cytat z dnia 27 maja 2019 17:05 przez soczyRafał zawsze nie lubił dnia przerwy bo widać było ze wolno wchodzi na obroty.
cytat z dnia 27 maja 2019 10:57 przez grzesznik
Cześć
Do wtorkowego etapu kolarz podejdą po dniu odpoczynku, a wiemy jak na Rafała te dni odpoczynkowe działają. Coś czuję, że jutro Rafał straci z 3 min, i znów usłyszymy standardową śpiewkę, że "dziś po dniu przerwy nogi nie podawały tak jak w weekend".
Ale Wy tak piszecie, bo tak się utarło, czy sprawdziliście? Bo w Wielkich Tourach, które Rafał jechał na generalkę raz stracił 4 minuty - etap ze słynną "neutralizacją" zjazdów ze Stelvio, raz minutę - rok temu na TDF, gdzie odczuwał skutki upadków na etapie do Roubaix, a tak to poza etapami ITT nie tracił więcej niż 50 sekund do najlepszego z liderów jadących na generalkę. (
do Aru na Vuelcie 2015, gdzie mieliśmy non stop góra dół ) To by było na tyle co do utartego stereotypu pod tytułem "Majka traci po dniu przerwy". Poza tym Wy naprawdę nie widzicie, że Rafał (może kosztem swoich lepszych cech) popracował nad mankamentami? Przecież on na tym Giro zjeżdża na poziomie niewiele gorszym (o ile w ogóle) niż Nibali... Widać solidną pracę wykonaną w zimie i wiosną, a do tego Rafał jest na tyle doświadczonym kolarzem, że według mnie potrafi się lepiej zaadaptować z dniem przerwy.
Dodatkowo druga rzecz, która też mi się rzuca w Waszych teoriach- trzeci tydzień u Rafała. Dotychczas Rafał tylko raz (!) stracił w trzecim tygodniu pozycję w generalce, może forma mu nie rosła, ale unikał spektakularnych kolapsów, kraks itp. A ten jeden raz to było to samo Giro 2014, gdzie Quintana odjechał i się okazało, że jednak nie ma neutralizacji, a po tym etapie Rafał chorował...
Trzecia rzecz, którą zauważył @sumada90 - Rafał na tym Giro traci na ściankach 10+% i jak się okazało odstał od Carapaza, gdy wjechali powyżej 2000 m. n. p. m. - zostało w zasadzie Mortirolo i Passo Manghen, ale tam to jeszcze daleko do mety będzie. Tak samo ten kryzys na sobotnim etapie to wynikał z tego, że Rafał wyciągnął z siebie 100% albo i trochę więcej w końcówce San Carlo, żeby dojść tą grupę. Kto przeżył kiedyś prawdziwą bombę będącą skutkiem złego nawodnienia/odżywienia na rowerze ten wie, że jeden bidon czy żel nie sprawi, że się tak "zmartwychwstanie" nagle, zwłaszcza, że bardzo późno dostał ten bidon, a to nie działa jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, musiało Rafała przytkać i dlatego tak panicznie poszukiwał bidonu.
Co do jutrzejszego etapu, przypomnę tylko, że w ostatnich latach na tych królewskich etapach nie mieliśmy jakichś gigantycznych różnic między liderami. Ja osobiście nie widzę podstaw do pesymizmu względem dalszej jazdy Rafała.
Co do wyścigu, od etapu czwartkowego jestem zdania, że ani Nibali ani Roglić tego nie wezmą. Movistar ma dobrą sytuację, silną drużynę i jak się okazuje Carapaza nie jest tak łatwo zgubić, a swoim kunktatorstwem rywale dali Ekwadorczykowi sporą zaliczkę. Ale kurs na wygraną Carapaza już taki sobie, żeby go grać. Delikatnie za to próbuję Rafała w parze z Roglicem w STSie 4,15 - według mnie Roglić nie wytrzyma, mega mocna wiosna, potężne wejście w wyścig, a ostatnie etapy już bez szału. Pachnie to trochę powtórką z Yates'a z poprzedniej edycji. Wiem, że wczoraj stracił bo jechał na nie swoim rowerze, ale stres będzie u Słoweńca rósł, zwłaszcza jak nie będzie wyścig szedł po jego myśli. Rafała opisałem wyżej, ja tu mimo wszystko widzę value, oczywiście stawka naprawdę bardzo ostrożna, ale tyle razy grałem przeciwko Polakom w tym roku i nie wchodziło...
Co do jutra, ja osobiście bym szukał kolarzy, którzy lubią uciekać. Liderzy na pewno będą kombinować ze stacjami przekaźnikowymi, więc odjazd raczej puszczą.
Od razu mi się rzucił w oczy kurs na
Hugh'a Carthy'ego w parze z Majką (2,75 w
forbet)
Brytyjczyk ma już taką stratę, że raczej nikt go ganiał nie będzie, ciężko wyrokować kogo EF spróbują jutro umieścić w odjeździe, ale po takim kursie ja tam spróbuję pobrać. No a poza tym prawie wszyscy wróżą, przynajmniej tutaj, ogromne straty Rafałowi, tym większa szansa, że wejdzie.
No i jeszcze zagram sobie
Simona Yates'a w parze z Migulem Angel Lopezem (1,78 w
forbet)
tu na dwoje babka wróżyła w sumie, obaj już tracą ale to Simon wyglądał lepiej na ostatnich etapach. Simon jedzie bardzo agresywnie, bo od początku dużo tracił, jutro wydaje mi się, że też coś będzie kombinować. MAL z kolei w ogóle mnie nie przekonuje, widok zjeżdżającego Kolumbijczyka to był dość komiczny widok, przy całym szacunku. Yates po zeszłorocznym kolapsie widać, że z inną strategią na wyścig, czy to coś mu da? Nie jestem pewny, ale nie sposób mi nie kibicować tak chętnemu do ofensywnej jazdy Brytyjczykowi.