>>>BETFAN - TRIUMF BONUSA NAD BOOSTEM <<<<
>>> BETCLIC - ZAKŁAD BEZ RYZYKA DO 50 ZŁ + GRA BEZ PODATKU!<<<
>>> FUKSIARZ - ZERO RYZYKA 100% DO 50 ZŁ. ZWROT W GOTÓWCE!<<<

NBA czysty zysk z EloPeja

Status
Zamknięty.
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Komentowanie dozwolone.
Archiwum typów: http://forum.bukmacherskie.com/search.php?searchid=5583151



Detroit Pistons - Charlotte Bobcats - typ: 1 @ 1.22 - bet365 - 10/10
NBA - Sezon 2012/2013 - 7/7 - SKUTECZNOŚĆ: 100% .
Po kolejnym niezagrożonym zwycięstwie powracam z nowym typem. Dziś na całym świecie obchodzone jest święto Trzech Króli z tego też powodu NBA zaserwowała nam jedynie 5 spotkań. Moją uwagę przyciągnął mecz rozpoczynający się o godzinie 1:35 czasu centralnie polskiego pomiędzy Detroit Pistons a Charlotte Bobcats. Tym razem kurs będzie dość wysoki. Zdecydowałem się powierzyć cały mój kapitał miejscowym Tłokom z jednego z najpiękniejszych miast Stanów Zjednoczonych a mowa oczywiście o stolicy stanu Michigan, światowej stolicy motoryzacji jaką jest miasto Detroit. Myślę, że osoby śledzące moje typy przyzwyczaiły się już do faktu, że praktycznie wszystkie moje typowania to żerowanie na pomyłkach nieroztropnych oddsmakerów. Nie inaczej jest dziś. Kurs 1.22 wystawiony na trzykrotnego mistrza NBA to chyba lekka pomyłka, tymbardziej jeśli spojrzymy kto stanie po drugiej stronie kosza. Zacznijmy jednak od początku. Detroit Pistons - ten nazwy nikomu raczej przedstawiać nie trzeba, jedna z najciekawszych drużyn NBA ostatniej dekady. Obecnie nierzadko wyśmiewana przez koszykarskich świeżaków których znajomość NBA ogranicza się do 2-3 lat wstecz. Nie można na to pozwolić. Przez 29 lat a mówiąc dokładniej sezonów najlepszej ligi świata Tłoki tylko 5 razy nie znalazły się w rozgrywkach postseason czyli playoffs. Czterokrotne wygranie dywizji centralnej z rzędu w latach 2004-2008. Potem drużyna popadła w tarapaty, organizacyjne, finansowe i kadrowe. Z klubu odszedł trener Flip Saunders który był autorem 3 z rzędu finałów konferencji dla klubu z Detroit! Trzy pechowe przegrane w rozmiarze 2:4 z odpowiednio Miami, Cleveland i Boston pozostawiły spory uraz na wszystkich związanych z organizacją Pistons. Zmienił się trener, po części zmieniła się też kadra, a ci którzy zostali wciąż mieli w pamięci to, że byli o krok od spełnienia swoich marzeń czyli awansu do Wielkich Finałów NBA. Od tego czasu Detroit Pistons znaleźli się w lekkim cieniu. Wszystko jednak zaczyna wracać do normy co czarno na białym potwierdzają liczby. W sezonie 2009-10 ekipa z miasta motoryzacji wygrała 32% spotkań, rok później 36%, w ubiegłym roku 38% aby w tym znów wygrywać mecze na poziomie 38%. Można zapytać - a gdzie postęp względem ubiegłego roku? Pamiętajmy, że sezon wciąż trwa. Pistons mieli bardzo trudny terminarz na początku sezonu, teraz będzie już z górki. Po słabym początku Detroit wkroczyli w końcu na zwycięzką ścieżkę wygrywając 4 mecze z rzędu m.in gromiąc Miami Heat! Pokuszę się o stwierdzenie, że Pistons to najbardziej lekceważona drużyna ligi. Aktualny bilans może nie robi wrażenia, ale to dlaczego jest taki słaby ma swoje powody. Jak wcześniej wspomniałem bardzo trudny terminarz na początku sezonu przyniósł kilka porażek. Istotną stratą była również kontuzja Rodneya Stuckeya, gwiazdy NBA i jednego z najlepszych korzykarzy na swojej pozycji. Zanim doszło do kontuzji i bólu fizycznego koszykarz cierpiał katusze w swojej głowie. Po słabym wejściu w sezon jego drużyny czarnoskóry młokos szukał tylko sposobu jak wyrwać się ze stolicy Michigan i zaciągnąć się do pracy w innym klubie. Swoją słabą postawą próbował nawet wymusić wymianę na władzach swojego klubu. Być może nie powinienem ujawniać tych faktów publicznie ale takie są gorzkie fakty dla ekipy z Detroit. Władze klubu ani jednak myślały o oddaniu swojej gwiazdy. W klubie z tygodnia na tydzień zaczynało dziać się coraz lepiej, Stuckey zrozumiał, że jest Tłokiem i musi godnie reprezentować klub, w drużynie wytworzyła się chemia podobna do tej jaką mogliśmy ogladać za czasów Bad Boys. Cała układanka zaczęła doskonale działać. Dziś wieczorem gospodarze hali Palace of Auburn Hills staną przed szansą na wygranie piątego z rzędu meczu. Niektórzy może popukają się w głowę jednak twierdzę, że Pistons są na dobrej drodze do awansu do playoffs. Dużo łatwiejszy terminarz, znakomita gra będą przynosiły kolejne wygrane. Mamy za sobą dopiero 1/3 sezonu zasadniczego. Dlaczego twierdzę, że Pistons bez problemu poradzą sobie dziś z rywalami jakimi są Rysie z Północnej Karoliny a mowa oczywiście o Charlotte? Bobcats to największe pośmiewisko ze wszystkich lig zawodowych w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że mało kto w tej organizacji wie co tak naprawde się dzieje i gdzie zmierza licha łódź o nazwie Charlotte Bobcats. Drużyna która jeszcze niedawno notowała prawie 20 porażek z rzędu, w dziwnych okolicznościach zwyciężyła w Chicago Bulls i to aż 10 punktami. Wiele osób może pomyśleć - kiedyś przełamanie musiało przyjść i przyszło. Niestety wszystko nie wygląda tak kolorowo jak się wydaje. Posiadanie tak słabych drużyn w lidze nie jest na ręke władzom NBA a szczególnie Żydowi z urodzenia - Davidowi Sternowi. To co teraz powiem to tylko moja opinia i od razu mówię, że nie biorę za nią żadnej odpowiedzialności prawnej - podejrzewam jednak, że Bobcats zwyciężyli w Chicago w niezbyt uczciwych okolicznościach. Każdy kto &quot;siedzi&quot; w NBA głębiej tak jak ja i posiada kontakty z otoczenia, wie, że coś na rzeczy jest. Niektórzy z Was mogą już w tym miejscu wiedzieć co mam na myśli. A co mam na myśli? Właścicielem Bobcats jest słynny Michael Jordan, najlepszy koszykarz epoki, jeden z najbogatszych sportowców na świecie. Zapytam nieśmiało - w jakim klubie przez prawie całą karierę grał MJ? No właśnie. Odpuszczenie jednego meczu dla Chicago Bulls wielkiej szkody temu klubowi nie wyrządza, dla nich celem jest awans do playoffów i tam z Derrickiem Rosem zrobienie &quot;nowego otwarcia&quot;. Dla Bobcats wygrana była jak tlen. Do hali zaczeli powracać kibice. Tego potrzebowała organizacja i Michael Jordan. Po wygranej w Chicago przyszedł mecz we własnej hali z tragicznym Cleveland Cavaliers. I oczywiście będąc faworytem Bobcats ten przegrali. Bobcats z bilansem 8-24 nie są najgorszą ekipą ligi tylko dlatego, że mają zaległe mecze do rozegrania. Drużyna z Północnej Karoliny to drużyna po prostu słaba, bez gwiazd, bez zgrania, bez dobrego trenera, bez kibiców. Mimo dwóch wysokich picków (wyborów) w dwóch draftach z rzędu Rysie wybrali takich zawodników, że wciąż są najgorszą drużyną ligi. Jak widać oprócz tego wszystkiego co wymieniłem wyżej &quot;firma&quot; MJ&#39;a nie posiada nawet odpowiedzialnych ludzi mających pojęcie o sporcie. Cóż, nie widzę innego rozstrzygnięcia niż wysoka wygrana gospodarzy. Stawkuję swój typ całym kapitałem będąc pewnym zwycięśtwa Tłoków z Detroit. Do usłyszenia.
 
