PONIEDZIAŁEK
Baez
vs. Harris L. 
Spotkanie, w którym faworytem w takowych warunkach jest Afrykaner, bo jednak na kortach twardych ma znacznie większy potencjał. Argentyńczyk zazwyczaj nie odgrywa dużej roli w tych warunkach, ale na US Open potrafił dochodzić do III rundy czy też walczyć z Alcarazem. Ostatni turniej w Winston-Salem w jego wykonaniu był całkiem dobry, bo wygrał starcie z Carreno-Bustą świetnie trzymając piłkę z głębi kortu. Kursy są jednak dość bezpiecznie wystawione, ale na korzyść Harrisa i ja to jak najbardziej rozumiem. Lloyd od kilku lat torpedowany jest kontuzjami, co zresztą widać po częstotliwości jego startów i rankingu. Jak najbardziej może sobie ten mecz wyserwować, ale potrzebuje dobrego dnia, by przesadnie nie wdawać się w wymiany. Kilka lat temu nawet osiągnął ćwierćfinał US Open, ale nie mamy żadnej gwarancji, że do tego nawiąże. Na pewno trzeba mu oddać szacunek za przejście kwalifikacji, lecz jego sekcja nie była najcięższa, a największy problem dość spodziewanie sprawił mu Evans, z którym mógł nawet przegrać, bo odrabiał wynik w III partii. Później ograł Suna i Meridę czyli jednych ze słabszych zawodników kolejno II oraz III rundy. Bardzo przyjemna drabinka i teraz też nie może narzekać, choć szczerze mówiąc nie spodziewam się łatwej przeprawy i tak jak sugerują bukmacherzy Argentyńczyk jest w stanie urwać co najmniej seta, choćby dzięki konsekwencji i wybieganiu. Na plus dla Harrisa, że zagrają wcześnie.
Bergs
vs. Tseng 
Kursy na Belga są niskie, ale jakie mają być skoro Tseng seryjnie przegrywa i to w dość słabym stylu. W wymianach wygląda w miarę dobrze i na tym bazuje, ale nie pomaga sobie serwisem, a to będzie główna broń Bergsa, szczególnie w dość szybkich warunkach. Zizou jednak przez ostatnie dwa miesiące wygrał jeden mecz i to z będącym także w słabej formie Fearnleyem, więc nie mam co do niego oczekiwań, ale teraz dostaje zawodnika, z którym wypada się przełamać. Kurs jednak skutecznie odstrasza i chyba trochę szkoda nerwów. Jak nie będzie działać serwis to Tseng może dojść do głosu, a w wymianach wcale nie będzie wielkiej różnicy. Presja będzie na Belgu, a jego morale póki co są niskie. Na plus dla Belga, że zagrają wcześnie.
Damm
vs. Blanch Dar. 
Spotkanie amerykańskiej młodzieży, więc obaj raczej muszą być zadowoleni z losowania, bo stoją przed sporą szansą na awans do II rundy. Obstawiam, że sfera mentalna może być tutaj kluczowa, bo ich doświadczenie cały czas jest niskie, a przez co presja stosunkowo wysoka. Bukmacherzy wystawili wręcz równe kursy, co mnie w ogóle nie dziwi. Przewagą Damma na pewno jest to, że do US Open dobijał się już kilkukrotnie, aż w końcu teraz przeszedł kwalifikację suchą stopą, bo bez straty seta. Jego sekcja jednak nie należała do trudnych i nie było to wielkim wyzwaniem. Blanch pomimo, że debiutuje w Nowym Jorku (ma dopiero 17 lat) to nie próżnował i w Winston-Salem pokazał się z bardzo dobrej strony, a mianowicie ograł tam Boyera, Royera czy Coricia (żaden z nich nie jest w dobrej formie, lecz warto to odnotować), a zatrzymał się na Mullerze urywając mu seta, więc w tym chłopaku drzemie niemały potencjał. Jakbym musiał obstawiać, ale raczej tego nie zrobię, to postawiłbym na over setowy. Jestem jednak świadomy, że forma dnia i przygotowanie mentalne będzie tu najważniejsze, więc nie wykluczam sytuacji, w której jeden z nich po prostu nie dojedzie.
