"Biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo historia włoskiej piłki poznaczona jest bliznami przekrętów, nikogo nie dziwi, że Włochom wiele nie potrzeba, by domniemać korupcyjnego skandalu. Kolejna burza w szklance wody rozpętała się kilka tygodni temu, tuż po zakończeniu dramatycznego spotkania 31. kolejki
Serie B pomiędzy Frosinone a Entellą. Pojedynek zakończył się remisem 3:3… przynajmniej dla jednej ze stron. Miejscowi domagali się bowiem wyjaśnień od prokuratury w związku z pewnym kawałkiem papieru znalezionym w pobliżu ławki gości… i rozmów telefonicznych Claudio Lotito.
Gwoli ścisłości, sędziowanie w tym meczu pozwala na doszukiwanie się drugiego dna. Czarne Diabły (takim przydomkiem mianuje się zespół z Ligurii) prowadziły po półgodzinie spotkania 2:0, ale do obu goli Sforziniego można było mieć zastrzeżenia. W pierwszym przypadku atakowany na granicy faulu był bramkarz Frosinone, w drugim doszukiwać się można pozycji spalonej. Mimo to gospodarze znaleźli w sobie dość woli walki, by podźwignąć się z kolan i wyjść na prowadzenie 3:2. Nie może więc dziwić ich rozgoryczenie po podyktowaniu Entelli rzutu karnego w ostatniej akcji spotkania.
Nie zrozumcie mnie źle – akurat decyzję odnośnie jedenastki arbiter jest w stanie obronić. A już z całą pewnością w
Serie B (a nawet
Serie A) zdarzają się zdecydowanie większe kontrowersje. Co jednak sprawiło, że na pomeczowej konferencji prasowej, zamiast trenera i piłkarzy, pojawił się prezydent Frosinone i rozpętał małą burzę? Znalezisko pewnego strażaka.
GOL Z KARNEGO
Tuż po meczu, uwagę przechadzającego się przy linii bocznej pracownika miejscowej straży pożarnej (nazwijmy go Alessio), oddelegowanego do nadzorowania stadionu, zwróciła walająca się po murawie kartka. Wypisana była na niej jedna ze zmian Entelli, jednak gdy Alessio podniósł kawałek papieru(być może chcąc zachować na pamiątkę) i spojrzał nań w świetle reflektorów, zauważył, że coś znajduje się również na odwrocie. Strzelimy z rzutu karnego – głosiła notka, która w poczciwym Alessio wzbudziła podejrzenia. Wszak widział on całe spotkanie i tak jak inni był wzburzony odebraniem zwycięstwa klubowi, który kocha. Wszystko układało się w logiczną całość, być może oczami wyobraźni widział już siebie, jako bohatera, który ujawnia wielką aferę korupcyjną. Bezzwłocznie przekazał więc niedoszłą pamiątkę władzom klubu. Maszyna ruszyła.
Tak. Wielkim dowodem, z którym Ernesto Salvini wystąpił do prokuratury była kartka formatu A4. Kartka jakich wiele na boiskach we Włoszech. Podaje się na nich bowiem, do wiadomości sędziego technicznego, nadchodzące zmiany zawodników. Tak niewiele, a sprawiło, że prezydent klubu po raz pierwszy w przeciągu 30 lat, pojawił się na konferencji prasowej, by skrytykować pracę arbitra i poddać w wątpliwość jego bezstronność - Jak przeanalizować ten mecz? Można to zrobić w dwóch różnych aspektach – sportowym, który zawsze powinien interesować nas najbardziej i tym, którym Frosinone nigdy się nie zajmowało, czyli pracy sędziego. Zawsze wstrzymujemy się przed komentarzami do pracy arbitrów, którym zdarza się mylić na naszą niekorzyść, jednak tym razem zdecydowałem się przemówić. Mogę zapewnić, że to spotkanie nie zostało jeszcze zakończone. Znaleziono bowiem coś, co może dowodzić sporych nieprawidłowości. Dowody zostały już przekazane prokuratorowi generalnemu.
CLAUDIO, PAN CALCIO
Dodajmy do tego, ujawnione nie tak dawno, słowa Claudio Lotito w jednej z rozmów telefonicznych z dyrektorem generalnym Ischii Isolaverde (klubu Lega Pro), Pino Iocide - Drużyny nie warte złamanego centa sprawią, że za dwa, trzy lata nie zobaczymy pieniędzy od telewizji. Kto kupi prawa do pokazywania ligi, w której będzie grało Frosinone, czy Latina? Nikt, bo kto właściwie wie, co to za kluby? Ich awans to będzie prawdziwa katastrofa dla
Serie A.