Otrzymane punkty reputacji: +30
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
San Antonio Spurs - Los Angeles Lakers - typ: 1 @ 1.05 - bet365 - 10/10
Niestety poprzedni typ okazał się trefny. Detroit Pistons po bardzo dziwnym meczu i w bardzo niejasnych okolicznościach ulegli na własnym obiekcie a mowa oczywiście o słynnym &quot;The Palace&quot; (Pałac) Charlotte Bobcats. Oszczędzę gorzkich słów pod adresem ekipy Michaela Jordana, ale chyba wszyscy wiemy, że znów jest coś na rzeczy a mówiąc dosadniej znów prawdopodobnie zadecydowały grube pieniądze właściciela klubu z Charlotte niż umiejętności jego podopiecznych które są mizerne. Tyle. W połowie meczu wyczułem co jest na rzeczy i stawiając pieniądze na remis udało się wyjść na lekki plus całkowicie niwelując straty. Niestety zwycięski &quot;streak&quot; czyli serial został przerwany. Zakasamy jednak rękawy i nauczeni tym, że NBA to wielkie pieniądze a więc też mafia, bierzemy się do jeszcze cięższej pracy.
Podróżując wczorajszej nocy samolotem było mi przykro, że sport którego jestem entuzjastą znów przegrał z pieniędzmi. Postanowiłem jednak zajrzeć do zaoferowania będą mieli bukmacherzy na dzisiejszą noc. I w oko wpadł mi znakomity typ. Tym razem nie jest to pomyłka oddsmakerów a prawdopodobnie świadoma zagrywka tzw. Vegas. Przejdźmy jednak do konkretów. Kurs 1.05 na drużynę która w tym sezonie niszczy każdego rywala czy to u siebie czy na wyjeździe? Grające w San Antonio tzw. Big Tri (wielka trójka) a mowa oczywiście o trio Duncan-Ginobili-Parker to już wiekowi zawodnicy. Choć publicznie nikt tego nie powie, otoczenie NBA którego jestem blisko zgodnie twierdzi, że to ostatni sezon w lidze dla tych koszykarzy. Jest więc to ostatnia szansa na zdobycie wymarzonych złotych medali NBA. Koszykarze z San Antonio notują znakomitą serię wygranych demolując kolejnych rywali. Dziś do hali w Teksasie a mowa rzecz jasna o AT&amp;T Arena przejeżdza drużyna której w lidze nienawidzi każdy. Będąc dość często w Stanach mogę powiedzieć, że Lakers dla przeciętnego Amerykanina to to samo co Legia dla polskiego kibica. Jedno jest więc pewne - Spurs będą chcieli wygrać ten mecz więc z pewnością go wygrają. Jak już wspomniałem po drugiej stronie kosza znajdą się dziś Jeziorowcy z Miasta Aniołów, stolicy słonecznej stanu Kalifornia, Los Angeles. No cóż, wszyscy wiemy jak nierówną drużyną są w tym sezonie Lakers. Bukmacherzy wystawiając kurs na to spotkanie kolejny (który to już?) raz popisali się swoją niekompetencją. Dlaczego? W składzie włoskiego wirtuoza koszykówki a mowa oczywiście o Miku Di Antonim zabraknie dziś aż 4 zawodników. Wśród nich są popularne &quot;Twin Towers&quot; czyli Dwight Howard i Paul Gasol. Lakers wyjdą więc na parkiet bez zawodnika na pozycji 5. Aż boję się pomyśleć ile punktów zdobędzie w tym przypadku Tim Duncan który w każdej akcji będzie siał sputoszenie pod koszem przyjezdnych. Innym ważnym faktem o którym zapominają bukmacherzy jest to, że Lakers wczorajszej nocy grali mecz. Co gorsza, nie musieli podróżować gdyż grali go także w Teksasie. Co to oznacza? Tacy zawodnicy jak Metta World Peace czy Kobe Bryant to gwarancja świetnej zabawy. Z pewnością ekipie Lakers udało się wymknąć w nocy na kilka głębszych. Kolejna rzecz. Osłabieni Lakers grali wczoraj z Houston Rockets, mecz praktycznie do końca był na styku, nie było więc mowy o odpoczynku dla kogokolwiek. Ogromna ilość rzutów oddana przez każdego zawodnika z pewnością dziś będzie do wyczucia w ich mięśniach. Da się też ją wyczuć w pomeczowych statystykach. Myślę, że taki kurs to podpucha Vegas które wiedząc jak na nazwę Los Angeles Lakers reagują gracze chce jeszcze podbić kurs na San Antonio Spurs. Jestem pewny wygranej miejscowych i pobieram ten mecz całym swoim okazałym bankrollem. Pozdrawiam.
 