Humbert
vs. Walton 
Dla Francuza US Open póki co nie jest szczęśliwym miejscem, bo nigdy nie wyszedł poza II rundę i zapowiada się, że teraz nie poprawi tego bilansu. Twierdzę tak dlatego, że jego dyspozycja nie jest najlepsza i w zasadzie od Monte Carlo ciągną się za nim problemy zdrowotne. Kilkanaście dni temu zagrał ostatni mecz z Tiafoe w Cincinnati i wyglądał fatalnie, a po meczu okazało się, że bolą go plecy. W ostatnim wywiadzie powiedział, że przybył do Nowego Jorku wcześnie i zaliczył dobry okres przygotowawczy, ale na sam koniec wspomniał, że ból pleców potrafi się nasilać i trochę zbiło mnie to z tropu. Dlatego też nie zamierzam grać w jego kierunku, dopóki nie wróci do normalnej dyspozycji. Jego potencjał na kortach szybkich jest wysoki, ale zdecydowanie lepiej odnajduje się w hali. Walton ma tu prawo powalczyć, a ostatnio ma całkiem udany okres, okraszony życiowym rankingiem. Potrafił pokonać między innymi Navone i Medvedeva, choć wiem, że to nie są obecnie dobre wyznaczniki wysokiej formy. W Winston-Salem odpadł szybko, ale trafił na dobrze dysponowanego Van De Zandschulpa, a i tak urwał mu seta, więc dyspozycja wydaje się być na tyle dobra, że nie można go tu skreślać. Bukmacherzy trochę go nie doceniają, bo też jego styl nie jest efektowny i raczej dużych rzeczy po nim nie można się spodziewać, ale widoczne są niewielkie spadki kursów na jego korzyść. Myślę, że co najmniej set jest tu w zasięgu, o ile problem z plecami jest cały czas aktualny.
Kovacevic
vs. Wong 
Zawodnik z Hongkongu stawiany jest w tym meczu w roli underdoga i myślę, że ma prawo powalczyć z gospodarzem, który jeszcze nigdy nie przeszedł I rundy US Open. Kovacevic nie jest rywalem, którego należy się bać i jeśli Wong pokaże taki
tenis jak w kwalifikacjach to może powalczyć o coś więcej niż tylko seta. Jego sekcja kwalifikacyjna wcale nie była taka prosta, bo po drodze musiał ograć Rodescha, Gigante oraz Billy’ego Harrisa. Oczywiście każdy z nich ma swoje problemy i nie byli w najlepszej formie, ale czy Amerykanin w niej jest? Zagrał całkiem dobry mecz z Misoliciem, ale poza tym masa porażek i ostatni dobry start zaliczył w Meksyku, gdzie rzeczywiście zagrał najlepszy turniej od dawna. Nie jestem mu w stanie zaufać, szczególnie, że jego jednoręczny bekhend wcale nie jest pewnikiem jakości i ciężko mi uwierzyć, że wygra te spotkanie do zera. Najbliżej mi kierunku overowego lub +1,5 seta Colemana, jeśli wyjdzie bez kompleksów, a już kilkukrotnie pokazał klasę na kortach twardych.
Norrie
vs. Korda 
Amerykanin dopiero wrócił do gry po kolejnej przerwie spowodowanej kontuzją, tym razem piszczeli i nawet nie dotrwał do ostatniego meczu w Winston-Salem, bo wycofał się z powodu choroby. Pokonał tam choćby Majchrzaka i Kecmanovicia, ale ciężko mu ufać, szczególnie w roli faworyta i w starciu z tak doświadczonym rywalem jakim jest Brytyjczyk. Ten ostatnie trzy mecze przegrał, mecz z Agutem był wręcz fatalny. Doskwierał mu wtedy upał, ale postanowił grać do końca i nie kreczował, choć dalsza gra nie miała wielkiego sensu. Cameron będzie szukać przełamania, ale będzie o to rzecz jasna trudno, tym bardziej, że nigdy mu Korda nie leżał i trzy z czterech spotkań przegrał bardzo zdecydowanie, choć było to kilka lat temu. Patrząc jednak na brak ogrania Kordy i ostatni walkower to jednak ciężko o zaufanie i jestem zdania, że Norrie powinien tu powalczyć o co najmniej seta. Sebastian nigdy na US Open nie zabłysnął i zazwyczaj zawodził, a ta edycja nie powinna być inna. Ogólnie Korda kojarzy mi się z wpadkami w początkowych fazach wielkich szlemów i często bywa, że już po mowie ciała widać jak skończy się dane spotkanie. Ogólnie bardzo losowy zawodnik.
