Nick Heidfeld ukarany przez sędziów
Nick Heidfeld został ukarany przez sędziów
GP Chin przesunięciem o trzy pozycje startowe za blokowanie podczas kwalifikacji Davida Coultharda.
Szkot był wściekły po pierwszej części sesji kwalifikacyjnej, gdy Nick Heidfeld spowolnił go, gdy obaj walczyli o przejście do Q2.
Kierowca Red Bulla powiedział: „On powinien zdawać sobie sprawę z tego, że był już w czołowej dziesiątce, więc jak dla mnie było to bardzo niesportowe zachowanie, gdyż to co zrobił zrujnowało moje okrążenie pomiarowe- on nie miał żadnych intencji wykręcić lepszy czas.”
A teraz kilka plotek z padocku ????
Kubica kontra Alonso
W środę przed
Grand Prix Chin
Robert Kubica i Fernando Alonso stoczyli zacięty pojedynek w gokartach. Davide de Gobbi, zarządzający torem SIC Kart World, to stary znajomy polskiego kierowcy – Włoch był menedżerem zespołu Prema Powerteam, w którym krakowianin startował w sezonie 2003 w mistrzostwach Formuły 3 Euro Series.
Kubica i Alonso jeździli do upadłego i dopiero zachodzące słońce przerwało zabawę, w czasie której obaj koledzy wielokrotnie się wyprzedzali, a nawet spychali na pobocze – wszystko w atmosferze świetnej zabawy. Po dziesięciu okrążeniach jazdy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, zmieniali kierunek i walczyli dalej. Kilka okrążeń toru przejechał także menedżer Kubicy, Daniele Morelli – były kierowca rajdowy.
Popołudnie na torze zakończyło się pobiciem rekordu SIC Kart World – nowym rekordzistą kartingowej pętli został Alonso, z czasem 55,460 s. Na zakończenie jazd były mistrz świata Formuły 1 i zwycięzca dwóch ostatnich
Grand Prix kręcił gokartem efektowne bączki, zostawiając trzy czarne kręgi spalonej gumy na asfalcie. Po wyjściu z wózka Fernando padł na kolana i dziękował niebiosom.
Nie było sądu nad Lewisem
Podczas piątkowego spotkania kierowców z dyrektorem wyścigu Charlie Whitingiem zawodnicy mieli dyskutować nad zachowaniem Lewisa Hamiltona na torze. Wiele osób spodziewało się sądu nad kierowcą McLarena, ale spotkanie miało bardzo spokojny przebieg i liderowi rankingu mistrzostw świata nie stała się żadna krzywda. Wielu obserwatorów zauważyło, że po błędach w Japonii i silnej krytyce tak ze strony mediów, jak i kolegów z toru Hamilton, przyjechał do Chin mocno zdołowany, czy wręcz zaszczuty. Z pewnością wyniki treningów poprawiły mu
humor.
Twardy Ron
Podczas pobytu w Japonii Ron Dennis wykazał się niebywałą wytrzymałością i siłą woli. Szef McLarena udał się na popołudniowy lunch ze swoimi kierowcami oraz ich trenerami, a kiedy kelner położył na stole miseczkę z dużą kulką wasabi (piekielnie ostry japoński chrzan), tester Pedro de la Rosa rzucił mu niecodzienne wyzwanie. – Założę się że nie zjesz całego kawałka – powiedział Hiszpan do swojego szefa, a Lewis Hamilton zaczął dopingować Dennisa. W końcu panowie założyli się o 10 000 dolarów.
Pedro obstawiał, że Ron nie będzie w stanie zjeść dwóch łyżeczek wasabi, a szef McLarena zaakceptował wyzwanie. Dodatkowy warunek – po spożyciu piekielnego dodatku Dennis musiał przez 10 minut pozostać w pozycji siedzącej.