Otrzymane punkty reputacji: +12
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Denver Nuggets - Sacramento Kings - typ: 1 @ 1.07 - bet365 - stawka: 10/10
W końcu udało się wygospodarować trochę czasu aby podzielić się z Wami swoim typem. Niestety loty na trasie Warszawa-Londyn-Waszyngton zajmują tyle czasu, że zostaje go już tylko na sen. Dziś na przysłowiową tapetę biorę spotkanie Denver Nuggets czyli popularnych Skrzydełek oraz Sacramento Kings a właściwie już Seattle Kings. Wszystkich fanów NBA zmroziła w ubiegłym tygodniu informacja o sprzedaży klubu z Sacramento. Zasłużony dla rozwoju całej ligi klub z dnia na dzień przestanie istnieć a dokładniej na początku kolejnego roku rozgrywek. Do NBA dołączy ekipa Seattle Kings. Smutne jest to, że ekipę z tradycjami zastąpi team z miasta gdzie nie ma i nie będzie klumatu na koszykówkę. Seattle to przede wszystkim futbol amerykański. Nie wydaje mi się, żeby mieszkańcy Seattle przyjęli ciepło nowy projekt, a jeśli nawet, to z pewnością sporo wody upłynie w Mississippi zanim &quot;nauczą&quot; się oni koszykówki. Zostawmy jednak Seattle Kings a skupmy się na dzisiejszym meczu w którym to jeszcze zagrają Królowie z Sacramento. Zamieszenie związane z przeniesieniem wpłynęło na wszystkich kibiców NBA ale jak widać jeszcze większy wpływ wywarło na bukmacherów. Widać jak małe pojęcie o NBA mają angielscy bukmacherzy spod marki Bet365. Denver Nuggets, mało kto wie, że miasto gospodarzy dzisiejszego meczu nieoficjalnie nazywane jest przez kąśliwych &quot;Mile High City&quot; co po polsku oznacza &quot;miasto na wysokości kilometrów&quot;. Co ciekawe, w przysłowiu tym znajduje się ziarno prawny. Denver to bowiem najwyżej położone miasto spośród wszystkich miast Stanów Zjednoczonych. Dlaczego o tym piszę na forum bukmacherskim? Zwariowałem? Każdy kto był kiedykolwiek w górach wie jak w takich warunkach zachowuje się ludzkie ciało. Bóle głowy, trudności w oddychaniu czy szybkie łapanie zadyszki. Czym jest jednak kilkaset metrów które posiadają nasze rodzime szczyty w obliczu kilometrów na jakich położone jest miasto Denver. Skład miejscowych Nuggets jest niezły, to prawda, ale czy wystarczająco dobry na taki bilans? Oczywiście, że nie. Duży wpływ na ich wygrane mają właśnie nietypowe warunki atmosferyczne w mieście a także na hali. Władze NBA nie widzą w tym nic złego. Czy problemem byłaby gra np. na przedmieściach Denver (Colorado) które znajdują sie dużo niżej niż downtown? Nie. Ale władze klubu wiedzą, że położenie geograficzne to ich dodatkowy as z rękawa. Zobaczmy na skład Skrzydeł. Andre Miller, doświadczony lis który z niejednego pieca chleb jadł, Andre Igouodala który wychowywał się pod okiem samego AI a mowa oczywiście o legendzie 76ers Allenie Iversonie czy Kenneth Faried, najlepszy po Howardzie i Gortacie podkoszowy (center) ligi. Skład uzupełniają ekscentryczny i w opini wielu, niecałkiem zdrowy psychicznie JaWale McGee. Jak już wcześniej wspomniałem, być może nie ma tu gwiazd a skład jako całość nie imponuję jednak są to typowi solidni rzemieślnicy. Ich umiejętności być może nie są wystarczające aby wygrywać z takimi dream teamami jak Heat, Pistons czy Lakers ale na Kings wystarczają i to z zapasem. Skoro już o przyjezdnych mowa. Drużyna rozbita psychicznie wiadomością o przeprowadzce przegrywa mecz za meczem. Przeniesienie klubu do Seattle oznacza utratę kontaktu z rodzinami, żonami, dziećmi, przyjaciółmi, wyjazd z ukochanego miasta jakim dla wszystkich koszykarzy graczy w purpurowych koszulkach jest Sacramento. W takich chwilach koszykówka schodzi na dalszy plan. I tak było w ostatnich meczach. Podczas gdy przez sporą część meczu Królowie prowadzili z tragicznymi Phoelix Suns w końcówcę całkowicie stanęli i ostatecznie zostali rozbici przez Słońca z Arizony. Będąc gospodarzem i grając z najgorszą ekipą ligi ulegli im ogromną różnicą punktów, czy dziś grając w Denver, przy niekorzystnych dla gry w basket warunkach atmosferycznych będą w stanie pokonać gospodarzy? Nie ma takiej możliwości. Podsumowując. Królowie do drużyna młoda z której Królowie z Seattle będą mieli jeszcze spory pożytek, dziś jednak ich młode organizmy mogą mieć problemy z grą w rozrzedzonym powietrzu. Jak wszyscy wiemy Denver Nuggets to ekipa która nigdy nie odpuszcza i zawsze do końca dokręcą przysłowiową śróbę. Podczas gdy większość teamów odpuszcza ostatnią akcję i 24 sekundy poświęca na pożegnanie się z sędziami, Skrzydła często próbują zdobyć dodatkowe punkty. Jestem przekonany, że dziś litości w Denver nie będzie i przewiduję ok. 30-40 punktowe zwycięstwo miejscowych. Stawkuję typ całym swoim okazałym kapitałem i spokojny o wynik szykuję się do porannego lotu. Pozdrawiam i do usłyszenia!
 
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
East Coast - West Coast - typ: under 296 pkt @ 1.90 - Bet365 - 10/10
Ostatnimi dniami liga NBA pauzuje czego powodem jest All Star Week czyli popularny tydzień gwiazd czyli spotkanie najlepszych koszykarzy ligi. Koszykówka schodzi na dalszy plan a najważniejsza w tym wszystkim jest zabawa, tym bardziej jeśli zawody odbywają się w Houston Texas czyli najbardziej imprezowym mieście Stanów Zjednoczonych obok Las Vegas czy Miami. Jako, że dane mi będzie ogladać dzisiejszy mecz na ż‫ywo w telewizji, postanowiłem pokusić się o typ. Jako że śledzę tygodnie gwiazd już od kilkunastu lat i w tej dziedzinie jestem ekspertem spodziewałem się, że bukmacherzy pokuszą się o wystawienie wysokiej linii punktowej na tzw. under/over czyli zakład na próg punktowy w meczu. Gdy na wielkim palmtopie wyświetliły się liczby włosy dosłownie stanęły mi dęba. Każdy kto choć trochę interesuje się koszykówką wie, że takie mecze jak dziś to mniejsza obrona a większe show, ale linia jaką wystawili oddsmakerzy Bet365 zakrawa na kpinę. 296 punktów w meczu koszykarskim? Jak ma się to do linii 180, 190 wystawianych podczas normalnych, regularnych spotkań NBA? Czy fakt, że jest to tylko mecz towarzyski oznacza, że gwiazdy NBA rzucą aż 106 punktów więcej niż normalnie? Ktoś kto wydał zgodę na taką linię ewidentnie postradał zmysły i wystawił się na pogrom przez graczy. All-Star Week Game to wielkie show, co do tego trzeba się zgodzić, mniejsza obrona, fakt. Ale dzisiejszej nocy stężenie gwiazd w parkiecie wyniesie nie mniej nie więcej jak 100%. Wśród zawodników są pary które szczerze się nienawidzą i wcale tego nie ukrywają. Kevin Garnett i Carmelo Anthony, Lebron James i Kobe Bryant, Kevin Durant i James Harden. Wymieniać można tak w nieskończoność. Każdemu z nich będzie zależało żeby wkręcić rywala w parkiet i ośmieszyć przed ogromną publicznością na hali i w telewizorach porównywalną z liczbą osób śledzących SuperBowl czyli finał ligi rugby. Kolejna sprawa to zmęczenie. To już trzeci dzień rywalizacji. Niektórzy zawodnicy brali udział w konkursach które wbrew pozorom są niezwykle męczące. Innym faktem ukrywanym przez ligę i samych zawodników jest to co robią gdy nie ma ich na hali. Wystarczyło wczorajszego wieczora spojrzeć jak świetnie bawili się Lebron James czy Kobe Bryant mimo, że na parkiecie ich zabrakło. Nie muszę chyba przekonywać jak równie świetnie bawili się wieczorem, po opuszczeniu hali, w tak rozrywkowym mieście jak Houston. Głównym wydarzeniem dzisiejszego wieczoru będzie jubileusz 50 lat najlepszego koszykarza dekady, Michaela Jordana. Słynny MJ podczas nieobecności Dericka Rose rozważa powrót do ligi. Dzisiejszy mecz ma być prezentem dla czarnoskórego zawodnika, z pewnością nie chciałby on oglądać akcji jak z treningu, czyli samych rajdów na pusty kosz. Zawodnicy dużą uwagę będą dziś przywiązywać do obrony aby sprawić radość ich idolowi z dzieciństwa który co ciekawe będzie obecny dziś na hali. Skoro już mowa o hali. To już trzeci raz kiedy gospodarzem tygodnia gwiazd jest Houston. W tak ważnym dla nas wszystkich roku 1989 w słynnej hali Astrodome padło 277 punktów. Wiele lat później, gdy koszykówka stała się zupełnie inną grą, w 2006 roku padło tych punktów zaledwie 242. Jak widać publiczność w Houston spragniona jest oglądania solidnej obrony co udowodniła w roku 1989, 2006 ale także 2013 a dokładnie w piątek gdy cała hala wygwizdała schodzących do szatni zawodników za nudne widowisko jakie stworzyli. Jeśli dziś nie zobaczymy czegoś ciekawszego mogą posypać się nawet butelki. Myślę, że nikt by tego nie chciał. Wczorajsza noc z pewnością dała się we znaki wszystkim koszykarzom którzy wystąpią w dzisiejszym meczu. Gra z dobrze nam wszystkim znanym syndromem nie sprzyja celności i szybkości. Nie mam żadnych wątpliwości co do wyniku tego zakładu i kolejny raz w tym sezonie stawkuję go całym swoim okazałym bankrollem. Z góry zaznaczam, że linia prawdopodobnie zostanie w ciągu kilkunastu minut od napisania tego posta obniżona z powodu mojego zakładu. Wciąż będzie to jednak znakomita opcja na prawie podwojetnie swojej stawki. Zachęcam do gry i życzę udanej zabawy dziś wieczorem. Pozdrawiam.
 
