Dla mnie także gala jedna ze słabszych. To co mnie najbardziej "uderzyło to:
Owczarz – Raszewska: Urodą byłem za Owczarz, ale przecież nie ona wygrywa tylko doświadczenie i umiejętności. Ale czy na pewno?! Nie tym razem. Owczarz sama nazywa siebie emerytowana bokserką, która do pojedynku przygotowywała się... 3 m-ce. To wystarczyło by pokonać przeciwniczkę? Sorry... Nie można chyba podejść do tej walki zbyt poważnie, a może do jej rywalki. Wpadki zdarzają się każdemu, ok. Ale Raszewskiej chyba zbyt często.
Wójcik – Moeile: Ktoś jest w stanie rozsądnie wytłumaczyć co się stało z rywalem Wójcika? Gość w połowie walki dyszał jakby ściągnięto go z kasy w Tesco i kazano biegać w klatce. Na tym poziomie takie rzeczy nie powinny mieć moim zdaniem miejsca.
Gemer - Szuli: Dla mnie chyba najlepsza walka, chociaż trochę jednostronna.
Askham – Materla: Materla chyba musi poważnie pogadać sam ze sobą...Mógł przegrać, ale... On nie miał w tej walce nic do gadania.
Narkus – Mamed: Napiszę, idzie młodość. Wielki szacunek dla Mameda, za to co osiągnął, za wszystkie walki, jednak pod koniec było widać jego 37-lat na karku. Sama porażka... nikt nie zwrócił uwagi na to, że sami włodarze
KSW w zapowiedziach podkreślali, że Tomek jest młody, waleczny i czas na zmianę? Cóż... tak miało być? Przychylam się, że tak.
Ogólnie z gali na galę
KSW podoba mi się coraz mniej. Mam trochę odczucia, że to co powinno być najlepsze czyt. główne walki, jest najsłabszą stroną ostatnich gal. Dlaczego? Nie do końca przekonują mnie werdykty i zakończenia walk. Mam wrażenie, że większość z nich rozgrywana jest długo przed wyjściem do klatki, a nam sprzedawane jest wyłącznie widowisko, a nie sportowa rywalizacja.