Kapitan znakomitej w tym sezonie Aston Villi, John McGinn, w kwietniu 2015 r. przeżył największy koszmar w karierze. Podczas jednego z treningów w St. Mirren Szkot odebrał piłkę doświadczonemu Stevenowi Thompsonowi, który w ramach żartu cisnął w niego tyczką treningową. Niestety, trafił. Ostra część tyczki wbiła się w udo 20-latka, który zaczął krwawić i błyskawicznie przewieziono go do szpitala. Końcówkę sezonu McGinn miał z głowy. Młody pomocnik i tak miał wtedy dużo szczęścia w nieszczęściu, bo niewiele zabrakło, żeby ucierpiała tętnica udowa. - W takim przypadku mógłbym wykrwawić się w ciągu kilku minut - powiedział później. St. Mirren zajęło w tamtym sezonie ostatnie miejsce w lidze szkockiej, a McGinnowi skończył się kontrakt. Był po ciężkiej kontuzji, marnym sezonie, więc propozycje rzecz jasna się nie posypały. Jako młodzieżowy reprezentant kraju musiał zadowolić się angażem w drugoligowym Hibernian. Los jednak szybko się do niego uśmiechnął - w 2016 r. klub nie tylko awansował do Scottish Premiership, ale też sensacyjnie sięgnął po Puchar Szkocji. Po zdobyciu pierwszego gola w tym klubie McGinn zobaczył w telefonie wiadomość z gratulacjami. Nadawcą był Thompson. Ten od głupiego żartu.
za @LVBETpl