Popularne taśmy – czy warto grać?
Wysokie wygrane pieniężne to wabik, który zachęca do gry miliony graczy zakładów bukmacherskich na całym świecie. Wizja bardzo szybkiego dodatkowego zarobku, inwestycja z niewielkim nakładem, liczenie na łut szczęścia – wszystko to ma przed oczami niemal każdy gracz. Człowiek jest z natury konsumentem i chęć wzbogacenia się umożliwiłaby mu szybką realizację wielu marzeń czy planów, na jakie często musi czekać bardzo długo. W bardzo podobny sposób aspekt psychologiczny odgrywa rolę w przypadku gier Lotto – niewielki wkład, a szansa na wygranie znacznie więcej. Jednak zajmiemy się tylko zakładami bukmacherskimi, tym bardziej że prawdopodobieństwo wygranej jest znacznie wyższe niż w Lotto.
Próżno szukać gracza, który choć raz nie umieściłby na jednym kuponie dziesięciu i więcej typów, często także po stosunkowo wysokich kursach. W przeważającej większości stawki zawieranych tego typu kuponów są niskie – minimalne dostępne bądź ich kilkakrotność. Natomiast bardzo przyjemny jest widok potencjalnej wygranej – ta idzie często w tysiącach, a nawet dziesiątkach czy setkach tysięcy. Dobrzy gracze nie stosują takiego rodzaju gry i zazwyczaj odradzają ją początkującym. Z całą pewnością nie dlatego, że pozazdrościliby im wygranej. Wszystko się rozchodzi o rachunek prawdopodobieństwa. Nie trzeba być bowiem geniuszem matematyki aby stwierdzić, że jeśli zawarliśmy kupon za 3 złote, na którym możemy wygrać 150.000 złotych, to prawdopodobieństwo trafienia wynosi minimum jeden do pięćdziesięciu tysięcy. Słowo „minimum” celowo zostało podkreślone, ponieważ w praktyce jest znacznie niższe i nie należy kierować się suchym przeliczeniem ilorazu ewentualnej wygranej przez stawkę.
Zanim przejdziemy do omówienia zalet i wad grania taśm, wrócimy na chwilę do porównania prawdopodobieństwa wygranej w Lotto w porównaniu z zakładami bukmacherskimi, o czym wstępnie wspomniano w pierwszym akapicie. Stworzymy małą symulację, która pokaże, dlaczego w Lotto znacznie mniej opłaca się grać. Prawdopodobieństwo wygrania „piątki” w Lotto wynosi 1:54201. Oznacza to, że statystycznie na każde zawarte ponad pięćdziesiąt cztery tysiące dwieście kuponów wygrałoby się raz. Żeby to bardziej zobrazować, wyobraźmy sobie, że jest gdzieś na świecie wielka szkoła, w której jest dwa tysiące klas po dwudziestu siedmiu uczniów. I tylko dla jednego spośród tych wszystkich uczniów wylosowany zostanie bardzo drogi laptop. Szansa jest można by rzec minimalna. Wprawdzie któryś uczeń dostanie laptopa, ale uzna to za tzw. fart życia – i słusznie, bo najprawdopodobniej nigdy później nie będzie miał aż tak wielkiego szczęścia.
Przekładając to na realne wartości – gdyby udało się, pomimo tak niewielkiej szansy, trafić „piątkę” w lotto, otrzymalibyśmy około 5.700 złotych zawierając kupon za 3 złote. Co więcej – wygrana podlega zryczałtowanemu podatkowi dochodowemu w wysokości 10%, a więc realna wartość odebranej nagrody wyniosłaby około 5.130 złotych. Trzeba uczciwie przyznać, że stosunek wysokości wygranej do rzeczywistego jej prawdopodobieństwa jest niewspółmiernie niski. Teoretycznie, gdyby można było za trafienie „piątki” otrzymać 162.603 złote – wówczas opłacalność gry byłaby na bardzo wysokim poziomie. Zawarcie bowiem 54.201 zakładów o wszystkich możliwych kombinacjach po 3 złote każdy oznaczałoby zapłacenie 162.603 złotych i otrzymanie takiej samej wygranej. Natomiast wszystko ponadto (tj. wartość powyżej rzeczywistej wypłacanej wygranej) to jest zarobek (tudzież marża) organizatora gier – i należy tutaj jasno powiedzieć, że jest on olbrzymi.
Przyjrzymy się teraz prawdopodobieństwu wygrania dużych pieniędzy w zakładach bukmacherskich. Tutaj również dużo ma do powiedzenia losowość, ale oprócz niej także inne wiele innych czynników, jak choćby umiejętność wyszukiwania kursów wyższych niż wynika to z rzeczywistego oczekiwanego prawdopodobieństwa „wejścia” danego zdarzenia mają niebagatelny wpływ na ostateczny rozrachunek finalnego prawdopodobieństwa. Jednak w przeciwieństwie do Lotto, tutaj potencjalne wygrane – przy założeniu podobnego prawdopodobieństwa – są znacznie wyższe. Zakładając bardzo duże uproszczenie, oraz grę u bukmachera który oferuje niewysokie marże, spróbujmy zasymulować wysokość wygranej dla taśmy, której prawdopodobieństwo trafienia będzie bardzo zbliżone do trafienia „piątki” w Lotto.