Otrzymane punkty reputacji: +10
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
NBA - Sezon 2013/2014 - 2/2 - SKUTECZNOŚĆ: 100%✅

Cleveland Cavaliers @ Charlotte Bobcats - typ: 1 - kurs: 1.66 - stawka 10/10 (all-in)

No cóż, zdążyłem zauważyć, że moja obecność na tym forum jest władzom serwisu nie na rękę i regularnie starają się zniechęcić mnie do dalszej ciężkiej pracy. Być może powodem są informacje ze środowiska jakie posiadam i jakimi dzielę się z użytkownikami tego forum. Nie zamierzam jednak poddawać się i chcę dalej dzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat NBA.

Wczorajszy typ na New York Knicks i przedwczorajszy na Philadelphia 76ers (niestety nie zdążyłem postawić tego zakładu choć typ na przesławne Szóstki chodził mi po głowie od wielu dni) &quot;weszły&quot; bez większych problemów. Dziś kolejna nocka w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Z powodu wolnego świątecznego piątku NBA przygotowało dla kibiców całą masę ciekawych pojedynków. Ja na tapetę tym razem wezmę pojedynek który zostanie rozegrany w Karolinie Południowej a właściwie stolicy tego regionu mianowicie Charlotte. To właśnie tam miejscowe Rysie nazywane żartobliwie przez amerykańskich kibiców Bobkami (nie muszę chyba tłumaczyć znaczenia tego słowa) podejmą rozpędzoną Kawalerię z Cleveland. Gdy tylko spojrzałem w ofertę, od razu wiedziałem co się świeci. Oddsmakerzy wykorzystując ten szczególny dzień najwyraźniej próbują zastawić pułapkę na swoich klientów. Dlaczego? Przejdźmy do argumentów.

Cleveland Cavaliers to ekipa która jeszcze niedawno walczyła o mistrzostwo NBA i była praktycznie o krok od sięgnięcia po wymarzone złote krążki. Niestety sam Lebron James nie wystarczył a złote medale zawisły na szyjach rywali. Dziś w ekipie nie ma już popularnego Lebrona, jego miejsce zajął Kyrie Irving, młody gniewny który po sukcesach w II lidze NBA (NCAAB) postanowił zgłosić się do draftu czyli konkursu w którym drużyny dobierają zawodników do swojego składu. W środowisku od dawna mówiło się, że koszykarz ten zostanie wybrany bardzo wcześnie i tak się stało. Nie mógł trafić lepiej. Po filigranowego czarnoskórego rozgrywającego sięgnęła jedna z najbardziej znanych marek w zawodowym sporcie USA. Gdy Irving zasilał skład ekipy z Cleveland, była ona w przebudowie i specjalnie przegrywała mecze, aby w kolejnych draftach (konkursach w których drużyny dobierają zawodników) móc sięgnąć po kolejnych zawodników wysokiej klasy. Choć nie mówi się o tym głośno, większość osób będących blisko ligi wie, że zadaniem popularnych Cavs (jest to przydomek ekipy ze stanu Ohio utworzony od nazwy Cleveland) było nie wygrywanie, a przegrywanie spotkań. Wszyscy dobrze pamiętamy doskonałe pierwsze połowe Kawalerii z Cleveland które stały się praktycznie znakiem rozpoznawczym tej ekipy jeśli chodzi o poprzednie sezony. Po przerwie, wychodząc z szatni, zawodnicy byli bogatsi nie tylko o dodatkowe siły ale także o rady sztabu szkoleniowego którego stanowisko było jasne - wychodzicie na parkiet bo to aby przegrać. Niestety taki jest urok tej ligi i często bardziej opłaca się przegrywać niż wygrywać mecze. W zimowej przerwie pomiędzy sezonami do ekipy dzisiejszych gości dołączyły tak znane nazwiska jak Jarrett Jack (niewiele zabrakło a biłby się o mistrzostwo NBA) czy Andrew Bynum, jeden z najlepszych, po Gortacie i Howardzie, podkoszowy ligi. Całość składu uzupełniają solidni rzemieślnicy którzy dopiero od tego roku będą mogli pokazać swoją prawdziwą siłą. Będą mogli grać &quot;na maksa&quot; do ostatniego gwizdka. Mam tu na myśli Alonzo Gee który notabene do NBA trafił z ekipy wielokrotnego mistrza Polski, Assecco Prokomu Gdynia, ale również Andersona Varejao, Diona Waitersa czy młodego gniewnego Tylera Zellera który ma zadatki na to aby już wkrótce odesłać w głęboki cień Dwighta Howarda, czy niestety, naszego rodaka, wywodzącego się z biednej łódzkiej dzielnicy z mowa oczywiście o Marcinie Gortacie. Jak sami widzicie skład prezentuje się naprawdę okazale. Gdy dołożymy do tego fakt, że od tego sezonu zawodnicy dostali zielone światło na wygrywanie, możemy mieć pewność, że po 3 punkty sięgną dziś przyjezdni z Ohio.

