Pudzianowski sam siebie okresla juz mianem "dziadek".
Pudzianowski to prawie od zawsze mial problemy z wydolnoscia, ale wczoraj to w 2 rundzie potrzebna byla juz mu butla tlenu, mimo ze to on w 1 rundzie dyktowal zdecydowanie warunki.
Chlop osiagnal szczyt w sporcie strongamanow, do popularyzacji
MMA w Polsce bez dwoch zdan sie przyczynil, poniewaz zarowno widzow w halach jak i przed odbiornikami telewizyjnymi gromadzil, ale nie oszukujmy sie, on byl gwiazda federacji
KSW, ktora promowala go na swoje potrzeby.
Sam
Pudzianowski chyba tylko raz zmierzyl sie z zawodnikiem, ktory mial duze nazwisko i to bylo w jego 3 walce z bylym mistrzem
UFC Timem Sylvia i tam
Pudzianowski przegral z kretesem.
Ostatnie 5 z 6 rywali Pudzianowskiego to sa tylko rywale, ktorymi
Pudzianowski nie powinien przegrac.
KSW wyselekcjonowalo mu Pawła Mikolajuwa, Tyberisza Kowalczyka, Jaya Silve, Szymona Kołeckiego i wczoraj Erko Juna. To nie sa zawodnicy
MMA, tylko podstawienie goscie, z ktorymi
Pudzianowski mial wygrac, a i tak przegral jedna z tych walk z bylym sztangista. Jedynie Bedorf byl w tej szostce zawodnikiem
MMA, chociaz tez okazalo sie z czasem, ze ten Bedorf nie byl tak wielkim zawodnikiem jak wykreowalo go
KSW, gdy doszlo do walk z gosciami, ktorzy mieli doswiadczenie z
UFC.
Te dwie walki to wydaje sie takie optymalne rozwiazanie. Federacja
KSW na koniec da Pudzianowskiemu jakiego kolejnego celebryte by mial szanse zakonczyc zwyciesko i tyle. Humorystycznie mozna rzec, ze symboliczna walka z jakims "Małyszem" co raz bardziej realna.