Fonseca
vs. Kecmanovic 
Ciekawe spotkanie, jak zresztą każde z udziałem Brazylijczyka. Postać Fonseci przyciąga tłumy na trybuny, bo jego
tenis nie jest nudny i sporo się dzieje. Nie ma mowy o nudnym przebijaniu, co czasem możemy oglądać w wykonaniu choćby Kecmanovicia. Jednak Serb jest na tyle doświadczony i dobry w tym co robi, że od dobrych kilku lat jest w głównym cyklu i nawet wygrał turniej w tym roku w podobnych warunkach. Myślę, że jak najbardziej ma tu szansę nawiązać walkę, bo na dziś jest dojrzalszym zawodnikiem z głębi kortu, a forma Brazylijczyka od dłuższego czasu jest wątpliwa i zalicza zbyt dużo wpadek. To są poniekąd uroki młodości i chłopak nieco się rozregulował, a ciężko zmienić styl z bombardiera na cierpliwego przebijacza. Jego geny są raczej inne i po prostu musi znów odnaleźć
tenis z przełomu roku, kiedy to pokazywał to co ma najlepsze i porywał tłumy. W Nowym Jorku będzie miał niewątpliwie znów ogromne wsparcie, bo Brazylijczycy jeżdżą za nim w zasadzie wszędzie. Ostatni mecz Kecmanovicia z Kordą nie był dobry i to trochę zmniejsza moją wiarę w niego, ale na dłuższym dystansie pewnie doczeka się swoich okazji, choć pewnie będzie w ciągłej defensywie. Dla Joao to debiut w drabince głównej, więc Miomir doświadczenie ma wiele wyższe, ale tu warto zaznaczyć, że nigdy nie przebił się do III rundy, a zazwyczaj odbijał się od dość słabych nazwisk, więc być może ten turniej nieszczególnie mu sprzyja. Wydaje się, że i tak to niezły mecz pod over setowy, bo ciężko mieć obecnie zaufanie do jednego, jak i drugiego.
Draper
vs. Gomez 
Brytyjczyk jest zdecydowanym faworytem tego meczu, ale ostatnio dość długo pauzował. Widzieliśmy go w mikście poprzedzającym US Open, ale to żaden wyznacznik formy. Od porażki z Ciliciem na Wimbledonie nie zagrał żadnego meczu o punkty i dochodził do siebie po urazie lewego ramienia. Miał sporo czasu na rekonwalescencje i spokojny trening, więc to na pewno plusy, choć może pojawić się jakaś rdza, co rzecz jasna jest normalne. Gomez jakimś cudem odwrócił losy meczu z Grenierem w finale kwalifikacji i moim zdaniem zrobił już wynik ponad stan. Ciężko znaleźć argumenty za nim w tym meczu i jeśli Jack jest w optymalnej formie to raczej wygra pewnie. Kursy oczywiście są za niskie, by je rozpatrywać.
Bellucci
vs. Shang 
Raczej obaj nie mogą narzekać na losowanie, bo ostatni czas dla obu jest dość ciężki, choć Włoch może pochwalić się zwycięstwem w
ATP Challengerze Sumter i to bez straty seta. W Winston-Salem z kolei ograł Comesane i wszystko wydawało się, że zmierza w dobrym kierunku, aż został boleśnie zweryfikowany przez Munara. Shang z kolei wrócił niedawno po długiej absencji spowodowanej kontuzją oraz operacją stopy. Rozegrał zaledwie dwa spotkania, które przegrał, więc ciężko być optymistą i kto wie czy jest w ogóle gotowy fizycznie do rywalizacji na dłuższym dystansie. Z drugiej strony posiada szeroki wachlarz umiejętności i w każdej chwili może odpalić. Bellucci jest zawodnikiem bardzo niestabilnym mentalnie i to na nim będzie presja wyniku, więc na pewno nie można skreślać Chińczyka i jak najbardziej rozumiem te kursy, które tylko delikatnie faworyzują Mattię. Kursy na Włocha nawet rosną, co powinno odstraszać. Warto obejrzeć ten mecz i sprawdzić formę Azjaty, który broni sporej liczby punktów i jakby przegrał to oddaliłby się od TOP 100, a przecież niebawem broni tytułu w Chengdu i kolejne ewentualne niepowodzenie sprawi, że wypadnie nawet z TOP 200, ale będzie korzystać z zamrożonego rankingu. Na siłę over setowy, ale mecz wydaje się totalną loterią ze względu na problemu obu graczy.