Poświęcę również kilka słów gospodarzom, choć tak naprawdę nie ma sensu mówić o nich czegokolwiek. Czy ekipa która przez 2 ostatnie sezony wygrała &quot;aż&quot; 28 spotkań ma szansę godnie rywalizować na równym poziomie z drużyną która jeszcze niedawno walczyła o mistrzostwo NBA? Nie sądze. Michael Jordan który notabene jest właścicielem Charlotte Bobcats, tej zimy powiedział - enough! (z ang. dosyć) i zdecydował się sięgnąć do swojej niepłytkiej przecież kieszeni po środki na nowych zawodników. Prawda jest taka, że z każdą kolejną przegraną drużyny Bobcats legenda Michaela Jordana w jakimś stopniu upada. Jeśli prowadzona przez niego ekipa dalej będzie prezentować tak żenującą formę, wkrótce o słynnym MJ nikt może już nie pamiętać. Wracająć jednak do wzmocnień. Ekipę tę zasiliło kilka nic nie znaczących nazwisk, nie licząc jednego - Al Jeffersona. Amerykańskiego wielkoluda bez dwóch zdań uznać można za lidera drużyny spod znaku Pomarańczowego Rysia. Nie wszyscy jednak wiedzą (prawdopodobnie łącznie z bukmacherami), że Jefferson jest kontuzjowany i jego występ w dzisiejszym meczu stoi pod wielkim znakiem zapytania. Nawet jeśli w nim zagra, prawdopodobnie szybko opuści parkiet. W &quot;pomalowanym&quot; czekać będzie na niego bowiem Tyler Zeller czyli prawdziwy podkoszowy zabijaka który albo &quot;przekona&quot; ciało Jeffersona, że dziś nie warto jeszcze się narażać lub po prostu wbije go w parkiet przy kolejnych zbiórkach zarówno w ofensywie (w ataku) jak i w defensywie (w obronie). Skład Bobcats uzupełniają prawdziwe koszykarskie odpadki które nie znalazłyby nawet zatrudnienia w solidnych europejskich klubach pokroju Panathinaikosu, Prokomu czy Maccabi. Mam tu na myśli Ramona Sessionsa który co chwilę traci pracę aby znów nabrać kolejny klub, Geralda Hendersona czy Codiego Zellera (nie mylić z Tylerem Zellerem). Kibice Bobcats którzy tak naprawdę nie istnieją mogą mieć nadzieję na dobre wyniki za kilka czy kilkanaście lat, gdy dojrzałym koszykarzem będzie już Kemba Walker czy Michael Kidd-Gilchrist. Obaj to bardzo uzdolnieni koszykarze który również wywodzą się z zaplecza NBA, jednak czeka ich jeszcze dużo pracy zanim staną się prawdziwymi gwiazdami. Z tego co da się usłyszeć w korytarzach na zapleczach NBA&#39;owskich hal, Michael Jordan prawdopodobnie znów zrobi wszystko aby zanotować bardzo niekorzystny wynik. Dzięki temu w drafcie będzie mógł sięgnąć po kolejnego uzdolnionego zawodnika który być może okaże się brakującym elementem układanki i pociąg o nazwie Charlotte Bobcats w końcu ruszy z dworca.

Jak widać dzisiejsze starcie śmiało określić można mianem starcia Dawida z Golumem. Naszpikowana gwiazdami ekipa Cavs Cavaliers która w końcu została spuszczona ze smyczy kontra dramatyczie słaba drużyna z Charlotte. Szczwane lisy siedzące na Malcie liczą na to, że gracze nabiorą się na bardzo wysoki kurs jaki został wystawiony na dziesiejsze spotkanie. Na pewno takich graczy znajdzie się sporo. Potraktujmy ich jako sponsorów którzy złożą się na nasze wygrane. W dzisiejszym spotkaniu kolejny raz decyduję się na postawienie całego okazałego kapitału, tym razem na drużynę Cleveland Cavaliers. Choć jutro sobota, czyli dla wielu z was (ja na szczęście mogę sypiać do której tylko mam ochotę, każdego dnia tygodnia) okazja by po całym ciężkim tygodniu w końcu móc się wyspać. Połóżcie się więc spokojnie i wybierzcie dobry film czy dobrą lekturę. W starciu rozpędzonej Kawalerii z &quot;Bobkami&quot; z Charlotte emocji nie znajdziecie.
 
Otrzymane punkty reputacji: +18
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
NBA - Sezon 2013/2014 - 2/3 - SKUTECZNOŚĆ: 75%
Skuteczność 2012/2013 - 100% (status znawca)

Houston Rockets @ Utah Jazz - typ: 1 - kurs: 1.37 - stawka 10/10 (all-in)

Wczorajszy typ okazał się trefny. Niestety kolejny raz nad sportem triumfowały interesy, kontakty i spiski. Zdecydowanie nie powinienem mówić tego na forum publicznym, ale gorycz jest tak wielka, że nie mogę odmówić sobie choćby kilku słów w tym temacie. Myślicie, drodzy forumowicze, że ekipa Charlotte Bobcats nagle stała się tak znakomitym teamem aby móc pokonać niedawnych finalistów NBA a obecnie jednych z głównych kandydatów do mistrzostwa? Bądźmy poważni. W tym miejscu ucinam wszystkie spekulacje, nie chciałbym pewnego dnia obudzić się w bagażniku ekskluzywnego samochodu. Powiem jedynie tyle - wszyscy dobrze wiemy kim jest właściciel drużyny Bobcats, jak głęboką kieszeń posiada i jak wielkie jest jego rozgoryczenie z powodu porażek. Choć przestępczy świat był wczoraj sprytniejszy ode mnie, nie dałem oszukać się do końca i w porę wyczułem pismo nosem. Dzięki temu udało mi się odzyskać część wielkiej stawki jaką przeznaczyłem na ten typ. Choć planowałem zrobić sobie małą przerwę od pracy (czyli od obstawiania), wszystkie zmieniło się gdy mimowolnie (oferta NBA ustawiona jest jako moja strona startowa) spojrzałem na to, co bukmacherzy mają co zaoferowania na dzisiejszą noc. Przetarłem oczy ze zdumienia, lecz liczby na ekranie komputera wciąż pozostawały takie same.