Na pierwszym przykładzie założymy hipotetycznie, że na naszym kuponie za 3 złote pojawią się zakłady na „Kto rozpocznie spotkanie”? Dość zero-jedynkowy typ, w tym przypadku zupełnie losowy, z kursami na każde zdarzenie o wysokości 1.93. Aby móc osiągnąć prawdopodobieństwo trafienia takiego kuponu na oczekiwanym przez nas poziomie, musielibyśmy podobnych zdarzeń na jednym kuponie zawrzeć kilkanaście. Ile dokładnie? Policzmy. Prawdopodobieństwo wejścia jednego zdarzenia wynosi 1/2. Dla dwóch zdarzeń będzie to już 1/4. Dla trzech – 1/8. Dla czterech – 1/16. Natomiast gdy na naszym kuponie znajdzie się piętnaście takich zdarzeń – wówczas szanse na trafienie ich wszystkich wyniesie 1:32768. Znacznie większa szansa niż ta na trafienie „piątki” w Lotto, oraz – jak się za chwile okaże – ze znacznie większą ewentualną wygraną.
Aby obliczyć wysokość wygranej przewidzianej dla naszego kuponu, musielibyśmy nasze 3 złote pomnożyć przez piętnastą potęgę liczby 1,93 (uśredniony kurs dla takiego zdarzenia):
3 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 = 57.607. Gdybyśmy zatem zawarli kupon za 3 złote, na którym byłoby piętnaście zdarzeń „Kto rozpocznie spotkanie”? – i każdy typ byśmy trafili, wygralibyśmy pięćdziesiąt siedem tysięcy sześćset siedem złotych, pomijając podatek.
A skoro o podatku mowa, to powyższe uzyskalibyśmy grając w Polsce u nielicencjonowanych bukmacherów. Aby móc wypłacić wygraną w pełni legalnie, zakładamy że zakład został zawarty i jednego z licencjonowanych bukmacherów w Polsce. A zatem należy tę wartość przemnożyć przez współczynnik 0,88 i wraz wartość wygranej zmaleje do i tak wcale niemałych 50.694 złotych.
Przypomnijmy – prawdopodobieństwo wygrania takiego kuponu jest sporo wyższe niż trafienie „piątki” w Lotto, a mimo to wysokość wygranej jest blisko dziesięciokrotnie wyższa. Co więcej, w polskim prawie zabierany jest zryczałtowany podatek dochodowy od wygranych w grach wzajemnych w wysokości 10% od każdej wygranej powyżej 2280 złotych. Oznacza to, że jeśli na jednym kuponie wygramy na przykład 2300 złotych, rzeczywista wartość naszej nagrody wyniesie 2070 złotych. Dlatego też naszą wygraną należałoby obniżyć o kolejne 10 procent – wówczas z naszych 50.694 złotych otrzymamy 45.624 złote. I to jest już nasza rzeczywista wygrana, w dalszym ciągu o wiele wyższa niż w Lotto. To właśnie dlatego zakłady bukmacherskie zyskują coraz większą popularność na całym świecie. Ważny jest także aspekt posiadania wpływu na końcowy sukces – wiele osób spędza wiele godzin nad analizą przeszłych podobnych zdarzeń, statystyk, wyszukiwaniem zbyt dużych kursów w stosunku do rzeczywistego oczekiwanego stopnia prawdopodobieństwa, czy wreszcie – poszukiwania rynków tam gdzie ma się wiedzę większą (bądź nabytą szybciej) niż bukmacher, bo i to jest możliwe i wbrew pozorom dość często wykorzystywane.
Rozpatrując jednak wszelkie aspekty związane z liczeniem szans na wygranie dużych pieniędzy niedużym kosztem, nie sposób pominąć jednego bardzo istotnego elementu – a mianowicie szczęścia. Bo tak naprawdę zdecydowanie ponad 90% wygranych kuponów to te zawarte na maksymalnie cztery-pięć zakładów. Wszystko ponadto – to już podchodzi pod loterię. Dlatego też – nawet jeśli są na świecie (a są!) osoby które potrafią reagować szybciej niż bukmacher – na pewno nie będą wykorzystywać tego faktu na grę taśm – tylko dokonają zawarcia zakładu na singla, dubla bądź tripla (tj. na kuponie znajdzie się najwyżej do trzech zdarzeń). Tylko to da realną szansę na wygraną z bukmacherem. Oczywiście taśmy również dają takie (wprawdzie iluzoryczne ale jednak) szanse – jednak podlegają już one przypadkowi i losowości.