Michelsen
vs. Comesana 
Teoretycznie Amerykanin ma argumenty, by takie mecze wygrywać dość pewnie, co też sugerują kursy, ale to jest zawodnik, któremu ciężko ustabilizować dyspozycję i zazwyczaj jest rwana. W zasadzie start sezonu miał najlepszy, a później już tylko przeciętne występy. To sprawia, że ciężko mu ufać, choć ostatnio nieźle zaprezentował się w Toronto i powalczył w Cincinnati (ograny Moutet i walka z Rune). Comesana z kolei wypadł dobrze w Cincinnati, gdzie ogrywał solidnych graczy, ale już w Winston-Salem gładko przegrał z Belluccim. Tu nie ma mowy o żadnej stabilności i dużo zależy jak działa mu serwis, bo na tym opiera swoją grę. Mecz odbędzie się o dość wczesnej porze, więc będzie stosunkowo szybko, lecz czy to będzie aż tak duża przewaga Francisco? Raczej obaj potrafią polegać na serwisie, może Argentyńczyk nieco bardziej. Zapowiada się dość fizyczny mecz, pewnie dość nerwowy. Osobiście raczej odpuszczę ten mecz, ewentualnie postawię na over gemowy, bo któryś z setów ma prawo skończyć się w tb lub okolicach.
Galan
vs. Collignon 
Kolumbijczyk wszedł do turnieju jako LL po wycofaniu Djere, czego można było się spodziewać, bo Serb dawno nie grał i męczyła go kontuzja. Daniel nie miał łatwo w kwalifikacjach, a dokładnie w finale, bo trafił na dobrze dysponowanego Mochizukiego. Ogólnie w ostatnich latach nieco nam przepadł i pokazuje się przy dużych eventach. Kilka lat temu zrobił nawet III rundę US Open, od kwalifikacji, więc ma dobre wspomnienia. Collignon w sierpniu zaliczył udany start na mączce, ale na betonie zagrał tylko w Winston-Salem, gdzie powalczył z Basavareddy’m. Wcześniej na hardzie grał w marcu, więc trochę dawno. To losowanie jest prezentem dla obu, bo II runda to raczej szczyt możliwości dla jednego i drugiego. Być może będzie to dłuższy mecz niż trzy sety, ale raczej nie zachęca do oglądania i obstawiania.
Tiafoe
vs. Nishioka 
Japończyk sezon zaczął całkiem nieźle, aż nagle przytrafiło mu się kontuzja barku, która wykluczyła go na jakiś czas i powrót do gry był bardzo trudno. Znowu przegrywał czy też kreczował, aż do zwycięstwa z Brooksby’m, które były w naprawdę dobrym stylu. Po tym jednak nie poszedł za ciosem, a znów się zaciął i przegrał aż pięć spotkań z rzędu bez choćby seta. Ciężko powiedzieć czy to dalej jest ten sam problem, ale forma nie sprzyja, choć na kortach twardych potrafił grać świetny
tenis. Tiafoe z kolei jest po kreczu z Rune w Cincinnati, kiedy to nie mógł serwować i był to problem z plecami. Teraz pytanie jak poważny jest to uraz, ale warto dodać, że wystąpił w mikście, więc można założyć, że wszystko jest w porządku. Warto tu też podkreślić jego bilans na US Open, gdyż ostatnie pięć edycji to kolejno: IV runda, IV runda, półfinał, półfinał i ćwierćfinał, więc wygląda to znakomicie, szczególnie jak na gracza, który nie jest zawodnikiem TOP 10, a raczej kręcił się w tym czasie w okolicach TOP 20-30 rankingu
ATP. Mam tu lekkie obawy z powodu kreczu z ostatniego meczu i po tym kursie najbezpieczniej będzie zwyczajnie odpuścić. Porażka byłaby niewątpliwie dla niego tragedią, ale tak niskie kursy po kontuzji są proszeniem się o problemy.
