Piast - Lechia
Wieczorem na stadionie Piasta w Gliwicach rozegrany zostanie mecz pomiędzy miejscowym Piastem a Gdańską Lechią. Zespoły znajdują się na dwóch różnych biegunach oczekiwań. Piast, według wielu osób, jest "faworytem" do gry o utrzymanie w grupie spadkowej. Lechia, przez wielu uważana za trzecią siłę
Ekstraklasy, ma bić się o europejskie puchary, a przy pomyślnych wiatrach nawet o mistrzostwo Polski.
Zacznijmy od gości. Po dwóch meczach Lechia jest szczęśliwym posiadaczem 4 punktów. Po falstarcie w Białymstoku, gdzie już po 30 minutach przegrywali 0-2 zespół potrafił się podnieść i po, przyznajmy, mocno średniej grze, potrafił zremisować 2-2. Następnie do Gdańska zawitała obnażona przez Pogoń obrona Podbeskidzia. Lechia grała, choć "grała" to dużo powiedziane, przez 50 minut wzmocniona głupotą Sokołowskiego, czyli 11 na 10. I... wcale nie było to widoczne, co potwierdzają końcowe statystyki: Posiadanie piłki 52 do 48. Strzały w target 4 do 4. Jedyna bramka padła w 29 minucie, a strzelcem został najjaśniejszy punkt Lechii - Maciej Makuszewski. 1-0 i 3 punkty. Za grę w przewadze jako juror Tańca z kopaczami również wystawiłbym notę okolicach 3. Na 10.
Ale, ale... w tygodniu Lechia miała okazję do zagrania meczu przeciwko potędze niemieckiej piłki, której nazwa przesądziła o wyniku spotkania - Viktoria Kolonia (niemiecka liga regionalna). I tutaj, parafrazując popularną reklamę, cyrkiel wykreślił zero totalne. Wynik 1-4 niech nie zamazuje Wam oczu - piłkarze Lechii nie strzelili bramki gigantowi zza zachodniej granicy. Bramkę dla Gdańszczan zdobył piłkarz Viktorii, Markus Brzenski. Zgodnie z zasadą fair play kopiąc się w czoło piłkę do własnej siatki wbił również Adam Dźwigała. Warto tutaj zaznaczyć i podkreślić, że Lechia grała w optymalnym składzie, nie wystawiając pracowników klubu i parkingowych. Skutek? Kary finansowe dla Zielonych. Bonus dla Sadajewa, który miał być jedną z największych gwiazd
Ekstraklasy, a póki co najbardziej żywiołowo przepychał Piotra Wiśniewskiego.
No i w tym miejscu wkracza mecz dzisiejszy - okazja na pokajanie się, posypianie głów popiołem i zagranie porządnego spotkania. Potencjał w drużynie jest spory, jednak do tej pory brakowało chęci. Nie zagrają Ribeiro i Kacaev, ale to bletka. Kurs na Lechię jest tak wysoki, że błędem byłoby nie zaryzykować. Ponieważ ich dzisiejszy przeciwnik to...
Piast. Piast, Piast, Piast... Co by tu napisać o Piaście (Pieście?). Kadrowo wcale nie wygląda źle, nawet na ławce ma rozpoznawalne nazwiska. Dzięki temu, że za rywali w pierwszych kolejkach mieli Lecha i Wisłę, widziałem ich, ekhm, grę (w innym wypadku oglądanie każdego z ich spotkań w słowniku synonimów ustawia się w jednej linijce z wyrazem "masochizm"
. Zaciąg Hiszpański jest klasy gospodarki państw półwyspu Iberyjskiego, ale to wiemy nie od dziś. Wyjątkiem Jurado, który w poprzednim sezonie grał, strzelał i biegał, w tym... jest obecny na boisku. Dobrym ruchem wydaje się być zakontraktowanie bramkarza Alberto, który w meczu z Wisłą spisywał się bardzo dobrze (tylko nie wspominajcie o Lechu, ciii). Mimo wszystko Piast na ten moment jest jak puzzle. Niestety, nie są to puzzle rozsypane z paczuszki przed sekundą, ale rozpierdzielane po pokoju przez dobrych kilka miesięcy. Póki co Garcia nie wygląda na osobę, która znalazła wszystkie części.
Reasumując, mamy średniego Piasta który gra słabo, a jedyną bramkę w lidze strzelił po stałym fragmencie gry i bardzo mocną jak na polskie warunki Lechię, która gra poniżej oczekiwań, a mimo to w lidze jeszcze nie przegrała. Moim zdaniem nawet słabo dysponowana Lechia jest w stanie ograć Piasta, ale liczę na to, że blamaż w meczu towarzyskim i kary finansowe będą niezłym kopniakiem dla gwiazdeczek z Gdańska.
Lechia @ 2,4
Lechia over 1,5 @ 2,55