Brytyjczyk skonsultował się z lekarzem zespołu Akim Hintsą, który powiedział, że podjęcie wyzwania mieści się w jego fizycznych możliwościach. Podobno już po pierwszej łyżeczce Ron zrobił się czerwony jak pomidor, ale dzielnie połknął drugą porcję a potem przetrwał 10 minut. Po wykonaniu zadania szybkim krokiem udał się w stronę toalet, a de la Rosa wyszedł z restauracji w poszukiwaniu bankomatu. Kto bawił się najlepiej? Prawdopodobnie Lewis.
Kung fu gość
W piątek padok Formuły 1 odwiedziła legenda kung fu oraz znany aktor Jet Li, który przybył na zaproszenie narzeczonej Jeana Todta, Michelle Yeoh. Razem zagrali ostatnio w filmie: „Mumia III – Grobowiec Cesarza Smoka”. – Bardzo podziwiam kierowców Formuły 1. Są bardzo odważni. – przyznał Jet.
Ekipa Massy
Choć najważniejsze rozstrzygnięcia sezonu mogą zapaść już w najbliższą niedzielę, w Chinach Felipe Massa jest bardzo zrelaksowany (w przeciwieństwie do Lewisa Hamiltona). Jaki jest sekret doskonałej kondycji psychicznej Brazylijczyka, który często miewał z tym problemy? W padoku towarzyszy mu spora ekipa przyjaciół oraz rodzina.
– Moja rodzina wspomaga mnie w stu procentach w każdym momencie mojej kariery – powiedział pretendent do tytułu. – Są tutaj mój ojciec, matka i żona. Mam nadzieję, że to doda mi skrzydeł. Przyjechali tu po to, aby mnie wspomagać.
Do Chin pofatygował się także jeden z jego ważnych przyjaciół – były szef włoskiego teamu (a obecnie szara eminencja ekipy) Jean Todt, który w 2002 roku wciągnął Felipe do rodziny Ferrari.
Barrichello traci nadzieję?
Jednym z najsmutniejszych kierowców w padoku jest Rubens Barrichello. Brazylijczyk wciąż czeka na informacje od szefów, czy przedłużą jego kontrakt na przyszły sezon, ale chyba wyraźnie już traci nadzieję. Mówi się, że jeśli do Hondy nie przejdzie Fernando Alonso, miejsce Brazylijczyka zająć może jego rodak i bratanek trzykrotnego mistrza świata Formuły 1 Bruno Senna, który w serii GP2 zaliczył kilka imponujących występów i kilka wpadek.
Podobno w prywatnej rozmowie jeden szefów Hondy Nick Fry powiedział: – Rubens to wspaniały facet. Uwielbiam go jako człowieka, ale jeśli ktoś wierzy, że zostanie u nas w sezonie 2009, to bardzo się myli.
Barrichello zaprzeczył też plotkom, jakoby w najbliższym czasie miał wziąć udział w testach bolidu serii Indy Racing League z zespołem Penske i silnikiem Hondy.
Noc w świątyni
W poniedziałek po
Grand Prix Japonii Sebastian Vettel i Alexander Wurz zrezygnowali z odpoczynku w wygodnym hotelu i udali się na trzygodzinną wspinaczkę na górę Fudżi. Wygasły od 301 lat wulkan, dominujący nad japońskim torem, ma ponad 4000 metrów wysokości i jest najwyższym szczytem Japonii. – Zaczęliśmy po ciemku, przy świetle księżyca – mówi Vettel. – Kiedy nadszedł świt, mogliśmy podziwiać wschód słońca w Kraju Wschodzącego Słońca.
Mniej szczęścia miał inżynier zajmujący się silnikiem w bolidzie Marka Webbera, Pierre-Emeric Benteyn. Francuz wszedł na górę w tygodniu poprzedzającym wyścig. Zaskoczyła go gwałtowna burza i musiał spędzić noc w świątyni, czekając na poprawę pogody.