Duckworth
vs. Boyer 
Jedno z kilku spotkań, które raczej nie będzie cieszyć się wielkim zainteresowaniem postronnych kibiców. Jeden i drugi z panów nie pokazują się ostatnio ze zbyt dobrej strony i raczej nie można się spodziewać tutaj czegoś ekstra, poza fizycznym tenisem. Obaj stawiają na ofensywę, opartą głównie na forhendzie. Australijczyk rzecz jasna ma wiele większe doświadczenie, ale nie zdołał przejść kwalifikacji i finalnie przegrał z Pirosem czyli zawodnikiem znanym raczej z kortów ziemnych. Mimo to uznawany jest w tym starciu za faworyta, bo też Boyer nieszczególnie jest przekonujący, choć ostatnio jego wyniki i tak są lepsze niż można było się spodziewać, bo na swoim rozkładzie ma Holta i Kovacevicia czy też urwany set Leheczce. Australijczyk startuje w Nowym Jorku od ponad dekady, lecz tylko dwa razy zdołał przejść I rundę, co jest dość wymowne. Dla Amerykanina to dopiero debiut w drabince głównej i bez dwóch zdań obaj mogą być zadowoleni z tego losowania. Na papierze wygląda na dobry mecz pod over setów, tudzież gemów, bo na zwycięzcę raczej bym nie obstawiał i brakuje tu silnych argumentów na którąś ze stron.
Munar
vs. Faria 
Hiszpan w tym roku jest zawodnikiem bardzo dziwnym, bo znamy go przecież głównie z kortów ziemnych, a w 2025 roku najlepiej prezentuje się na betonie (często zawodząc na ulubionej mączce). W Winston-Salem poniekąd to potwierdził, gdzie wyeliminował Bellucciego oraz Sonego, więc cały czas trzeba się z nim liczyć. Faria nawet ograł go w tym roku i to na kortach ziemnych w Rio de Janeiro, więc teraz Munar ma świetną okazję do rewanżu, choć w teorii Portugalczyk w tych warunkach powinien się nieźle odnajdować, bo bazuje na silnym serwisie i jak coś ma być jego przewagą to właśnie ten element. W wymianach powinna być zaznaczona przewaga Hiszpana i zastanawiam się czy te kursy są na pewno adekwatne. Bukmacherzy bardzo wyraźnie doceniają Munara, a notowania Farii po przegranym finale kwalifikacji z Blanchetem wyraźnie spadły. Nie jestem fanem tenisa Portugalczyka, który bez serwisu sporo traci, ale też granie Hiszpana po tak niskim kursie średnio się kalkuluje. Myślałem, że kursy będą nieco bardziej atrakcyjne, a tu bez rewelacji i niestety będę zmuszony odpuścić.
Cobolli
vs. Passaro 
Spotkanie rodaków, w którym dość oczywistym faworytem jest Flavio z racji różnicy potencjałów. Oczywiście ma pewne wady, szczególnie w sferze mentalnej, ale ogólnie to zawodnik lepszy w każdym aspekcie gry. Cobolli potrafi grać efektownie i w tym sezonie nawet efektywnie, dzięki czemu zgarnął parę tytułów i zaliczył kilka solidnych występów w dużych turniejach. Passaro z kolei to bardziej wyrobnik, któremu w końcu udało się przejść kwalifikacje do Nowego Jorku. Nie ma w jego tenisie za dużo finezji, a na betonie nie ma zbyt dużego doświadczenia, choć grywał już w Australii czy też w Next Gen
ATP Finals. Ogólnie raczej stroni od tej nawierzchni i grając w challengerach głównie bierze udział w zawodach na mączce. Jego sekcja kwalifikacyjna nie była przesadnie trudna i najcięższe zadanie czekało go w finale, a mianowicie starcie z Rochą. W efekcie mamy dość sporą różnicę w kursach, która jest zrozumiała, ale raczej stronię od gry pod zawodników po tak niskim kursie, którzy potrafią się zagotować. Spotkania rodaków to zazwyczaj dodatkowe ryzyko i radzę sobie ten mecz odpuścić.
