Ajaccio - Caen / poniżej 1.5 gola / analiza:
Dziś w szranki między sobą stają dwie mocno underowe francuskie ekipy. W ubiegłym sezonie Ajaccio zakończyło rywalizację na 13. miejscu, odnotowując łączny bilans bramek 34:43. Na przestrzeni 38 spotkań daje to średnią 2,03 na mecz. Jeszcze gorzej statystyka ta prezentuje się, gdyby spojrzeć tylko na domowe spotkania dzisiejszych gospodarzy. Bilans bramek 21:17 daje średnią dokładnie 2 gole na mecz. Warto dodać, że piłkarze Ajaccio radzą sobie znacznie lepiej u siebie, niż na wyjazdach. Jednak 21 strzelonych bramek to tyle samo, ile zdobyła najsłabsza ekipa ubiegłego sezonu francuskiej
Ligue 2 biorąc pod uwagę domowe mecze. Trudno zatem oczekiwać, aby mieli popisać strzeleckim kunsztem dzisiaj, kiedy przyjeżdżają do nich zawodnicy Caen.
Goście w zeszłym sezonie ledwo uratowali się przed spadkiem. Rzutem na taśmę wygrali z Clermont, ówczesnym wiceliderem
Ligue 2. Ta porażka faworytów nie zabrała im wygranej - oni już przed ostatnią kolejką wiedzieli, że na mistrzostwo ligi nie mają szans. Pod kątem wszystkich spotkań odnotowali średnią 2,18 na mecz. Jest ona wyższa niż w przypadku Ajaccio. Gdyby zaś spojrzeć na same wyjazdowe spotkania, kształtowałaby się ona w granicach 2,47. I tutaj można by już przypuszczać, że nie jest to wcale taki underowy zespoł. Jednak nic bardziej mylnego. Aż dziesięć goli stracili w pięciu ostatnich meczach, co mocno przyczyniło się do takiego właśnie współczynnika.
Jednak obecny sezon zaczęli w dobrym stylu, uzyskując dziewięć punktów w trzech spotkaniach. Ale w jedynym wyjazdowym padł... jeden gol. Z kolei Ajaccio zaczęli sezon od dwóch spotkań, w których padły po cztery bramki, ale już w trzecim meczu było 0:0.
Warto więc rozpatrzeć bezpośrednie rywalizacje pomiędzy obydwiema ekipami, a te jednoznacznie wskazują na under. W przeciągu ostatnich dwóch lat obydwaj rywale zagrali ze sobą czterokrotnie, i w ciągu tych 360 minut padły... zaledwie trzy gole. Pójdźmy dalej - w żadnym z tych meczów nie padła więcej niż jedna bramka.
Dobrze byłoby jeszcze przeanalizować ostatnie bezpośrednie spotkania. Jedno z nich miało miejsce w Caen, 10 lipca i zakończyło się bezbramkowym remisem. Był to niewiele znaczący, towarzyski mecz, dlatego nie będę go brał pod uwagę, tym bardziej że dostęp do statystyk meczu jest zgoła utrudniony, a ponadto nie oddaje w pełni analogii, bo jednak nie odbył się w Ajaccio. Dlatego też posłużę się wcześniejszą konfrontacją, która ma dać odpowiedzi na wiele zapytań. A jednym z nich jest: czy gra była ciekawa? Czy brak goli był tylko dziełem przypadku? W styczniu tego roku obydwaj rywale w Ajaccio rozegrali mecz zakończony zwycięstwem gospodarzy 1:0. Jedyny gol padł dość szybko, bo w szóstej minucie gry. Można byłoby więc spodziewać się więcej bramek w dalszej jej części, te jednak nie padły. A powinny. Oddano w sumie 21 strzałów, z czego aż 13 na światło bramki. Siła bramkarzy? Być może. Golkiperem gospodarzy był Leroy, który dalej gra w głównym składzie Ajaccio. Analogiczna sytuacja jest w przypadku bramkarza Caen - Remy'ego Riou. Dlatego warto spojrzeć na jeszcze wcześniejsze spotkanie, z sierpnia w Caen. Ówcześni gospodarze wygrali 1:0 po strzale z... rzutu karnego. Znowu goli powinno być więcej. Dziesięć strzałów, w tym sześć na światło bramki, to nie jest tak uderzająca statystyka jak ta z poprzedniego meczu, ale... na tyle wystarczająca, by nie brakowało goli. Znowu Leroy i Riou pilnowali drogi do siatki.
Wszystko wskazuje na to, że obydwaj bramkarze wiedzą, jak łapać strzały oddawane przez znanych sobie przeciwników.
Każda passa prędzej czy później znajdzie swój koniec, jednak w tym konkretnym przypadku wysoki kurs na pojawienie się podobnego scenariusza (tj. maksymalnie jeden gol w meczu) mocno zachęca mnie do tego, by spróbować pójść właśnie w takim kierunku. Zbyt dużo opisanych wyżej zależności przemawia za tym, żeby nie traktować tego meczu jako rokującego do festiwalu goli.