej głowie. Po słabym wejściu w sezon jego drużyny czarnoskóry młokos szukał tylko sposobu jak wyrwać się ze stolicy Michigan i zaciągnąć się do pracy w innym klubie. Swoją słabą postawą próbował nawet wymusić wymianę na władzach swojego klubu. Być może nie powinienem ujawniać tych faktów publicznie ale takie są gorzkie fakty dla ekipy z Detroit. Władze klubu ani jednak myślały o oddaniu swojej gwiazdy. W klubie z tygodnia na tydzień zaczynało dziać się coraz lepiej, Stuckey zrozumiał, że jest Tłokiem i musi godnie reprezentować klub, w drużynie wytworzyła się chemia podobna do tej jaką mogliśmy ogladać za czasów Bad Boys. Cała układanka zaczęła doskonale działać. Dziś wieczorem gospodarze hali Palace of Auburn Hills staną przed szansą na wygranie piątego z rzędu meczu. Niektórzy może popukają się w głowę jednak twierdzę, że Pistons są na dobrej drodze do awansu do playoffs. Dużo łatwiejszy terminarz, znakomita gra będą przynosiły kolejne wygrane. Mamy za sobą dopiero 1/3 sezonu zasadniczego. Dlaczego twierdzę, że Pistons bez problemu poradzą sobie dziś z rywalami jakimi są Rysie z Północnej Karoliny a mowa oczywiście o Charlotte? Bobcats to największe pośmiewisko ze wszystkich lig zawodowych w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że mało kto w tej organizacji wie co tak naprawde się dzieje i gdzie zmierza licha łódź o nazwie Charlotte Bobcats. Drużyna która jeszcze niedawno notowała prawie 20 porażek z rzędu, w dziwnych okolicznościach zwyciężyła w Chicago Bulls i to aż 10 punktami. Wiele osób może pomyśleć - kiedyś przełamanie musiało przyjść i przyszło. Niestety wszystko nie wygląda tak kolorowo jak się wydaje. Posiadanie tak słabych drużyn w lidze nie jest na ręke władzom NBA a szczególnie Żydowi z urodzenia - Davidowi Sternowi. To co teraz powiem to tylko moja opinia i od razu mówię, że nie biorę za nią żadnej odpowiedzialności prawnej - podejrzewam jednak, że Bobcats zwyciężyli w Chicago w niezbyt uczciwych okolicznościach. Każdy kto "siedzi" w NBA głębiej tak jak ja i posiada kontakty z otoczenia, wie, że coś na rzeczy jest. Niektórzy z Was mogą już w tym miejscu wiedzieć co mam na myśli. A co mam na myśli? Właścicielem Bobcats jest słynny Michael Jordan, najlepszy koszykarz epoki, jeden z najbogatszych sportowców na świecie. Zapytam nieśmiało - w jakim klubie przez prawie całą karierę grał MJ? No właśnie. Odpuszczenie jednego meczu dla Chicago Bulls wielkiej szkody temu klubowi nie wyrządza, dla nich celem jest awans do playoffów i tam z Derrickiem Rosem zrobienie "nowego otwarcia". Dla Bobcats wygrana była jak tlen. Do hali zaczeli powracać kibice. Tego potrzebowała organizacja i Michael Jordan. Po wygranej w Chicago przyszedł mecz we własnej hali z tragicznym Cleveland Cavaliers. I oczywiście będąc faworytem Bobcats ten przegrali. Bobcats z bilansem 8-24 nie są najgorszą ekipą ligi tylko dlatego, że mają zaległe mecze do rozegrania. Drużyna z Północnej Karoliny to drużyna po prostu słaba, bez gwiazd, bez zgrania, bez dobrego trenera, bez kibiców. Mimo dwóch wysokich picków (wyborów) w dwóch draftach z rzędu Rysie wybrali takich zawodników, że wciąż są najgorszą drużyną ligi. Jak widać oprócz tego wszystkiego co wymieniłem wyżej "firma" MJ'a nie posiada nawet odpowiedzialnych ludzi mających pojęcie o sporcie. Cóż, nie widzę innego rozstrzygnięcia niż wysoka wygrana gospodarzy. Stawkuję swój typ całym kapitałem będąc pewnym zwycięśtwa Tłoków z Detroit. Do usłyszenia.
