Piątek, 28 listopada
Górnik Łęczna – Ruch Chorzów, godz. 18.00
Dwa „oczka” zdobyte przez gospodarzy w ostatnich pięciu ligowych potyczkach to wynik zdecydowanie niesatysfakcjonujący. Przed tygodniem łęcznianie ulegli 0:2 Wiśle w Krakowie, choć nie zagrali złego spotkania. Dobra gra to jednak marne pocieszenie, kiedy Górnik coraz bardziej zbliża się do strefy spadkowej. W piątkowy wieczór beniaminka czeka trudne zadanie, naprzeciw staną bowiem „Niebiescy”, którzy udowadniają ostatnio, że kryzys już za nimi. Najpierw wysokie zwycięstwo nad Jagiellonią, następnie triumf nad wiceliderem z Wrocławia znacząco poprawił sytuację chorzowian w tabeli. Czy w Łęcznej Ruch pójdzie za ciosem?
Piast Gliwice – Wisła Kraków, godz. 20.30
W obecnym sezonie Piast ograł przed własną publicznością Legię oraz Lecha, tym razem zmierzy się z kolejną utytułowaną drużyną – Wisłą. Gliwiczanie notują ostatnio bardzo dobre występy, dzięki którym zajmują 9. pozycję w tabeli i do miejsca w pierwszej ósemce brakuje im tylko punktu. Aby sprostać swym ambicjom, „Piastunki” z Białą Gwiazdą muszą zagrać co najmniej tak dobrze, jak z „Kolejorzem” przed tygodniem. Wisła w poprzedniej kolejce bez większych problemów rozprawiła się z Górnikiem Łęczna, co dało jej fotel wicelidera. Krakowianie czują jednak oddech rywali na plecach i aby pozostać na podium, ze Śląska muszą wrócić z kompletem punktów.
Sobota, 29 listopada
Jagiellonia Białystok – Zawisza Bydgoszcz, godz. 15.30
Obie drużyny znajdują się w kryzysie, z małą różnicą: w Jagiellonii kryzys trwa od zaledwie trzech tygodni, u bydgoszczan – od początku sezonu. „Jaga” w poprzedniej kolejce podzieliła się punktami z Lechią i spadła na piąte miejsce w tabeli, choć od podium dzieli ją tylko jedno „oczko”. Trudno wymarzyć sobie lepszy mecz na przełamanie, niż pojedynek z ostatnim zespołem ligi, na dodatek przed własną publicznością. Zawisza wywiózł przed tygodniem punkt z Kielc, ale aby marzyć jeszcze o opuszczeniu dna tabeli, podopieczni Mariusza Rumaka muszą zacząć wygrywać.
Podbeskidzie Bielsko – Biała – Lechia Gdańsk, godz. 15.30
Grający w kratkę „Górale” mogą być całkiem zadowoleni ze swojego 10. miejsca w tabeli – dużo bliżej jest im do grupy mistrzowskiej, niż dołu klasyfikacji. Przed tygodniem drużyna Ojrzyńskiego przywiozła ze Szczecina cenne trzy punkty, w sobotnie popołudnie zmierzy się u siebie z inną drużyną z północy Polski – Lechią. Remisem 1:1 z Jagiellonią zakończył się ubiegłotygodniowy debiut Jerzego Brzęczka w roli trenera gdańszczan, efekt „nowej miotły” nie zadziałał więc tak, jakby życzyli sobie tego kibice. Czy pierwsze od początku października zwycięstwo lechiści odniosą właśnie w Bielsku?
Korona Kielce – GKS Bełchatów, godz. 18.00
Pięć spotkań, jedenaście punktów – takim bilansem może pochwalić się Ryszard Tarasiewicz. Wynik ten mógł być nawet wyższy, gdyby nie strata dwóch punktów w meczu z Zawiszą Bydgoszcz przed tygodniem. Coraz lepiej wygląda gra kielczan, coraz lepiej prezentuje się również Oliver Kapo, który trafiał do siatki rywali w trzech meczach z rzędu. Sobotni rywal Korony, Bełchatów, będzie chciał jak najszybciej zapomnieć o bolesnej porażce 0:3, jakiej podopieczni Kamila Kieresia doznali w poprzedniej kolejce z Legią. Nikt nie stawiał ich w roli faworyta, różnica klas obu drużyn była jednak ogromna. Aby wrócić do ścisłej czołówki tabeli, Bełchatów musi znów zacząć grać tak, jak na początku rozgrywek.
Niedziela, 30 listopada
Lech Poznań – Górnik Zabrze, godz. 15.30
Ciemne chmury zbierają się nad Poznaniem – upokarzająca porażka z dużo niżej notowanym Piastem nie była pierwszą wpadką lechitów w tym sezonie. Zespół, który miał walczyć o mistrzowski tytuł, teraz martwi się o miejsce w pierwszej „ósemce”, a trener Maciej Skorża narzeka na brak waleczności u niektórych ze swoich zawodników. W takich nieprzyjemnych okolicznościach Lechowi przyjdzie zmierzyć się z Górnikiem, który przed tygodniem wywiózł komplet punktów ze stadionu Cracovii. Zabrzanie znakomicie radzą sobie w tym sezonie na wyjazdach – wygrali aż pięć z ośmiu meczów rozgrywanych na obcych boiskach. Czy w niedzielę przy Bułgarskiej też zgarną trzy „oczka”?
Śląsk Wrocław – Pogoń Szczecin, godz. 18.00
Miała być walka o fotel lidera T-ME, a jest spadek na trzecie miejsce. Trudno się dziwić, skoro w ostatnich trzech spotkaniach Śląsk zdobył tylko dwa punkty – inaczej wyobrażał sobie to Tadeusz Pawłowski. Opiekun wrocławian musi wstrząsnąć zespołem i zrobić wszystko, co w jego mocy, aby jego podopieczni wygrali w niedzielę z Pogonią. Trudno przewidzieć, jak zagrają szczecinianie, skoro trzy tygodnie temu wygrali przed własną publicznością z Legią po to, by 13 dni później przegrać na własnym stadionie z Podbeskidziem. Czy Śląsk zemści się za porażkę aż 1:4, jakiej doznał w Szczecinie pod koniec lipca?
Poniedziałek, 1 grudnia
Legia Warszawa – Cracovia, godz. 18.00
Bez większych problemów Legia łączy grę w europejskich pucharach z dobrą postawą w lidze. Przed tygodniem warszawianie gładko rozprawili się z Bełchatowem, wygrywając 3:0 po bramkach Koseckiego, Dudy oraz Rzeźniczaka i pozostają liderem tabeli, mając cztery punkty przewagi nad drugą Wisłą. Inny zespół z Krakowa, Cracovia, w poprzedniej kolejce przerwał swą imponującą serię czterech z rzędu wygranych meczów u siebie i przegrał z Górnikiem 1:2. Zawodnicy „Pasów” podkreślają, że ich głównym mankamentem jest gra w obronie, niektóre bramki poniekąd strzelają sobie sami. Trener Podoliński ma mało czasu na poprawę siły w defensywie, na dodatek w poniedziałek jego zawodnicy będą musieli zmierzyć się z najlepszą ofensywą ligi, strzelającą 2,12 gola na mecz.