Co warte uwagi, każde ze zdarzeń obarczone jest konkretną marżą narzuconą przez bukmachera. Zazwyczaj kształtuje się ona na poziomie kilku procent (przeważnie trzy do dziewięciu procent) i jest ledwo widoczna dla oka przeciętnego gracza. Najłatwiej rozpoznać ją w przypadku zdarzeń dwudrogowych – na przykład na wspominany wyżej typ „Kto rozpocznie mecz”. Gdyby wystawione kursy miały wartość po 2.00 – wówczas za każdą włożoną złotówkę otrzymujemy 2 złote w przypadku wygranej. W dłuższym okresie czasu zarówno bukmacher jak i gracz wyszliby na zero. Natomiast obniżenie kursu do 1.93, czyli zapłacenie mniej niż wynikałoby to wprost z prawdopodobieństwa, to czysty zysk bukmachera niezależny od tego, czy kupon zostanie trafiony czy też nie.
Należy dodać, że każdy kupon, na którym znajduje się więcej niż jedno zdarzenie, to zwielokrotnienie wspomnianej wyżej marży tj. zysku bukmachera. Pokażmy to na naszym wspomnianym wyżej przykładzie. Mamy do dyspozycji trzy zdarzenia, których prawdopodobieństwo trafienia wynosi 50%, po kursie 1.93. Marżą bukmachera dla pojedynczego zdarzenia będzie 3,6%. Jak to obliczyć? Wystarczy, że policzymy ile ponad wybraną wartość dany gracz musiałby zapłacić, jeżeli chciałby daną wartość na pewno wygrać. Na przykład stawiamy 200 złotych na to, że mecz rozpocznie Polska i 200 złotych na to, że Niemcy.
200 / 1,93 * 2 = 207,25.
Aby więc na pewno wygrać, musielibyśmy za każdy z obu kuponów zapłacić po 207,25 zł (a jeszcze należy doliczyć podatek więc finalna wartość będzie znacznie wyższa). To dlatego nikt przy zdrowych zmysłach nie stawia dwóch przeciwstawnych zdarzeń (chyba że znajdzie u różnych bukmacherów na przeciwstawne zdarzenia wartości dużo wyższe niż 2.00). Gdy tę kwotę podzielimy przez 2, wyjdzie nam 3,63% ponad 100, a więc rzeczywista marża bukmachera na pojedyncze zdarzenie wynosi tutaj 3,63%.
Niby niewysoka marża, i można spokojnie wziąć to jako oczywistą pochodną każdej gry. Wszak nawet kasyno musi mieć przewagę po swojej stronie. Sprawa się komplikuje, jeśli mamy na kuponie więcej niż jedno zdarzenie. Znowu posłużymy się naszym przykładem i policzymy, ile bukmacher zyska (niezależnie od tego czy kupon będzie trafiony czy nie), jeśli zechcemy na jednym kuponie umieścić trzy podobne, dwudrogowe zdarzenia, po kursie 1.93 każde.
3,63% do potęgi 3 = 11,13%. Wskaźnik ten można wyliczyć posługując się częściami dziesiętnymi przedmiotowych procentów. A zatem: 1,0363 x 1,0363 x 1,0363 = 1,113 czyli 11,13%. Jak powiedzieliśmy sobie wcześniej, nawet zawodowi gracze często umieszczają na swoich kuponach po trzy zakłady, a więc niejako akceptują fakt, że niezależnie od wygrania bądź przegrania kuponu, bukmacher i tak relatywnie zyska ponad 10 procent.
Jeśli dotarliście do tego momentu, początkującym graczom z całą pewnością pojawi się w głowie kluczowe pytanie: Dlaczego bukmacher ponosi zysk niezależnie od tego czy nasz kupon będzie trafiony czy nie? Przecież jeśli wszyscy postawiliby na to, że pierwsze rozpoczną mecz Niemcy, i typ okazałby się trafiony, to bukmacher by przegrał! To bardzo proste. Praktycznie przy tysiącach graczy dziennie u każdego bukmachera nie ma możliwości, aby wszyscy postawili ten sam typ. Zdecydowanie wartość ta dąży do fifty-fifty, a nawet gdyby było tak, że z różnych względów idzie „masówka” w jedną stronę – to rynek i tak to szybko zweryfikuje choćby w postaci obniżenia kursu na dane zdarzenie i podwyższenie kursu na zdarzenie przeciwstawne.
A teraz gwóźdź programu, czyli obliczenie, ile bukmacher zarobi na nas, jeśli zawrzemy na naszym kuponie 15 zakładów dwudrogowych po kursie 1.93 każdy, czyli dokładnie tak jak to miało miejsce w przedstawionym przykładzie na samym początku.
1,0363 do potęgi 15 = 1,71 a więc marża bukmachera przewyższa 170%. Sporo, ale wciąż nie tak dużo jak ma to miejsce w przypadku wygranych w Lotto. Tutaj jednak wypada wspomnieć o tym, że wielokrotność zdarzeń na jednym kuponie to miód na oczy bukmachera. To między innymi dzięki takim działaniom firmy bukmacherskie zarabiają naprawdę duże pieniądze. Wreszcie – niejednokrotnie chwalą się ogromnymi wygranymi taśmami mocno zachęcając innych użytkowników do takiej właśnie gry. Jak łatwo się domyślić – suma wpływów bukmacherów z taśm jest znacznie niższa niż suma jednostkowych wygranych z tychże. A reklama z całą pewnością dobra. To między innymi dlatego wielu bukmacherów premiuje gracza, który wstawia do kuponu wiele zdarzeń, na przykład dając mu nawet dodatkowe 50% zysku od wygranej jeśli na kuponie znajdzie się minimum czternaście zdarzeń. Bo tak czy inaczej wartość dodatkowego zysku jest dużo niższa, niż zysk w postaci marży.