Archiwum typów: http://forum.bukmacherskie.com/search.php?searchid=5583151
Detroit Pistons - Charlotte Bobcats - typ: 1 @ 1.22 - bet365 - 10/10
NBA - Sezon 2012/2013 - 7/7 - SKUTECZNOŚĆ: 100% .
Po kolejnym niezagrożonym zwycięstwie powracam z nowym typem. Dziś na całym świecie obchodzone jest święto Trzech Króli z tego też powodu NBA zaserwowała nam jedynie 5 spotkań. Moją uwagę przyciągnął mecz rozpoczynający się o godzinie 1:35 czasu centralnie polskiego pomiędzy Detroit Pistons a Charlotte Bobcats. Tym razem kurs będzie dość wysoki. Zdecydowałem się powierzyć cały mój kapitał miejscowym Tłokom z jednego z najpiękniejszych miast Stanów Zjednoczonych a mowa oczywiście o stolicy stanu Michigan, światowej stolicy motoryzacji jaką jest miasto Detroit. Myślę, że osoby śledzące moje typy przyzwyczaiły się już do faktu, że praktycznie wszystkie moje typowania to żerowanie na pomyłkach nieroztropnych oddsmakerów. Nie inaczej jest dziś. Kurs 1.22 wystawiony na trzykrotnego mistrza NBA to chyba lekka pomyłka, tymbardziej jeśli spojrzymy kto stanie po drugiej stronie kosza. Zacznijmy jednak od początku. Detroit Pistons - ten nazwy nikomu raczej przedstawiać nie trzeba, jedna z najciekawszych drużyn NBA ostatniej dekady. Obecnie nierzadko wyśmiewana przez koszykarskich świeżaków których znajomość NBA ogranicza się do 2-3 lat wstecz. Nie można na to pozwolić. Przez 29 lat a mówiąc dokładniej sezonów najlepszej ligi świata Tłoki tylko 5 razy nie znalazły się w rozgrywkach postseason czyli playoffs. Czterokrotne wygranie dywizji centralnej z rzędu w latach 2004-2008. Potem drużyna popadła w tarapaty, organizacyjne, finansowe i kadrowe. Z klubu odszedł trener Flip Saunders który był autorem 3 z rzędu finałów konferencji dla klubu z Detroit! Trzy pechowe przegrane w rozmiarze 2:4 z odpowiednio Miami, Cleveland i Boston pozostawiły spory uraz na wszystkich związanych z organizacją Pistons. Zmienił się trener, po części zmieniła się też kadra, a ci którzy zostali wciąż mieli w pamięci to, że byli o krok od spełnienia swoich marzeń czyli awansu do Wielkich Finałów NBA. Od tego czasu Detroit Pistons znaleźli się w lekkim cieniu. Wszystko jednak zaczyna wracać do normy co czarno na białym potwierdzają liczby. W sezonie 2009-10 ekipa z miasta motoryzacji wygrała 32% spotkań, rok później 36%, w ubiegłym roku 38% aby w tym znów wygrywać mecze na poziomie 38%. Można zapytać - a gdzie postęp względem ubiegłego roku? Pamiętajmy, że sezon wciąż trwa. Pistons mieli bardzo trudny terminarz na początku sezonu, teraz będzie już z górki. Po słabym początku Detroit wkroczyli w końcu na zwycięzką ścieżkę wygrywając 4 mecze z rzędu m.in gromiąc Miami Heat! Pokuszę się o stwierdzenie, że Pistons to najbardziej lekceważona drużyna ligi. Aktualny bilans może nie robi wrażenia, ale to dlaczego jest taki słaby ma swoje powody. Jak wcześniej wspomniałem bardzo trudny terminarz na początku sezonu przyniósł kilka porażek. Istotną stratą była również kontuzja Rodneya Stuckeya, gwiazdy NBA i jednego z najlepszych korzykarzy na swojej pozycji. Zanim doszło do kontuzji i bólu fizycznego koszykarz cierpiał katusze w swojej głowie. Po słabym wejściu w sezon jego drużyny czarnoskóry młokos szukał tylko sposobu jak wyrwać się ze stolicy Michigan i zaciągnąć się do pracy w innym