maradie
Użytkownik
Dobra, napisze i ja jakis wywód konkretniejszy ????
Zlot był... tu ciężko znaleźć jakies odpowiednie słowo, bo modzi czuwają!
Pierwszy dzień - turniej na hardzie w tenisa i nieziemska forma foxa, który raził co chwila swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i do perfekcji opanował grę kontową. Później grill - super wszystko Marcin ogarnial, a dalej to już tylko jeszcze lepiej. Melanż prawie całej forumowej ekipy w domku nr 30, gra w krykieta, procenty cały czas rosły, atak kanasa z przyczajki na moje łóżko (musiałem kapitulować i ustąpić mu miejsca ), zakończony... w sobotę koło godziny 10 ????
Dzień drugi upływał "leniwie", aż do kolejnego grilla. Wcześniej oczywiście różne atrakcje - ale głównie to zbieranie sił na wieczór. A wieczorem już melanż epicki... Początek dość niemrawo, nie zapowiadał późniejszych wydarzeń! Pierwsze atrakcje to wypad razem z Suchoparkiem do pobliskiego baru i spokojne rozrobienie flaszeczki, połączone z grą w cymbergaja. Grał właściwie tylko bam, ale zawsze ktoś z drugiej strony stołu statystował. Przy kieliszkach natomiast i butelce była ciągła rotacja... Później po dalszej alkoholizacji wypad do pobliskiej "dyskoteki" w poszukiwaniu odpowiednich maniurek, zakończony... nieznalezieniem odpowiednich kandydatek... Dalej dotknięci tą porażką, zaczynamy topić smutki w butelce wódki. Jakas sesja zdjęciowa w tzw. "międzyczasie". Najpierw rambo, czy bambo i jego warszawskie piosenki z okna naszej rezydencji, później dłuższa i cięższa sesja przy stole z kuklą (nikt nie wymiękał) Dalej... no chciałbym napisać o tym pzpnie itp... ale kukla mnie zameczył i już nie pamiętam, więc tu się ta cała krótka opowieść o 2 dniu urywa...
Pobudka ok. 10 - dokończenie wódeczki pozostałej z poprzedniego dnia z SimonSem, który chyba ze 3 raz w trakcie całego zlotu akurat pojawił się w domku nr 30 ???? Póżniej już wyczekiwanie, przeprowadzka, troche "pang-pinga" i podróż do Radomia.
Tak to było z grubsza z mojej perspektywy... Czasem moge mylić się w zeznaniach, gdyż alkohol działał niestety prawidłowo!
Jeszcze podziękowania, bo bez tego ani rusz - dla Pani Adminowej i Marcina za organizację, ogarnięcie tego wszystkiego, transport do Przysuchy i w ogóle - all in!
Od teraz już kolejność przypadkowa: dla bama i szalikowca (radomsko-przasnyska ekipa), kanoniera jako wpollokatora i dobrego ziomka(nie wymiękał i równo walił sake mimo, że w niedziele o 10 miał transport do domu), SimonSa za tą flaszeczkę w niedziele z rana, Suchoparka że ogólnie z nami ogarniał, i rozrobił buteleczke 2 dnia w barze, foxa - tu by trzeba było dużo pisać, ale z najważniejszych to lekcje ping-ponga, krykiet, konkretne spożycie napojów wyskokowych, rozkminki o kibicowaniu, kukla - to osobny rozdział w ogóle - ciężka rozkminka tej 2 nocy, konkretny pojedynek, słowa dotrzymaliśmy i nikt nie wymiękał, mimo, że okazje ku temu były! słowa uznania dla kukli i... sto lat (elegansko podkręcone) Kanas - to wiadomo, nie ma sie co rozwodzic i pisac za co - wystarczy jego towarzystwo i jest wesoło, unicaja i diuq - podobno u was gościłem drugiej nocy i kontynuowaliśmy spożycie napojów wyskokowych, ale w to już musze uwierzyć świadkom na słowo, bo o tym już nie wiem z relacji na żywo... no i reszcie niewymienionej z nicków - też by było pewnie za co dziękować, ale pamięć mogła mnie zawodzić.
Ogólnie było extra, co zlot to lepszy, więc IV Zlot FB będzie zapewne jeszcze mocniejszy, chciaż poprzeczka jest już bardzo wysoko. Dzięki jeszcze raz i co złego to nie ja!
PS. W ogóle fox powinen zostać chyba najlepszym blokującym "turnieju". Blokował się od spożycia wódki, odmawiając jej przyjęcia, po czym za chwilę - "no to zdrowie!" Takie bloki to rozumiem
Zlot był... tu ciężko znaleźć jakies odpowiednie słowo, bo modzi czuwają!