Każdy powinien sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce grać za niskie stawki i liczyć na łut szczęścia praktycznie przegrywając za każdym razem, czy jednak znacząco zmniejszyć czynnik czysto losowy i grać mniejszą ilość zdarzeń, ale na przykład za wyższą stawkę. Im mniej zdarzeń na kuponie, tym wyższy stosunek wygranych kuponów do wszystkich zawartych. Oczywiście każdy z nas lubi spojrzeć na kupon, który jest jedną wielką taśmą, i koniec końców okazuje się że jego właściciel trafił wszystkie zdarzenia. Zdarza się to na tyle rzadko, że wiele takich przypadków jest odpowiednio nagłaśniana. Nie jest powiedziane, że nie ma żadnych szans na wygranie kilkuset tysięcy złotych przy kilkuzłotowym wkładzie. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że takie szanse są czysto iluzoryczne. Z drugiej strony, łatwo wyobrazić sobie frustrację gracza, który miał na kuponie 20 zdarzeń, a trafił 19 z nich. Można by powiedzieć, że z czysto bezstronnego punktu widzenia miał duże szczęście albo dużą wiedzę – trafił 95 procent wszystkich typowanych zdarzeń, za co z pewnością należy się szacunek. Ale zasady są nieubłagane – wygrana jest wówczas, gdy wszystkie zdarzenia zostaną wytypowane poprawnie. Brakowało niewiele, ale koniec końców gracz zostaje z niczym.
Jednym z przykładów takiej trafionej taśmy (a nawet fortunniej byłoby powiedzieć: megataśmy) jest kupon zawarty na początku listopada ubiegłego roku. Co ciekawe, niejedyny kupon, bowiem gracz zawarł podobnych aż dziewięć. Wszystkie typowane zdarzenia były w ramach Ligi Europy. Na kuponie znalazło się aż 19 zdarzeń na wygraną gospodarzy, bądź wygraną gospodarzy lub remis, bądź remis lub wygraną gości. Oglądając taki kupon często zdumiewamy się, jak niewiele brakowało do tego, aby „nie weszło”. Na przykład mecz Oleksandrija kontra St. Etienne. Gracz wytypował wygraną gospodarza bądź remis po kursie 1.97. Kto oglądał mecz być może pamięta jeszcze, jaki miał on przebieg. W 72. Minucie po strzale Camary goście prowadzili 0:2. Przypuszczalnie kurs LIVE na to, że nie wygrają był bliski 10,00. A jednak stał się cud. Na 6 minut przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze zdobyli kontaktową bramkę, by tuż przed końcem spotkania, już w doliczonym czasie, wyrównać. Dzięki temu typ – wraz z wszystkimi pozostałymi – okazał się trafiony. Gracz wygrał w sumie 3.960.526,49 złotych. Trudno nawet wyobrażać sobie, co musiało dziać się w umyśle gracza, który z całą pewnością śledził przebieg zdarzenia, kwadrans przed zakończeniem spotkania i jak niewyobrażalną radość doznał gdy zobaczył, że nastąpiło wyrównanie.
Innym ciekawym przykładem jest kupon z kwietnia 2018 roku. Co ciekawe, nie jest on typową taśmą, gdyż znajduje się na nim sześć zdarzeń, ale trafienie kuponu z całkowitym kursem przewyższającym 33.000 z powodzeniem może być porównywalne do kuponu, na którym jest ponad trzydzieści zdarzeń po kursach w granicach 1.40. Mimo wszystko raz na jakiś czas takie cuda się zdarzają. Zawierając bardzo przypadkowy kupon LIVE za 20 złotych, gracz wygrał ponad 520.000 złotych na czysto. Był to czysty strzał i jak sam gracz potem przyznał – była to spontaniczna decyzja podyktowana wysokimi kursami.
Pojawiają się głosy, że firmy bukmacherskie celowo pokazują fake’owe kupony, aby zachęcić graczy do zawierania zakładów. Niejednokrotnie możemy przeczytać na formach, że to niemożliwe, żeby ktoś wygrał trzy miliony, skoro bukmacher ogłasza się, że maksymalna wygrana to 601.000 złotych. Tak, to prawda, ale na jednym kuponie, a tych tutaj było więcej. Jestem zdania, że nie jest to prawda, i że pokazywane wygrane są realne. W przeciwnym razie słyszelibyśmy znacznie więcej nadzwyczajnych przypadków horrendalnie wysokich wygranych. Tych jednak wcale nie jest tak dużo. Oczywiście niektóre firmy bukmacherskie we własnym zakresie umieszczają na swoich stronach informacje o ostatnich wysokich wygranych. Każdy gracz we własnym zakresie powinien zastanowić się co mu jest najbardziej potrzebne. Jeśli może raz na jakiś czas za pięć czy dziesięć złotych postawić kupon taśmę i spokojnie czekać na szczęście – jego prawo. Wszak może szczęście pisane jest właśnie nam?