klubie. Swoją słabą postawą próbował nawet wymusić wymianę na władzach swojego klubu. Być może nie powinienem ujawniać tych faktów publicznie ale takie są gorzkie fakty dla ekipy z Detroit. Władze klubu ani jednak myślały o oddaniu swojej gwiazdy. W klubie z tygodnia na tydzień zaczynało dziać się coraz lepiej, Stuckey zrozumiał, że jest Tłokiem i musi godnie reprezentować klub, w drużynie wytworzyła się chemia podobna do tej jaką mogliśmy ogladać za czasów Bad Boys. Cała układanka zaczęła doskonale działać. Dziś wieczorem gospodarze hali Palace of Auburn Hills staną przed szansą na wygranie piątego z rzędu meczu. Niektórzy może popukają się w głowę jednak twierdzę, że Pistons są na dobrej drodze do awansu do playoffs. Dużo łatwiejszy terminarz, znakomita gra będą przynosiły kolejne wygrane. Mamy za sobą dopiero 1/3 sezonu zasadniczego. Dlaczego twierdzę, że Pistons bez problemu poradzą sobie dziś z rywalami jakimi są Rysie z Północnej Karoliny a mowa oczywiście o Charlotte? Bobcats to największe pośmiewisko ze wszystkich lig zawodowych w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że mało kto w tej organizacji wie co tak naprawde się dzieje i gdzie zmierza licha łódź o nazwie Charlotte Bobcats. Drużyna która jeszcze niedawno notowała prawie 20 porażek z rzędu, w dziwnych okolicznościach zwyciężyła w Chicago Bulls i to aż 10 punktami. Wiele osób może pomyśleć - kiedyś przełamanie musiało przyjść i przyszło. Niestety wszystko nie wygląda tak kolorowo jak się wydaje. Posiadanie tak słabych drużyn w lidze nie jest na ręke władzom NBA a szczególnie Żydowi z urodzenia - Davidowi Sternowi. To co teraz powiem to tylko moja opinia i od razu mówię, że nie biorę za nią żadnej odpowiedzialności prawnej - podejrzewam jednak, że Bobcats zwyciężyli w Chicago w niezbyt uczciwych okolicznościach. Każdy kto "siedzi" w NBA głębiej tak jak ja i posiada kontakty z otoczenia, wie, że coś na rzeczy jest. Niektórzy z Was mogą już w tym miejscu wiedzieć co mam na myśli. A co mam na myśli? Właścicielem Bobcats jest słynny Michael Jordan, najlepszy koszykarz epoki, jeden z najbogatszych sportowców na świecie. Zapytam nieśmiało - w jakim klubie przez prawie całą karierę grał MJ? No właśnie. Odpuszczenie jednego meczu dla Chicago Bulls wielkiej szkody temu klubowi nie wyrządza, dla nich celem jest awans do playoffów i tam z Derrickiem Rosem zrobienie "nowego otwarcia". Dla Bobcats wygrana była jak tlen. Do hali zaczeli powracać kibice. Tego potrzebowała organizacja i Michael Jordan. Po wygranej w Chicago przyszedł mecz we własnej hali z tragicznym Cleveland Cavaliers. I oczywiście będąc faworytem Bobcats ten przegrali. Bobcats z bilansem 8-24 nie są najgorszą ekipą ligi tylko dlatego, że mają zaległe mecze do rozegrania. Drużyna z Północnej Karoliny to drużyna po prostu słaba, bez gwiazd, bez zgrania, bez dobrego trenera, bez kibiców. Mimo dwóch wysokich picków (wyborów) w dwóch draftach z rzędu Rysie wybrali takich zawodników, że wciąż są najgorszą drużyną ligi. Jak widać oprócz tego wszystkiego co wymieniłem wyżej "firma" MJ'a nie posiada nawet odpowiedzialnych ludzi mających pojęcie o sporcie. Cóż, nie widzę innego rozstrzygnięcia niż wysoka wygrana gospodarzy. Stawkuję swój typ całym kapitałem będąc pewnym zwycięśtwa Tłoków z Detroit. Do usłyszenia.