Struff
vs. McDonald 
Nie jest to najlepszy okres dla Amerykanina, choć ostatni mecz z Darderim rozpoczął bardzo dobrze, lecz później już mu uciekł. Na pewno jest to zawodnik dojrzały z głębi kortu, który swoim doświadczeniem i cierpliwością jest w stanie wypunktować wielu graczy. Struff ma za sobą bardzo dobry mecz z Cazaux, ale nie ustrzegł się błędów i był to dziwny pojedynek. Arthur nie wykorzystał wielu szans, ale Jan chciał ten mecz przedłużyć. Sporo błędów z obu stron, ale na pewno trzeba Niemca pochwalić za solidny serwis w najważniejszych momentach i skutecznie wywierał presję pod siatką, z czym sobie Francuz nie radził. Nie jest to jednak zawodnik idealny pod formułę best of 5 i rzadko je wygrywa. Do tego trzeba jakości na długim dystansie, a z ich dwojga to akurat gospodarz jest w stanie grać równo cały mecz. Dla Struffa kluczowy będzie początek meczu, bo jeśli nie zrobi sobie przewagi na wejście to będzie ciężko mu wrócić do meczu. Trochę się nie dziwię, że bukmacherzy wystawili w miarę równe kursy, ale minimalnie bardziej cenię Mackenziego.
Brooksby
vs. Vukic 
Australijczyk posiada bardzo wstydliwą statystykę na US Open, a mianowicie rozegrał trzy spotkania i nie wygrał ani jednego seta i to dwa razy z rywalami z dość niskiej półki. Obecna forma także nie jest optymistyczna, choć w Toronto z Norrie i Tiafoe wyglądał bardzo przyzwoicie, więc grać w tenisa dalej potrafi, ale rzadko to pokazuje. Jego
tenis jest bardzo fizyczny, oparty na serwisie i forhendzie, więc dużo zależy od tego jak działa ten pierwszy element. Brooksby to całkiem inny zawodnik także ze sporym doświadczeniem, ale bazujący na wymianach i grze kombinacyjnej. W tym sezonie jego dyspozycja bardzo faluje i ma na swoim koncie kilka fantastycznych startów, jak i fatalnych. Dlatego ciężko powiedzieć jaki się teraz wylosuje, ale na dłuższym dystansie ma nieco więcej argumentów po swojej stronie. Nie jest to jednak dobry mecz do inwestowania swoich środków. Jenson wraca po trzech latach na US Open i potrafił osiągać już III oraz IV rundę. W tym roku spotkali się na trawie w Eastbourne i 2-0 wygrał Australijczyk, ale co z tego skoro Amerykanin mimo tego wszedł do turnieju głównego jako LL i awansował aż do finału. Jakbym miał szukać na siłę kierunku to może Vukic set pod przełamanie jego fatalnej serii na US Open, ale to totalny strzał.
Majchrzak
vs. Dellien 
Bardzo szczęśliwe losowanie dla naszego rodaka, które warto wykorzystać i przy okazji zrobić życiowy ranking. Polak ostatnio pokazywał dobry
tenis w Kozerkach i Winston-Salem czy też wcześniej nawet na Wimbledonie. Solidny w każdym elemencie gry i wcale nie był daleki od wyeliminowania Kordy, lecz Amerykanin był zbyt mocny na podaniu od II seta. Dellien z kortami twardymi nie ma za wiele wspólnego i do tego ostatnio grał słabo. Ciężko o jakiś punkt zaczepienia, ale niewątpliwie będzie walczył do samego końca, jak to ma w zwyczaju. Sześć lat temu wygrał swój jedyny mecz na US Open, ale później był już tylko tłem. W tym sezonie miał też problemy zdrowotne. Kamil ma dobre wspomnienia z tym turniejem, bo właśnie w Nowym Jorku osiągnął III rundę grając od kwalifikacji. Myślę, że nasz rodak ten mecz wygra dość pewnie, ale kursy są na tyle zaniżone, że raczej nie warto brać ich pod uwagę.