Bukmacherzy chyba zbyt długo świętowali wczorajszy sukces i wykiwanie mnie. Ilość alkoholu była zapewne tak spora, że dziś mamy do czynienia z prawdziwą perłą. Podjąłem decyzję, że dzisiejszy wieczór przeznaczę na jej wyłowienie. Perłą tą jest kurs na ekipę Houston Rockets. Pretendent do zdobycia mistrzowskiej korony jedzie na bliski wyjazd do Utah gdzie zmierzy się z miejscowymi Dżezmenami a mowa oczywiście o ekipie Jazz. Mecz już wkrótce dlatego argumentów tym razem będzie tylko kilka, choć mógłbym wymienić ich conajmniej kilkadziesiąt. Po pierwsze - cele. Rockets w tym sezonie będą bić się przynajmniej o finały NBA. Utah to natomiast zlepek słabych zawodników których jedynym zadaniem jest uniknięcie spadku do NCAA. Na pewno nikt nie będzie łamać sobie dziś kości skoro z wygraną w podróż do domu udadzą się koszykarze ekipy z Teksasu. Dżezmeni muszą zachować siły na drużyny ich pokroju. Zaglądając w skład gospodarzy dzisiejszego spotkania można zadać sobie pytanie - jakiej ekipy jest to skład? Anwilu Włocławek? Siarki Tarnobrzeg? Choć ciężko w to uwierzyć, jest to skład drużyny NBA. Nie ma w nim praktycznie ani jednego wartościowego czy znanego zawodnika. Bo kim są Rudy Gobert, Travis Leslie, Ian Clark czy John Lucas. Jedynymi zawodnikami od których można coś wymagać są Andris Biedrins, Jeremy Evans, Marcin Williams czy Trey Burke. Co jednak zabawne, wszyscy ci zawodnicy są kontuzjowani. Oddsmakerzy znów udowodnili, że ich wiedza w porównaniu do mojej jest zdecydowanie mniejsza. Dzięki temu możemy dziś postawić swoje pieniądze na naprawdę okazały kurs. Liderem Jazz jest Gordon Hayward któremu jednak kończy się kontakt. Kilka dni nie znalazł on wspólnego języka z działaczami Jazz w sprawie przedłużenia umowy. Oznacza to, że prawdopodobnie już wkrótce opuści on Salt Lake City i przeniesie się do innego miejsca na amerykańskiej mapie. Można więc spodziewać się dziś naprawdę przeciętnego występu z jego strony. Zagra słabo bo nie będzie mu już zalażało na zwycięstwach Utah Jazz? Nie do końca. Problemem jest matchup. O zbiórki Hayward będzie musiał walczyć, że swoim czarnoskórym kolegą, Dwightem Howardem. Jako, że mecz zbliża się wielkimi krokami, nie będę silił się na słowa, wstawie po prostu zdjęcia obu koszykarzy. Sami odpowiedzcie sobie kto będzie dziś królował na tablicach, zarówno jednej jak i drugiej. Jeśli to co powiedziałem to wciąż mało, pokuszę się jeszcze o wymienienie zawodników którzy będą dziś świadczyć o sile Rakiet z Houston. Będą to Jeremy Lin, James Harden, Chandler Parsons, Dwight Howard i Omer Asik. Każdy z nich na pewno zagra w meczu gwiazd który czeka na nas już za kilka miesięcy. W składzie znajduje się również znakomity Donatas Motiejunas który jest wychowaniem naszego rodzimego Asseco Prokomu Trefla Gdynia. Cóż, Houston Rockets to prawdziwy dream-team który rozjeżdza kolejnych rywali i pewnie zmierza do finałów NBA. Utah Jazz to natomiast słaba ekipa z wieloma kontuzjami i innymi problemami (vide kontakt Gordona Haywarda). Bukmacherzy zbyt nierozważnie podeszli do tematu zapominając, że Rakiety nie są kopciuszkiem ligi który walczy jedynie o utrzymanie. To prawdziwi pretendenci którzy dziś w nocy w śnieżnym Salt Lake City zrobią z gospodarzy prawdziwą miazgę. Stawka na ten mecz jest naprawdę spora. Nie mam żadnych obaw o końcowy wynik i po prostu kładę się wcześniej spać. Dobrej nocy i powodzenia wszystkim typerom i fanom koszykówki na najwyżśzym poziomie.

Ten pan o zbiórki powalczy



z tym panem

 
Otrzymane punkty reputacji: +15
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
NBA - Sezon 2013/2014 - 3/4
Skuteczność 2012/2013 - 100% (status znawca)

Phoenix Suns @ Oklahoma City Thunder - typ: 2 - kurs: 1.08 - stawka 10/10 (all-in)

Wczorajszy typ bez problemu wszedł. Houston Rockets zgodnie z planem rozjechali słabą ekipę z górskiego terenu Salt Lake City a mowa oczywiście o Utah i grającym w nim klubie jakim jest Jazz. Udało mi się na tym meczu zgarnąć tyle pieniędzy, że mógłbym znów zalogować się na konto bukmacherskie za kilka miesięcy. Z ciekawości zajrzałem dziś jednak do oferty aby sprawdzić co tym razem wymyślili oddsmakerzy brytyjskiego serwisu Bet365. Jak wiadomo koszykówka nie jest w Wielkiej Brytanii zbyt popularnym sportem. To może tłumaczyć dlaczego osoby wystawiające kursy popełniają tak dużo błędów przy szacowywaniu szans drużyn. Nie mam jednak zamiaru użalać się nad losem nieroztropnych bukmacherów i od razu przejdę do konkretów gdyż w ten niedzielny wieczór chciałbym poświęcić jeszcze trochę czasu swojej rodzinie przez jutrzejszym odlotem.

Dziś swoje pieniądze postanowiłem powierzyć koszykarzom Oklahoma City Thunder. Słynne Pioruny to drużyna która zawsze walczy o najwyższe cele i nie inaczej będzie w tym sezonie. Rywalem koszykarzy ze stanu Oklahoma City będzie doskonale znana polskim kibicom ekipa Phoenix Suns. Trzeba przyznać, że kurs wystawiony na przejezdnych to istny żart. Nie sądze jednak aby bukmacherom było po tym meczu do śmiechu. Taki kurs to piękny prezent z którego po prostu trzeba skorzystać. Osoby odpowiedzialne za wystawianie kursów dały się zmylić bilansem drużyny z Phoenix - 2-0. Wierzą oni, że i tym razem powalczą oni o komplet punktów. Nic bardziej mylnego. Choć oficjalnie nikt tego nie przyzna, osoby ze środowiska doskonale wiedzą co jest grane w przypadku tej drużyny. Phoenix Suns ma w tym sezonie zająć jak najniższe miejsce w ligowej tabeli tak by wystartować z dobrej pozycji w corocznym konkursie &quot;Draft&quot; i móc wylosować sobie dobrego zawodnika który przez kolejne lata może świadczyć o sile tej organizacji. Z tego też powodu Phoenix oddali na wschodnie wybrzeże naszego polskiego rodzynka a mowa oczywiście o Marcinie Gortacie. W zeszłym sezonie zrobili to sami ze Stevem Nashem który był ich wieloletnim liderem. Obecnie próżno szukać w składzie jakichkolwiek wartościowych nazwisk. Jest to zlepek młodych żółtodziobów którzy po nabraniu doświadczenia mogą stać się naprawdę niezłymi koszykarzami. Na tę chwilę są jednak zbyt słabi aby wygrywać mecze. Skąd dwa zwycięstwa Phoenix Suns na starcie tegorocznych rozgrywek? Tutaj sprawa jest również prosta. Oba te spotkania rozgrywane były w Arizonie, czyli w domowej hali. Choć nie powinienem oficjalnie publikować takich rewelacji, to stanowisko kierownictwa drużyny Phoenix Suns jest jasne. Koszykarze mają walczyć na całego w domowych meczach ze słabymi drużynami, tak aby kibice którzy zakupili karnety nie odwrócili się od tej organizacji. Jeśli chodzi o mecze wyjazdowe, Słońca mają jest po prostu przegrywać. Dziś jadą więc do Oklahoma City aby tam stoczyć pojedynek z prawdziwymi gigantami ligi. Pomijając fakt, że skład jest tak słaby, że nawet grając &quot;na poważnie&quot; nie nawiązaliby oni żadnej walki z Piorunami, to zalecenie rady nadzorczej jest proste - jedziemy tam przegrać i wracamy do domu. Poświęcę jeszcze kilka słów gospodarzom na których stronę kładę dziś naprawdę niemałą kwotę pieniędzy. Owszem, wysoko przegrali oni swoje ostatnie spotkanie. Spowodowane to było brakiem Russella Westbrooka, jednego z najlepszych dunkerów w historii NBA i zdecydowanie najlepszego point guarda w lidze. Słynny RW powraca do składu Piorunów na niedzielny pojedynek i w końcu będzie mógł wesprzeć Kevina Duranta który bez swojego kolegi gra jak dziecko we mgle. KD często wymieniany jest wśród najlepszych koszykarzy NBA, jednak prawda jest taka, że jego liczby biorą się z faktu wspólnej gry z Russellem. To on kreuje okazje dla Duranta dzięki czemu w prosty sposób może on zdobyć punkty dla swojej ekipy. Oprócz tej dwójki OTC to także legendarny Derek Fisher, Thabo Sefeolosha, skaczący niczym małpa Serge Ibaka czy człowiek o twarzy żółwia jak nazywany jest przez kąśliwych, Kendrick Perkins. Jeśli lubicie emocje, nie włączajcie dziś w swoich telewizorach przekazu z Oklahomy City. Jestem przekonany, że czeka nas nudny mecz w którym górą będą gospodarze w swojej hali pełnej dzikich kibiców. Fantastyczny kurs wystawiony przez niedoświadczonych oddsmakerów pobieram całym swoim bankrollem i to samo polecam innym graczom. Udaje się teraz spędzić trochę czasu z rodziną przy niedzielnym grillu. Powodzenia wszystkim forumowiczom.
 