Pierwszy dzień - turniej na hardzie w tenisa i nieziemska forma foxa, który raził co chwila swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i do perfekcji opanował grę kontową. Później grill - super wszystko Marcin ogarnial, a dalej to już tylko jeszcze lepiej. Melanż prawie całej forumowej ekipy w domku nr 30, gra w krykieta, procenty cały czas rosły, atak kanasa z przyczajki na moje łóżko (musiałem kapitulować i ustąpić mu miejsca ), zakończony... w sobotę koło godziny 10 ????
Dzień drugi upływał "leniwie", aż do kolejnego grilla. Wcześniej oczywiście różne atrakcje - ale głównie to zbieranie sił na wieczór. A wieczorem już melanż epicki... Początek dość niemrawo, nie zapowiadał późniejszych wydarzeń! Pierwsze atrakcje to wypad razem z Suchoparkiem do pobliskiego baru i spokojne rozrobienie flaszeczki, połączone z grą w cymbergaja. Grał właściwie tylko bam, ale zawsze ktoś z drugiej strony stołu statystował. Przy kieliszkach natomiast i butelce była ciągła rotacja... Później po dalszej alkoholizacji wypad do pobliskiej "dyskoteki" w poszukiwaniu odpowiednich maniurek, zakończony... nieznalezieniem odpowiednich kandydatek... Dalej dotknięci tą porażką, zaczynamy topić smutki w butelce wódki. Jakas sesja zdjęciowa w tzw. "międzyczasie". Najpierw rambo, czy bambo i jego warszawskie piosenki z okna naszej rezydencji, później dłuższa i cięższa sesja przy stole z kuklą (nikt nie wymiękał) Dalej... no chciałbym napisać o tym pzpnie itp... ale kukla mnie zameczył i już nie pamiętam, więc tu się ta cała krótka opowieść o 2 dniu urywa...
Pobudka ok. 10 - dokończenie wódeczki pozostałej z poprzedniego dnia z SimonSem, który chyba ze 3 raz w trakcie całego zlotu akurat pojawił się w domku nr 30 ???? Póżniej już wyczekiwanie, przeprowadzka, troche "pang-pinga" i podróż do Radomia.
Tak to było z grubsza z mojej perspektywy... Czasem moge mylić się w zeznaniach, gdyż alkohol działał niestety prawidłowo!
Jeszcze podziękowania, bo bez tego ani rusz - dla Pani Adminowej i Marcina za organizację, ogarnięcie tego wszystkiego, transport do Przysuchy i w ogóle - all in!
Od teraz już kolejność przypadkowa: dla bama i szalikowca (radomsko-przasnyska ekipa), kanoniera jako wpollokatora i dobrego ziomka(nie wymiękał i równo walił sake mimo, że w niedziele o 10 miał transport do domu), SimonSa za tą flaszeczkę w niedziele z rana, Suchoparka że ogólnie z nami ogarniał, i rozrobił buteleczke 2 dnia w barze, foxa - tu by trzeba było dużo pisać, ale z najważniejszych to lekcje ping-ponga, krykiet, konkretne spożycie napojów wyskokowych, rozkminki o kibicowaniu, kukla - to osobny rozdział w ogóle - ciężka rozkminka tej 2 nocy, konkretny pojedynek, słowa dotrzymaliśmy i nikt nie wymiękał, mimo, że okazje ku temu były! słowa uznania dla kukli i... sto lat (elegansko podkręcone) Kanas - to wiadomo, nie ma sie co rozwodzic i pisac za co - wystarczy jego towarzystwo i jest wesoło, unicaja i diuq - podobno u was gościłem drugiej nocy i kontynuowaliśmy spożycie napojów wyskokowych, ale w to już musze uwierzyć świadkom na słowo, bo o tym już nie wiem z relacji na żywo... no i reszcie niewymienionej z nicków - też by było pewnie za co dziękować, ale pamięć mogła mnie zawodzić.
Ogólnie było extra, co zlot to lepszy, więc IV Zlot FB będzie zapewne jeszcze mocniejszy, chciaż poprzeczka jest już bardzo wysoko. Dzięki jeszcze raz i co złego to nie ja!
PS. W ogóle fox powinen zostać chyba najlepszym blokującym "turnieju". Blokował się od spożycia wódki, odmawiając jej przyjęcia, po czym za chwilę - "no to zdrowie!" Takie bloki to rozumiem