Rune
vs. Van De Zandschulp 
Duńczyk to zawodnik dość losowy, który potrafi grać jak z nut, by zaraz męczyć się z kimś słabym i zaraz leczyć jakiś uraz, bo tych w sezonie miał sporo. Jak najbardziej rozumiem, że jest faworytem w takim zestawieniu, ale nie jest to gracz, któremu warto w ciemno ufać w roli faworyta. Ostatnie turnieje na kortach twardych miał akurat całkiem niezłe i będzie chciał zapewne zmazać plamę za Wimbledon, kiedy odpadł szybko z Jarrym i rzecz jasna znów wyszedł uraz. Holender z kolei grał ostatnio ogony, były też kontuzje, ale w Winston-Salem zaliczył odrodzenia, gdzie osiągnął finał, więc przyleci do Nowego Jorku niezbyt świeży i w sumie będzie mieć około doby odpoczynku. Będzie za to zbudowany bardzo dobrym wynikiem, a z Holgerem ma rachunki do wyrównania z pamiętnych finałów w Monachium. Rune może ten mecz wygrać, ale raczej rzadko zdarzają mu się bardzo pewne zwycięstwa i dla spokoju lepiej odpuścić stawianie pod niego. Botic bardzo lubi ogrywać duże nazwiska, choć dość dawno tego nie robił. W US Open grał już niegdyś w ćwierćfinale, więc forma i wspomnienia są jak najbardziej korzystne.
Diallo
vs. Dzumhur 
Kanadyjczyk zabłysnął na cegle, później na trawie, ale później grał już tylko w kratkę i przewidzieć jego postawę było bardzo trudno. W zasadzie głównie zawodził, bo ogrywał tych, których powinien jak Gigante czy Baez, a poległ dość wyraźnie z Fritzem, Sheltonem czy też Medjedoviciem. Jak nie działa mu serwis to bardzo trudno ogląda się jego
tenis i ostatni występ był wręcz fatalny, szczególnie w wymianach (jak wieje wiatr to tym gorzej dla niego, co widzieliśmy choćby z Fritzem). Coraz częściej zdarzają mu się takie mecze i na długim dystansie ciężko mu zaufać, gdy liczyć się będzie solidność. Bośniak może nie jest specjalistą od betonu, ale potrafi napsuć krwi wielkim graczom. W ostatnich miesiącach dwa razy spotkał się Alcarazem i urwał mu dwa sety, więc grać w tenisa potrafi, a jego technika jest bardzo zaawansowana. Im późniejsza pora spotkania, tym lepiej dla niego, bo warunki będą nieco wolniejsze, a serwis będzie mniej znaczyć. To właśnie ten element będzie największą przewagą faworyta. Uważam, że tak niskie kursy na Gabriela to przesada i Damir jak najbardziej może go pomęczyć przy dobrym dniu i odpowiednim nastawieniu mentalnym (jako gracz z Bałkanów bywa bardzo nerwowy i potrafi się obrazić). Na pewno będzie miał swoje okazje i będzie musiał je dobrze wykorzystać. Set lub over gemowy wydają się dość realne. Kanadyjczyk przed rokiem osiągnął III rundę od kwalifikacji, więc ma dobre wspomnienia, ale też sporo punktów do obrony. Dzumhur ostatni dobry start zaliczył tu w 2017 roku, a później zabłysnął jedynie urwanym setem Federerowi.
Rublev
vs. Prizmic 
Rosjanin jest faworytem tego starcia, ale kursy na rywala już wyraźnie spadają, co mnie nie dziwi, gdyż potencjał Chorwata jest bardzo dużo. Ostatni czas jest dla niego bardzo dobry i solidnie punktuje. Bardzo dobrze, że przeszedł kwalifikacje, bo szlemy potrzebują takich graczy i jestem bardzo ciekaw jak wypadnie na tle takiego nazwiska. Prizmicowi tak naprawdę niczego nie brakuje i czasem z gry przypomina mi Alcaraza. Cały czas szuka ofensywnych rozwiązań, rzadko zwalnia rękę i jego domeną jest ofensywa, ale nie brakuje mu techniki. Cała presja będzie na Rublevie, a na korzyść Dino działa fakt, że zaznajomił się z kortami dzięki kwalifikacjom, które nie były dla niego proste, bo zarówno Galarneau jak i Kubler sprawili mu problemy, ale ta sekcja nie należała to najprostszych. Andrey akurat jest w dobrej formie, więc zapowiada się bardzo ciekawy mecz, choć on w każdej chwili potrafi się zagotować, a niewątpliwie powinny być ku temu okazje. Liczę na walkę ze strony underdoga. Fajnie jakby urwał co najmniej seta i przetestował cierpliwość faworyta. Mecz z potencjałem do ciekawej fabuły.
