heros123
Użytkownik
No i to by było na tyle w tym sezonie, Nico mistrzem świata, Lewis drugi, Mercedesy po raz kolejny z mistrzostwem konstruktorów. Oj działo się w tym sezonie... Początek sezonu ewidentnie dla Nico, przewaga 43 punktów nad Lewisem i wydawałoby się, że Nico już będzie miał to pod kontrolą. Jednak potem odrodzenie Lewisa, zwycięstwa w Monako, Kanadzie, Austrii, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech i w Niemczech. Wtedy już myślałem, że Lewis opanował sytuację i teraz już będzie tylko odjeżdżał Niemcowi. Nic z tych rzeczy. Nico doszedł do głosu i to on zaczął wygrywać, choć trzeba też wspomnieć, że Lewis mu w tym pomógł (kara za wymianę elementów w Belgii, popsuty start na Monzy). I teraz wyścig, który wg mnie zdecydował o tytule dla Nico, czyli Malezja. Lewis był najszybszy podczas weekendu, zdominował czasówkę, całkowicie kontrolował wyścig, jechał w swoim świecie, i... awaria łożyska korbowego. Dziękuję, dobranoc. Nico wygrywa wyścig, którego nie powinien wygrać i jest po ptokach. Lewis już wtedy wiedział, że tytuł mu się bardzo oddala, a wygrana w Japonii tylko to potwierdziła. Lewis musiał wygrywać w pozostałych wyścigach, i liczyć na potknięcie Nico, gdyż temu wystarczyły nawet drugie miejsca do końca sezonu. No i Lewis wygrał ostatnie cztery wyścigi, ale to było za mało, żeby dopaść Nico. Nico utrzymał prowadzenie i został po raz pierwszy w karierze Mistrzem Świata, czyli powtórzył sukces ojca.
Tak jak już wspomniałem, na tytule zaważył wyścig na Sepang i awaria Lewisa. Jeszcze wrócę do początku sezonu. Gdyby sytuacja była odwrotna i to Lewis miałby przewagę 43 oczek, to podejrzewam, że Nico w życiu nie dopadłby Lewisa. A Lewis potrafił to jeszcze odwrócić. Tutaj widać różnicę pomiędzy oboma kierowcami. Tak czy inaczej, gratulację dla Nico. Wielkie dzięki panowie za ten cały sezon i "widzimy" się już 4 miesiące w zupełnie nowym i odmiennym sezonie F1. Pozdro!