Otrzymane punkty reputacji: +13
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
NBA - Sezon 2013/2014 - 4/5 - 80%
Skuteczność 2012/2013 - 100% (status znawca)


Golden State Warriors @ Philadelphia 76ers - typ: Philadelphia +7 - kurs: 1.86 - stawka 10/10 (all-in)

Wczorajszy typ na Pioruny z Oklahoma City bez żadnego problemu wszedł, zatem można skupić się na kolejnych meczach. Nie każdy wie, że start sezonu NBA to idealny moment dla typerów. Oddsmakerzy nie posiadają jeszcze zbyt wielu danych dzięki czemu często w ofercie znaleźć można naprawdę ciekawe okazje. Taka okazja nadarza się dziś, przy okazji meczu w mieście braterskiej miłości z mowa oczywiście o stolicy Pensylwanii czyli Philadelphii. Mój świętej pamięci stryj zwykł mawiać, że gdy tylko istnieje możliwość zarobku, trzeba ją wykorzystać.

Meczem który będzie solidną wpadką bukmacherów jest spotkanie Philadelphii 76ers z Golden State Warriors. Dziś zdecydowałem się postawić swoje niemałe pieniądze na handicap +7. Dlaczego? Spójrzmy na ostatnie mecze ekipy Sixers w lidze NBA. Przesławne Szóstki nie pokrywają tego handicapu jedynie 4 razy na każde 10 rozegranych spotkań. Ostatni raz nie pokryli go w meczu przeciwko Minnesocie Timberwolves gdzie nie będąc faworytem ulegli prawie różnicą 25 punktów. Od tego momentu koszykarze z Philadelphii pokryli handicap 3 razy. Oznacza to, że w kolejnych 7 meczach wedle statystyk pokryją go jeszcze 3-krotnie. Z kim zmierzą się w następnych 7 kolejkach? Będą to odpowiednio Warriors (dzisiejszej nocy), Wizards, Cavaliers, Cavaliers, Spurs, Rockets i Hawks. Pewnym jest, że dostaną oni solidne baty w spotkaniu ze Spurs, Rockets i dwa razy z solidną ekipą z Cleveland. To oznacza, że handicap zostanie pokryty w meczach z Wizards, Hawks i... Warriors! Statystyka nie kłamie dzięki czemu już przed meczem możemy być praktycznie pewni tego czy zakład ten będzie wygrany czy nie. Jeśli ktoś zalicza się do grupy humanistów i niespecjalnie ufa różnego rodzaju liczbom, przedstawię jeszcze kilka innych faktów przemawiających za Phildelphią 76ers. Jednym z nich jest temat Allena Iversona. Słynny AI kilka dni temu ogłosił, że kończy kariere i od tej pory zajmie się jedynie kibicowaniem swojej kochanej drużynie. To oznacza, że będzie on dziś obecny w Wells Fargo Center (hala 76ers) i swoim głośnym dopingiem wspomoże kolegów. Motywacja w głowach zawodników gospodarzy będzie z tego powodu na pewno ogromna. Każdy będzie chciał jak nalepiej wypaść na oczach wielkiej postaci koszykówki jaką jest Iverson. Nawet bez tego forma Szóstek jest naprawdę wielka. Wciąż są oni niepokonani i z kompletem zwycięstw pewnie zmierzają do finału ligi. Na swojej drodze pokonali już między innymi Miami Heat (sic!), Wizards i Bulls. Skoro drużynie z Pensylwanii nie sprawiło trudności pokonanie mistrzów ligi i legendarnych Byków, na pewno probleme nie będzie również walka z mało popularną drużyną Wojowników z Golden State którzy w tym sezonie na wyjeździe... przegrali wszystkie swoje mecze. Sami widzicie, drodzy forumowicze, że kursy powinny być zdecydowanie odwrotne. Nie zamierzam jednak rozczulać się nad losem bukmacherów którzy i tak &quot;koszą&quot; potężne pieniądze na nieroztropnych graczach. Cały swój okazały kapitał stawiam dziś po stronie gospodarzy i przewiduję, że nie przegrają oni różnicą większą niż 7 pkt. Do usłyszenia!
 
Otrzymane punkty reputacji: +8
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
NBA - Sezon 2013/2014 - 4/6
Skuteczność 2012/2013 - 100% (status znawca)


Boston Celtics @ Orlando Magic - typ: 2 - kurs: 1.42 - stawka 10/10 (all-in)

Choć wciąż nie pozbierałem się psychicznie po ostatniej porażce, powoli staję na nogi. Duża w tym zasługa wielu ciepłych wiadomości jakie otrzymałem na priv. Pierwszy raz w swojej bukmacherskiej karierze (a młody już nie jestem, trwa ona naprawdę długo) odniosłem porażkę. Potwierdza się to o czym mówi wielu - człowiek uczy się całe życie. Niestety Philadelphia 76ers jest jednym z niewielu klubów ligi w których nie mam żadnych znajomości. Choć przegląd sytuacji jakiego dokonałem był naprawdę dobry, nie mogłem zweryfikować swoich danych przez co przegrałem wielkie pieniądze. Skontaktowałem się ze swoim bankierem i dokonałem drugiej w życiu wpłaty na konto bukmacherskie. Rozpoczynam nowy rozdział w moim życiu i z wielką złością zamierzam wyszarpać z głębokich kieszeni oddsmakerów pieniądze z których zostałem w bezczelny sposób okradziony. Kilkanaście godzin po tej bolesnej porażce, rozmawiałem z moim bliskim przyjacielem, gwiazdą amerykańskiego filmu który zaproponował mi przylot na najbliższy mecz Lakers. Z szacunku do tego niezwykłego człowieka, ale również dla bezpieczeństwa nie upublicznie nazwiska, ale pewnie wiele osób domyśli się kogo mam na myśli. Zmuszony byłem jednak odmówić, albowiem jak wspomnialem w jednym z poprzednich postów, początek sezonu NBA to najlepsza okazja aby grabić bukmacherów wystawiających często wprost idiotyczne kursy.