Khachanov
vs. Basavareddy 
Spotkanie, które ma potencjał by być bardzo ciekawym i widowiskowym, bo Amerykanin jest graczem utalentowanym i wszechstronnym. Niestety jego forma z przełomu 2024 i 2025 gdzieś uleciała, przez co trochę przepadł i praktycznie zniknął z radarów. Do tego w Winston-Salem oddał mecz walkowerem z powodu zmęczenia, cokolwiek to znaczy, co rodzi spore wątpliwości czy będzie gotowy na ten mecz. Według bukmacherów zdecydowanym faworytem jest Rosjanin, co nie może dziwić, bo zagrał znakomity Wimbledon i po tym Toronto. W Cincinnati jednak kreczował z powodu kontuzji pleców, więc u obu zawodników możemy mieć spore wątpliwości. Jeśli obaj byliby zdrowi i w dyspozycji z ostatnich tygodni postawiłbym na Karena, ale po tym kursie jest to wykluczone. Ogólnie US Open to nie jest zbyt szczęśliwy turniej dla Khachanova, bo często odpadał już na początku, ale raz udało mu się zrobić półfinał i to na tyle z sukcesów. Jakbym musiał ryzykować to zapewne poszedłbym w over gemów, z nadzieją, że utalentowany gospodarz pokaże klasę w roli underdoga i zobaczymy trochę luzu, a co za tym idzie próbkę świetnego tenisa. W Winston-Salem rozkręcał się, aż nagle zrezygnował.
Ruud
vs. Ofner 
Norweg trzy lata temu grał w finale US Open i był nawet dwa sety od zostania liderem rankingu
ATP, lecz na szczęście do tego nie doszło. Teraz podobny sukces mu nie grozi, bo ostatnio jego dyspozycja jest dość mierna i zaliczył porażki z Khachanovem i Rinderknechem w dość słabym stylu. Teraz otrzymuje rywala bez formy, bo Austriak po Wimbledonie dość mocno obniżył loty, a pojawiały się teraz urazy, bo znów zaczęły się odzywać pięty i być może już sezon daje się we znaki. Dlatego też mam wątpliwości czy podoła na dłuższym dystansie. Ogólnie obu obecnie nie darzę większym zaufaniem i spodziewam się, że zbyt daleko w tym turnieju nie zajdą. Kursy na Ruuda są za niskie, a Ofner na dziś nie jest gwarancją solidności, a to niewątpliwie będzie tu potrzebne – warto odpuścić.
Alcaraz
vs. Opelka 
Spotkanie kończące wtorkowe zmagania, które odbędzie się w sesji wieczornej, więc to dobra wiadomość dla Hiszpana. Warunki będą stosunkowo wolne, więc serwis nie będzie aż tak straszny jakby mógł być w środku dnia, a Alcaraz wprowadzi do gry więcej piłek i zmusi Opelkę do większego wysiłku. Szczerze mówiąc nie widzę większych szans dla Amerykanina i musiałby wygrać pierwszego seta, gdy jeszcze serwis będzie w miarę dobrze funkcjonował. Pokazał ostatnio z De Minaurem, że potrafi z niego korzystać i nie straszni są mu nawet cierpliwi gracze. Carlitos to jest jednak wyższa półka niż choćby Australijczyk i w tym meczu raczej powinien sobie dość sprawnie poradzić. Oczywiście istnieje szansa, że straci seta, być może tego pierwszego, ale finalnie to Hiszpan wyjdzie z tego zwycięsko i będzie miał chrapkę na drugi tytuł US Open po trzech latach przerwy. Reilly jest najgroźniejszy w krótszej formule i o wczesnej porze, a różnica między dniem, a nocą potrafi być ogromna.