Lotito nigdy nie wycofał się ze swoich słów. Wręcz przeciwnie, w wywiadzie dla Corriere della Sera potwierdził prawdziwość doniesień – Oczywiście, że wszystko to powiedziałem! Nie wyobrażam sobie więcej klubów pokroju Ceseny, Empoli, czy Sassuolo w
Serie A. Z punktu widzenia ekonomii, cały system uległby rozpadowi. Wiem, co mówię – to ja prowadziłem ostatnie rozmowy ze SKY i Mediasetem w sprawie praw telewizyjnych. To ja zapewniłem
Serie A umowę w wysokości 1,2 miliarda euro.
TRUDNA SZTUKA ARYTMETYKI
Nic dziwnego, że ktoś bardzo szybko dodał dwa do dwóch. Tym bardziej, że właściciela Lazio nie od dziś uznaje się za szarą eminencję włoskiej federacji, której marionetką jest jej prezydent, Carlo Tavecchio. Zapał domorosłych odkrywców przekrętów szybko zgasił natomiast ostatni człowiek, którego posądzić można o obronę Lotito - prezes
Serie B, Andrea „Kretyn”* Abodi. Za pomocą twittera poprosił przedstawicieli Frosinone o nie szukanie konspiracji tam, gdzie jej nie ma.
Poza tym, sama notatka również wzbudza wątpliwości i zmusza do zadania pytania o kolejnego idiotę, który tak ewidentnie obciążający dowód zgubiłby przy własnej ławce rezerwowych. Obiektywny obserwator równie dobrze mógłby stwierdzić, że domniemana wiadomość dla sędziego została spreparowana i podłożona przez gospodarzy spotkania. Byłaby to świetna wymówka w razie braku awansu do
ekstraklasy. Tak, zmowa Lotito to doskonała zasłona dymna… Ernesto i spółka będą jednak musieli poszukać innego wykrętu, bo choć rozwiązanie sprawy ściśle wiąże się z sobotnimi przeciwnikami Frosinone, to w sposób zgoła odmienny od tego, który chcieliby oczekiwać Ciociari.
Człowiekiem odpowiedzialnym za całe zamieszanie okazał się kierownik zespołu Entelli, Maurizio Podesta – To nie było polecenie dla arbitra, ani też proroctwo. Przez całe spotkanie notowałem wydarzenia na boisku, a ponieważ na murawie działo się naprawdę sporo, zabrakło mi papieru. Wykorzystałem więc słynną już kartkę. Rzeczywiście napisałem tam, że strzelamy gola z karnego, wraz z minutą podyktowania jedenastki. Chwilę później, gdy doszło do sprzeczki, w wyniku której z boiska wyrzucony został Sforzini (wykonawca stałego fragmentu gry), musiałem wejść na boisko i zaciągnąć go do szatni, nim napytałby sobie większej biedy. Wtedy wyrzuciłem kartkę z ostatnią notką i nie miałem możliwości zabrania jej ze sobą.
WALKA PRAWDY Z UROJENIAMI
Ot i cała prawda. Wydawać by się mogło, że to koniec historii, jednak dla Frosinone to niewystarczające wytłumaczenie i właściciel klubu zapewnił, że nie wycofa zawiadomienia z prokuratury. Salvini wydaje się być na straconej pozycji, bo kartka papieru, nie dość, że sama w sobie jest słabym dowodem, to, obiektywnie, jej obecność na ławce gości została wyjaśniona w sposób prosty i zdecydowanie bardziej prawdopodobny niż historia ze złym Lotito w tle.
Niemniej jednak, to zdarzenie jest idealnym obrazem włoskiego futbolu. Środowiska zmęczonego rakiem korupcji, który toczy calcio od wielu lat. Z każdą kolejną aferą łatwiej o ferowanie wyroków i doszukiwanie się przekrętów tam, gdzie ich nie ma. Nie trzeba schodzić na drugoligowe podwórko, bo dość dowodów mamy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wystarczy przypomnieć jesienny pojedynek Juventusu z Romą i słynne skrzypce Rudiego Garcii, czy też niektóre mecze Napoli i szukanie problemów u arbitrów przez Rafę Beniteza.
Zresztą, niemal w każdej kolejce zdarzają się rażące błędy, które upewniają media, że wciąż jest popyt na „niewydrukowane” tabele i nadają sens poklatkowym analizom kontrowersyjnych decyzji. Nie bez powodu władze ligi proponują, by rozgrywki we Włoszech zostały królikiem doświadczalnym technologii goal-line i wprowadzenia powtórek wideo. Wówczas zniknie sens płacenia arbitrowi za „właściwe” decyzje. Wciąż będzie można przekupić piłkarzy przeciwnej drużyny, ale tego zjawiska nigdy nie uda się wyeliminować. Dopóki światem rządzi pieniądz, wszystko jest kwestią ceny.
* W ujawnionych rozmowach telefonicznych, Lotito nazwał Abodiego "kretynem, który mu odmówił".
źródło: seriea.pl