Meczem który dziś przykuł moją uwagę jest spotkanie które odbędzie się na Florydzie czyli w jednym ze stanów Stanów Zjednoczonych a mowa oczywiście o Orlando. Przyznam się szczerze, że dawno się tak nie obśmiałem jak dziś gdy tylko zobaczyłem kursy wystawione na to spotkanie. Zdążyliśmy się już przekonać, że NBA nie jest mocną stroną analityków Bet365. Dziś dają oni kolejny popis wystawiając naprawdę potężny kurs na gospodarzy. Rywalami Magików będą dziś słynni Celtowie z Bostonu, choć w tym sezonie po wielkiej drużynie która praktycznie co roku biła się o mistrzostwo pozostała już tylko chwytliwa nazwa. Jest to naprawdę bardzo ciekawy przypadek jak w ciągu zimowej przerwy zniszczyć praktycznie legendarny klub. Nie można tu jednak winić generalnego managera tego klubu jakim jest Danny Ainge. Choć nikt nie powie tego oficjalnie, wszyscy będący blisko tej organizacji mają świadomość co tak naprawdę się stało. Rakiem który toczył ten klub i sukcesywnie zjadał go od środka był nie kto inny jak Rajon Rondo. Choć miał być prawdziwą perełką w składzie bostońskiego klubu, stał się tym, który ten klub zniszczył. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu w zielonych koszulkach po parkiecie TD Garden biegali m.in Ray Allen, Kevin Garnett, Paul Pierce. Wszystkim z trenerskiej ławki zawiadywał najlepszy koszykarski trener na świecie, Doc Rivers. Dziś wszyscy ci panowie porozjeżdzali się po innych miejscowościach w USA z obawy przez Rondo. Młody koszykarz nie potrafił powstrzymać swojego gorącego temperamentu. Za nic miał sobie porady starszych, bardziej utytuowanych kolegów czy trenera Riversa. W ekipie Celtics chciał o wszystkim decydować sam i nie mam na myśli jedynie spraw typowo boiskowych, on chciał zagrabić tę organizację dla siebie. Słynny KG czy Paul Pierce też swoje za pazurami mają więc nie dali się tak łatwo utemperować młodszemu koledze. Wtedy zaczęły pojawiać się groźby a nawet rękoczyny. Jeździec bez głowy jakim bez wątpienia jest Rajon Rondo nie miał nic do stracenia więc mógł sobie pozwalać na co raz bardziej zuchwałe akcje. Garnett i Pierce to jednak doświadczeni mężczyźni którzy posiadają już swoje rodziny i po prostu nie mogli postawić na szali ich bezpieczeństwa w imię dalszej walki z Rondo. Tym sposobem drużyna rozstała rozerwana od środka - Pierce i Garnett przenieśli się do New Jersey (notabene nie jest to miasto a dzielnica Nowego Jorku), Ray Allen na stałe zakorzenił na plażach gorącego Miami, a Doc Rivers zdecydował się przenieść swoje talenty na zachodnie wybrzeże Stanów a mowa oczywiście o słynnych Sekatorach z Los Angeles. Można powiedzieć, że panowie zarządzający organizacją z Bostonu obudzili się z ręką w nocniku. Można jednak teraz silić się na groźne stwierdzenia, fakt jest jednak taki, że nie było innego wyjścia jak &quot;delikatne&quot; przekonanie wcześniej wspomnianych panów do opuszczenia Bostonu. Mimo wszystko korzystniejsze było zatrzymanie młodego tyrana niż zwolnienie go i postawienie na weteranów których czas dobiega już końca. Od tej pory rozpoczął się nowy etap w historii Bostonu. Choć nie mówi się o tym głośno, osoby ze środowiska dobrze wiedzą co tak naprawdę wydarzy się w tym sezonie w tej ekipie. Zadaniem jest przegranie jak największej ilości spotkań i sięgnięcie w corocznym konkursie Draft po nowych zawodników na których będzie można oprzeć skład w kolejnych sezonach. Moje słowa potwierdzają wyniki Celtów. W tym sezonie wybiegli oni na parkiet 4 razy. Najpierw przegrana ze słabymi Bucks, później porażka z jeszcze gorszymi Pistons, następnie przegrana z Grizzlies. Później przyszedł mecz z Utah Jazz we własnej hali. Tutaj trzeba było się już jakoś zaprezentować. Nie można bowiem śmiać się prosto w oczy kibicom którzy płacą za bilety czy kiełbasy swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi. Im w tym dniu należało się show i tak właśnie było. Gospodarze rozgromili Dżezmenów z Utah różnicą 10 punktów. Dziś jadą na gorące plaże Florydy i tym razem nie ma mowy o równorzędnej walce.

Jeśli chodzi o gospodarzy dzisiejszego spotkania czyli ekipę Orlando Magic, w tym sezonie mają oni naprawdę ambitne cele włącznie z walką o złoty medal rozgrywek. Po leniwym starcie i dwóch minimalnych porażkach z niezwykle silnymi Pacers i Timberwolves, przyszły trzy kolejne zwycięstwa. Wszystkie odniesione we własnej hali. Rozjechane zostały naprawdę wielkie kluby które w tym sezonie prawie na pewno znajdą się w finałach NBA. Były to kolejne Pelikany z Nowego Orleansu (poprzednia nazwa to Hornets), dream team z Brooklynu a mowa oczywiście o Nets i w końcu szalenie groźna drużyna Sekatorów z Los Angeles. Orlando Magic w tym miesiącu nie musieli się jeszcze ruszać ze swojego miasta i dziś kolejny raz zagrają w swojej hali. Do meczu przystąpią więc mega wypoczęci i uśmiechnięci.

Na koniec spójrzmy jeszcze na składy. Jeśli chodzi o Boston zagrają tu między innymi tak beznadziejni zawodnicy jak Marshon Brooks, Phil Pressey czy Kelly Olynyk. Natualnie zabraknie Rajona Rondo który został odsunięty od składu i markując groźną kontuzję opuszcza kolejne mecze aby Celtowie mogli bez problemu przegrywać kolejne spotkania. Obecni są co prawda Jeff Green czy Avery Bradley, ale wiedzą oni o co toczy się gra. Jeśli nie chcą w przyszłym sezonie szukać sobie nowego klubu, choćby w Europie, muszą w tym sezonie pozwolić swojemu klubowi wystartować w loterii. Orlando Magic to po wielu latach marazmu w końcu naprawdę solidna ekipa. Prawdziwym niszczycielem jest Nikola Vucevic który po prostu masakruje swoich kolegów po obu stronach kosza. W ostatnim spotkaniu z Clippers zdołał zgromadzić 30 punktów i aż 21 zbiórek. Pamiętajmy kto był jego rywalem na deskach w tym spotkaniu. Nie kto inny Blake &quot;Małpa&quot; Griffin który nie jest przyzwyczajony bo bycia masakrowanym przez innych centrów. Skład uzupełniają między innymi Nelson, Afflalo czy turecki rozbójnik Turkulu któremu przy rzutach zza lini 6.5 metra nigdy nie drży ręka. Czy biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki kurs wystawiony przez brytyjskich oddsmakerów nie jest aby śmieszny? 1.42 na rozpędzonych Magików w starciu ze zrezygnowanymi, toczonych rakiem Celtami?

Wszystkie zdeponowane pieniądze (a nie są to małe kwoty) stawiam dziś na Orlando Magic po naprawdę potężnym kursie. Do tego samego zachęcam drogich forumowiczów. Jak mawiał mój dziad, nie sztuką jest upaść, sztuką jest podnieść się. Ostatnio bukmacherzy zirytowani ciągłym pogromem wykiwali mnie. Dziś to ja będę górą i z wielką nawiązką odrobię pieniądze z których zostałem okradziony. Życze wysokich emocji i do usłyszenia.
 
elopeja 2,8K

elopeja

Użytkownik
Niestety mafia bukmacherska znów górą. Spółdzielnia największych firm ewidentnie zmierzała do tego aby mnie pogrążyć i na tę chwilę się to udało. Proszę o zamknięcie (nie kasowanie) tego tematu. Dziękuje wszystkim za te wspólne 5 miesięcy wspólnego typowania.
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom