Mam nieco odmienne zdanie niż kolega wyżej.
Zaczynając od matchupów z I rundy, oczywiście, jak najbardziej zgodzę się, że Grizzlies byli fatalnym matchupem dla Thunder. Byliby jednak tak samo złym matchupem dla praktycznie każdej innej drużyny w play-offach. Memphis jest praktycznie definicją doga, z którym nie chcesz się spotkać w serii best-of-seven, i co do tego panował konsensus wśród wszystkich trenerów na Zachodzie. Zabrakło im jednak trochę siły ognia i opcji w ataku, a samo NBA też dołożyło swoje trzy grosze zawieszając niesłusznie Randolpha.
Jednocześnie jednak nie docenia się ekipy Warriors. Nie jest przypadkiem, że do rozpoczęcia play-offów ostatnie zwycięstwo Clippers w Oakland miało miejsce jeszcze w 2011. GSW w sezonie zasadniczym grało bardzo nieregularnie i dlatego przeszli stosunkowo niezauważeni, jednak wygrali 50+ meczów, a drużyna była silniejsza niż rok temu, kiedy napędzili dużego stracha San Antonio (które było świeżo po sweepie Lakers, a potem zaserwowali kolejnego sweepa Grizzlies). Clippers było zmuszone do grania przez większość czasu small ballem, seria była chyba najbardziej fizyczna spośród wszystkich I-rundowych pojedynków, a też całe zamieszanie ze Sterlingiem na pewno Clippersom nie pomogło (konferencja Silvera podczas rozgrzewki przed meczem, który mógł być zbojkotowany, zamieszanie wokół zawodników - Chris Paul musiał wyłączyć telefon z powodu olbrzymiej ilości połączeń i wiadomość itp.). Niemniej jednak dali radę i chwała im za to.
Przechodząc już do samego matchupa, nie sądzę by Clippers wychodzili do niego z gorszej pozycji. Mają lepiej poukładaną koszykówkę, więcej opcji w ataku, przewagę na ławce trenerskiej i indywidualne przewagi (lub przynajmniej równowagi) na każdej pozycji oprócz trójki. Thunder są lepsi na desce, mają Duranta, atut własnego parkietu, są "dłużsi".
Ilość zdobywanych przez LAC punktów i tempo w jakim grają sprawia, że często zapomina się jak potrafią grać w obronie - ich DefRtg wynosił 102.1 i był tylko o 1.1 niższy od Thunder. Jednocześnie spotykają się dwa zespoły, które miały 2 (Clippers) i 3 (Thunder) NetRtg w całej lidze.
Nie mogę zgodzić się z jednostronnym porównaniem świetnego backcourtu Memphis do rzekomo dużo gorszego backcourtu Clippers - jestem przekonany, że zdecydowana większość GM-ów (moim zdaniem nawet wszyscy) w lidze wolałoby mieć w swoim zespole kwartet Paul-Crawford-Redick-Collison niż Conley-Allen-Lee-Udrih.
Nie mogę się również zgodzić z określeniem DeAndre Jordana jako gracza, który "od czasu do czasu walnie jakiś blok". Facet ma niesamowity potencjał, zrobił niesamowite postępy pod okiem Riversa i jest w tym momencie prawdopodobnie najlepszym rim protectorem w lidze (Joakim jest lepszy 1 na 1, a Hibcio... no właśnie, porozmawiamy jak wróci do życia
), czego potwierdzeniem jest trzecie miejsce w głosowaniu na DPOY.
W dodatku jego matchupem w tej serii będzie Kendrick Perkins, DeAndre będzie więc mógł swobodnie spacerować sobie do pomocy. Można być pewnym, że Westbrook niejednokrotnie zderzy się z tą ścianą.
Z drugiej strony Ibaka będzie miał pełne ręce roboty przy Griffinie, przez co może ucierpieć nieco jego umiejętność udzielania pomocy w obronie.
Co do Russella - zacieram już ręce na ten świetny pojedynek, ale mam nieco inną opinię na temat jego rezultatu. Russell ma zbyt duży potencjał i umiejętności, żeby zostać zdominowanym przez Chrisa, jednak uważam, że przekona się on w tej serii dlaczego, mimo tego że
koszykówka się nieustannie zmienia, to jednak najbardziej potrzebną do jej grania częścią ciała niezmiennie pozostaje mózg. Nie jest przypadkiem, że w 4 meczach sezonu regularnego pomiędzy tymi zespołami Russell zagrał dobrze tylko w jednym - w 3 pozostałych zdobywał 19, 12 i 13 punktów na skuteczności 34%. Wiadomo, play-offy to zupełnie inne zwierzę, jednak w moim przekonaniu będzie to działało tym bardziej na korzyść CP3.
Największym wyzwaniem dla Clippers będzie oczywiście zatrzymanie Duranta, jednak szczęśliwie mają oni w składzie starego psa Matta Barnesa, któremu certyfikat w zachodzeniu za skórę rywalom mogą wystawić wszyscy najlepsi skrzydłowi ligi. Jest on co prawda gorszym defensorem niż Allen, jednak jest od niego dłuższy, przez co będzie skuteczniej przeszkadzał Kevinowi przy jumpshotach. Poza tym jest niezłym skurwielem i Durantowi zapewne niejednokrotnie będzie trudno utrzymać nerwy na wodzy.
Dobrze by było jakby z mojego przydługiego elaboratu wynikła jakaś konkluzja. Tak więc do rzeczy. Również moim zdaniem pierwszy mecz serii wezmą Thunder. Nie sądzę by Clippers już w pierwszym meczu zdołali ukraść przewagę parkietu. Linia przesunęła się już w stronę OKC i chociaż do meczu pozostało jeszcze mnóstwo czasu to myślę, że się utrzyma na zbliżonym do obecnego poziomie. Dla mnie, o ile linia -5 na OKC byłaby jeszcze do zaakceptowania, to obecna marża 15-centowa już zdecydowanie nie i z tego powodu będę polował na okazje na żywo.
Natomiast w kontekście całej serii uważam, że Clippers nie stoją na straconej pozycji, mecze będą wyrównane i nawet jeśli nie będą w stanie jej wygrać to jednak obecne kursy na serię 1.49-2.79 na korzyść Thunder są zdecydowanie przeszacowane. W związku z tym pokuszę się (zapewne po dzisiejszym meczu) na zakład na zwycięstwo Clippers i myślę, że nadejdzie przynajmniej jeden moment w tej serii, w którym będzie można założyć solidnego surebeta.