Wysokie wygrane pieniężne to wabik, który zachęca do gry miliony graczy zakładów bukmacherskich na całym świecie. Wizja bardzo szybkiego dodatkowego zarobku, inwestycja z niewielkim nakładem, liczenie na łut szczęścia – wszystko to ma przed oczami niemal każdy gracz. Człowiek jest z natury konsumentem i chęć wzbogacenia się umożliwiłaby mu szybką realizację wielu marzeń czy planów, na jakie często musi czekać bardzo długo. W bardzo podobny sposób aspekt psychologiczny odgrywa rolę w przypadku gier Lotto – niewielki wkład, a szansa na wygranie znacznie więcej. Jednak zajmiemy się tylko zakładami bukmacherskimi, tym bardziej że prawdopodobieństwo wygranej jest znacznie wyższe niż w Lotto.
Próżno szukać gracza, który choć raz nie umieściłby na jednym kuponie dziesięciu i więcej typów, często także po stosunkowo wysokich kursach. W przeważającej większości stawki zawieranych tego typu kuponów są niskie – minimalne dostępne bądź ich kilkakrotność. Natomiast bardzo przyjemny jest widok potencjalnej wygranej – ta idzie często w tysiącach, a nawet dziesiątkach czy setkach tysięcy. Dobrzy gracze nie stosują takiego rodzaju gry i zazwyczaj odradzają ją początkującym. Z całą pewnością nie dlatego, że pozazdrościliby im wygranej. Wszystko się rozchodzi o rachunek prawdopodobieństwa. Nie trzeba być bowiem geniuszem matematyki aby stwierdzić, że jeśli zawarliśmy kupon za 3 złote, na którym możemy wygrać 150.000 złotych, to prawdopodobieństwo trafienia wynosi minimum jeden do pięćdziesięciu tysięcy. Słowo „minimum” celowo zostało podkreślone, ponieważ w praktyce jest znacznie niższe i nie należy kierować się suchym przeliczeniem ilorazu ewentualnej wygranej przez stawkę.
Zanim przejdziemy do omówienia zalet i wad grania taśm, wrócimy na chwilę do porównania prawdopodobieństwa wygranej w Lotto w porównaniu z zakładami bukmacherskimi, o czym wstępnie wspomniano w pierwszym akapicie. Stworzymy małą symulację, która pokaże, dlaczego w Lotto znacznie mniej opłaca się grać. Prawdopodobieństwo wygrania „piątki” w Lotto wynosi 1:54201. Oznacza to, że statystycznie na każde zawarte ponad pięćdziesiąt cztery tysiące dwieście kuponów wygrałoby się raz. Żeby to bardziej zobrazować, wyobraźmy sobie, że jest gdzieś na świecie wielka szkoła, w której jest dwa tysiące klas po dwudziestu siedmiu uczniów. I tylko dla jednego spośród tych wszystkich uczniów wylosowany zostanie bardzo drogi laptop. Szansa jest można by rzec minimalna. Wprawdzie któryś uczeń dostanie laptopa, ale uzna to za tzw. fart życia – i słusznie, bo najprawdopodobniej nigdy później nie będzie miał aż tak wielkiego szczęścia.
Przekładając to na realne wartości – gdyby udało się, pomimo tak niewielkiej szansy, trafić „piątkę” w lotto, otrzymalibyśmy około 5.700 złotych zawierając kupon za 3 złote. Co więcej – wygrana podlega zryczałtowanemu podatkowi dochodowemu w wysokości 10%, a więc realna wartość odebranej nagrody wyniosłaby około 5.130 złotych. Trzeba uczciwie przyznać, że stosunek wysokości wygranej do rzeczywistego jej prawdopodobieństwa jest niewspółmiernie niski. Teoretycznie, gdyby można było za trafienie „piątki” otrzymać 162.603 złote – wówczas opłacalność gry byłaby na bardzo wysokim poziomie. Zawarcie bowiem 54.201 zakładów o wszystkich możliwych kombinacjach po 3 złote każdy oznaczałoby zapłacenie 162.603 złotych i otrzymanie takiej samej wygranej. Natomiast wszystko ponadto (tj. wartość powyżej rzeczywistej wypłacanej wygranej) to jest zarobek (tudzież marża) organizatora gier – i należy tutaj jasno powiedzieć, że jest on olbrzymi.
Przyjrzymy się teraz prawdopodobieństwu wygrania dużych pieniędzy w zakładach bukmacherskich. Tutaj również dużo ma do powiedzenia losowość, ale oprócz niej także inne wiele innych czynników, jak choćby umiejętność wyszukiwania kursów wyższych niż wynika to z rzeczywistego oczekiwanego prawdopodobieństwa „wejścia” danego zdarzenia mają niebagatelny wpływ na ostateczny rozrachunek finalnego prawdopodobieństwa. Jednak w przeciwieństwie do Lotto, tutaj potencjalne wygrane – przy założeniu podobnego prawdopodobieństwa – są znacznie wyższe. Zakładając bardzo duże uproszczenie, oraz grę u bukmachera który oferuje niewysokie marże, spróbujmy zasymulować wysokość wygranej dla taśmy, której prawdopodobieństwo trafienia będzie bardzo zbliżone do trafienia „piątki” w Lotto.
Na pierwszym przykładzie założymy hipotetycznie, że na naszym kuponie za 3 złote pojawią się zakłady na „Kto rozpocznie spotkanie”? Dość zero-jedynkowy typ, w tym przypadku zupełnie losowy, z kursami na każde zdarzenie o wysokości 1.93. Aby móc osiągnąć prawdopodobieństwo trafienia takiego kuponu na oczekiwanym przez nas poziomie, musielibyśmy podobnych zdarzeń na jednym kuponie zawrzeć kilkanaście. Ile dokładnie? Policzmy. Prawdopodobieństwo wejścia jednego zdarzenia wynosi 1/2. Dla dwóch zdarzeń będzie to już 1/4. Dla trzech – 1/8. Dla czterech – 1/16. Natomiast gdy na naszym kuponie znajdzie się piętnaście takich zdarzeń – wówczas szanse na trafienie ich wszystkich wyniesie 1:32768. Znacznie większa szansa niż ta na trafienie „piątki” w Lotto, oraz – jak się za chwile okaże – ze znacznie większą ewentualną wygraną.
Aby obliczyć wysokość wygranej przewidzianej dla naszego kuponu, musielibyśmy nasze 3 złote pomnożyć przez piętnastą potęgę liczby 1,93 (uśredniony kurs dla takiego zdarzenia):
3 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 x 1,93 = 57.607. Gdybyśmy zatem zawarli kupon za 3 złote, na którym byłoby piętnaście zdarzeń „Kto rozpocznie spotkanie”? – i każdy typ byśmy trafili, wygralibyśmy pięćdziesiąt siedem tysięcy sześćset siedem złotych, pomijając podatek.
A skoro o podatku mowa, to powyższe uzyskalibyśmy grając w Polsce u nielicencjonowanych bukmacherów. Aby móc wypłacić wygraną w pełni legalnie, zakładamy że zakład został zawarty i jednego z licencjonowanych bukmacherów w Polsce. A zatem należy tę wartość przemnożyć przez współczynnik 0,88 i wraz wartość wygranej zmaleje do i tak wcale niemałych 50.694 złotych.
Przypomnijmy – prawdopodobieństwo wygrania takiego kuponu jest sporo wyższe niż trafienie „piątki” w Lotto, a mimo to wysokość wygranej jest blisko dziesięciokrotnie wyższa. Co więcej, w polskim prawie zabierany jest zryczałtowany podatek dochodowy od wygranych w grach wzajemnych w wysokości 10% od każdej wygranej powyżej 2280 złotych. Oznacza to, że jeśli na jednym kuponie wygramy na przykład 2300 złotych, rzeczywista wartość naszej nagrody wyniesie 2070 złotych. Dlatego też naszą wygraną należałoby obniżyć o kolejne 10 procent – wówczas z naszych 50.694 złotych otrzymamy 45.624 złote. I to jest już nasza rzeczywista wygrana, w dalszym ciągu o wiele wyższa niż w Lotto. To właśnie dlatego zakłady bukmacherskie zyskują coraz większą popularność na całym świecie. Ważny jest także aspekt posiadania wpływu na końcowy sukces – wiele osób spędza wiele godzin nad analizą przeszłych podobnych zdarzeń, statystyk, wyszukiwaniem zbyt dużych kursów w stosunku do rzeczywistego oczekiwanego stopnia prawdopodobieństwa, czy wreszcie – poszukiwania rynków tam gdzie ma się wiedzę większą (bądź nabytą szybciej) niż bukmacher, bo i to jest możliwe i wbrew pozorom dość często wykorzystywane.
Rozpatrując jednak wszelkie aspekty związane z liczeniem szans na wygranie dużych pieniędzy niedużym kosztem, nie sposób pominąć jednego bardzo istotnego elementu – a mianowicie szczęścia. Bo tak naprawdę zdecydowanie ponad 90% wygranych kuponów to te zawarte na maksymalnie cztery-pięć zakładów. Wszystko ponadto – to już podchodzi pod loterię. Dlatego też – nawet jeśli są na świecie (a są!) osoby które potrafią reagować szybciej niż bukmacher – na pewno nie będą wykorzystywać tego faktu na grę taśm – tylko dokonają zawarcia zakładu na singla, dubla bądź tripla (tj. na kuponie znajdzie się najwyżej do trzech zdarzeń). Tylko to da realną szansę na wygraną z bukmacherem. Oczywiście taśmy również dają takie (wprawdzie iluzoryczne ale jednak) szanse – jednak podlegają już one przypadkowi i losowości.
Co warte uwagi, każde ze zdarzeń obarczone jest konkretną marżą narzuconą przez bukmachera. Zazwyczaj kształtuje się ona na poziomie kilku procent (przeważnie trzy do dziewięciu procent) i jest ledwo widoczna dla oka przeciętnego gracza. Najłatwiej rozpoznać ją w przypadku zdarzeń dwudrogowych – na przykład na wspominany wyżej typ „Kto rozpocznie mecz”. Gdyby wystawione kursy miały wartość po 2.00 – wówczas za każdą włożoną złotówkę otrzymujemy 2 złote w przypadku wygranej. W dłuższym okresie czasu zarówno bukmacher jak i gracz wyszliby na zero. Natomiast obniżenie kursu do 1.93, czyli zapłacenie mniej niż wynikałoby to wprost z prawdopodobieństwa, to czysty zysk bukmachera niezależny od tego, czy kupon zostanie trafiony czy też nie.
Należy dodać, że każdy kupon, na którym znajduje się więcej niż jedno zdarzenie, to zwielokrotnienie wspomnianej wyżej marży tj. zysku bukmachera. Pokażmy to na naszym wspomnianym wyżej przykładzie. Mamy do dyspozycji trzy zdarzenia, których prawdopodobieństwo trafienia wynosi 50%, po kursie 1.93. Marżą bukmachera dla pojedynczego zdarzenia będzie 3,6%. Jak to obliczyć? Wystarczy, że policzymy ile ponad wybraną wartość dany gracz musiałby zapłacić, jeżeli chciałby daną wartość na pewno wygrać. Na przykład stawiamy 200 złotych na to, że mecz rozpocznie Polska i 200 złotych na to, że Niemcy.
200 / 1,93 * 2 = 207,25.
Aby więc na pewno wygrać, musielibyśmy za każdy z obu kuponów zapłacić po 207,25 zł (a jeszcze należy doliczyć podatek więc finalna wartość będzie znacznie wyższa). To dlatego nikt przy zdrowych zmysłach nie stawia dwóch przeciwstawnych zdarzeń (chyba że znajdzie u różnych bukmacherów na przeciwstawne zdarzenia wartości dużo wyższe niż 2.00). Gdy tę kwotę podzielimy przez 2, wyjdzie nam 3,63% ponad 100, a więc rzeczywista marża bukmachera na pojedyncze zdarzenie wynosi tutaj 3,63%.
Niby niewysoka marża, i można spokojnie wziąć to jako oczywistą pochodną każdej gry. Wszak nawet kasyno musi mieć przewagę po swojej stronie. Sprawa się komplikuje, jeśli mamy na kuponie więcej niż jedno zdarzenie. Znowu posłużymy się naszym przykładem i policzymy, ile bukmacher zyska (niezależnie od tego czy kupon będzie trafiony czy nie), jeśli zechcemy na jednym kuponie umieścić trzy podobne, dwudrogowe zdarzenia, po kursie 1.93 każde.
3,63% do potęgi 3 = 11,13%. Wskaźnik ten można wyliczyć posługując się częściami dziesiętnymi przedmiotowych procentów. A zatem: 1,0363 x 1,0363 x 1,0363 = 1,113 czyli 11,13%. Jak powiedzieliśmy sobie wcześniej, nawet zawodowi gracze często umieszczają na swoich kuponach po trzy zakłady, a więc niejako akceptują fakt, że niezależnie od wygrania bądź przegrania kuponu, bukmacher i tak relatywnie zyska ponad 10 procent.
Jeśli dotarliście do tego momentu, początkującym graczom z całą pewnością pojawi się w głowie kluczowe pytanie: Dlaczego bukmacher ponosi zysk niezależnie od tego czy nasz kupon będzie trafiony czy nie? Przecież jeśli wszyscy postawiliby na to, że pierwsze rozpoczną mecz Niemcy, i typ okazałby się trafiony, to bukmacher by przegrał! To bardzo proste. Praktycznie przy tysiącach graczy dziennie u każdego bukmachera nie ma możliwości, aby wszyscy postawili ten sam typ. Zdecydowanie wartość ta dąży do fifty-fifty, a nawet gdyby było tak, że z różnych względów idzie „masówka” w jedną stronę – to rynek i tak to szybko zweryfikuje choćby w postaci obniżenia kursu na dane zdarzenie i podwyższenie kursu na zdarzenie przeciwstawne.
A teraz gwóźdź programu, czyli obliczenie, ile bukmacher zarobi na nas, jeśli zawrzemy na naszym kuponie 15 zakładów dwudrogowych po kursie 1.93 każdy, czyli dokładnie tak jak to miało miejsce w przedstawionym przykładzie na samym początku.
1,0363 do potęgi 15 = 1,71 a więc marża bukmachera przewyższa 170%. Sporo, ale wciąż nie tak dużo jak ma to miejsce w przypadku wygranych w Lotto. Tutaj jednak wypada wspomnieć o tym, że wielokrotność zdarzeń na jednym kuponie to miód na oczy bukmachera. To między innymi dzięki takim działaniom firmy bukmacherskie zarabiają naprawdę duże pieniądze. Wreszcie – niejednokrotnie chwalą się ogromnymi wygranymi taśmami mocno zachęcając innych użytkowników do takiej właśnie gry. Jak łatwo się domyślić – suma wpływów bukmacherów z taśm jest znacznie niższa niż suma jednostkowych wygranych z tychże. A reklama z całą pewnością dobra. To między innymi dlatego wielu bukmacherów premiuje gracza, który wstawia do kuponu wiele zdarzeń, na przykład dając mu nawet dodatkowe 50% zysku od wygranej jeśli na kuponie znajdzie się minimum czternaście zdarzeń. Bo tak czy inaczej wartość dodatkowego zysku jest dużo niższa, niż zysk w postaci marży.
Każdy powinien sam odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce grać za niskie stawki i liczyć na łut szczęścia praktycznie przegrywając za każdym razem, czy jednak znacząco zmniejszyć czynnik czysto losowy i grać mniejszą ilość zdarzeń, ale na przykład za wyższą stawkę. Im mniej zdarzeń na kuponie, tym wyższy stosunek wygranych kuponów do wszystkich zawartych. Oczywiście każdy z nas lubi spojrzeć na kupon, który jest jedną wielką taśmą, i koniec końców okazuje się że jego właściciel trafił wszystkie zdarzenia. Zdarza się to na tyle rzadko, że wiele takich przypadków jest odpowiednio nagłaśniana. Nie jest powiedziane, że nie ma żadnych szans na wygranie kilkuset tysięcy złotych przy kilkuzłotowym wkładzie. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że takie szanse są czysto iluzoryczne. Z drugiej strony, łatwo wyobrazić sobie frustrację gracza, który miał na kuponie 20 zdarzeń, a trafił 19 z nich. Można by powiedzieć, że z czysto bezstronnego punktu widzenia miał duże szczęście albo dużą wiedzę – trafił 95 procent wszystkich typowanych zdarzeń, za co z pewnością należy się szacunek. Ale zasady są nieubłagane – wygrana jest wówczas, gdy wszystkie zdarzenia zostaną wytypowane poprawnie. Brakowało niewiele, ale koniec końców gracz zostaje z niczym.
Jednym z przykładów takiej trafionej taśmy (a nawet fortunniej byłoby powiedzieć: megataśmy) jest kupon zawarty na początku listopada ubiegłego roku. Co ciekawe, niejedyny kupon, bowiem gracz zawarł podobnych aż dziewięć. Wszystkie typowane zdarzenia były w ramach Ligi Europy. Na kuponie znalazło się aż 19 zdarzeń na wygraną gospodarzy, bądź wygraną gospodarzy lub remis, bądź remis lub wygraną gości. Oglądając taki kupon często zdumiewamy się, jak niewiele brakowało do tego, aby „nie weszło”. Na przykład mecz Oleksandrija kontra St. Etienne. Gracz wytypował wygraną gospodarza bądź remis po kursie 1.97. Kto oglądał mecz być może pamięta jeszcze, jaki miał on przebieg. W 72. Minucie po strzale Camary goście prowadzili 0:2. Przypuszczalnie kurs LIVE na to, że nie wygrają był bliski 10,00. A jednak stał się cud. Na 6 minut przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze zdobyli kontaktową bramkę, by tuż przed końcem spotkania, już w doliczonym czasie, wyrównać. Dzięki temu typ – wraz z wszystkimi pozostałymi – okazał się trafiony. Gracz wygrał w sumie 3.960.526,49 złotych. Trudno nawet wyobrażać sobie, co musiało dziać się w umyśle gracza, który z całą pewnością śledził przebieg zdarzenia, kwadrans przed zakończeniem spotkania i jak niewyobrażalną radość doznał gdy zobaczył, że nastąpiło wyrównanie.
Innym ciekawym przykładem jest kupon z kwietnia 2018 roku. Co ciekawe, nie jest on typową taśmą, gdyż znajduje się na nim sześć zdarzeń, ale trafienie kuponu z całkowitym kursem przewyższającym 33.000 z powodzeniem może być porównywalne do kuponu, na którym jest ponad trzydzieści zdarzeń po kursach w granicach 1.40. Mimo wszystko raz na jakiś czas takie cuda się zdarzają. Zawierając bardzo przypadkowy kupon LIVE za 20 złotych, gracz wygrał ponad 520.000 złotych na czysto. Był to czysty strzał i jak sam gracz potem przyznał – była to spontaniczna decyzja podyktowana wysokimi kursami.
Pojawiają się głosy, że firmy bukmacherskie celowo pokazują fake’owe kupony, aby zachęcić graczy do zawierania zakładów. Niejednokrotnie możemy przeczytać na formach, że to niemożliwe, żeby ktoś wygrał trzy miliony, skoro bukmacher ogłasza się, że maksymalna wygrana to 601.000 złotych. Tak, to prawda, ale na jednym kuponie, a tych tutaj było więcej. Jestem zdania, że nie jest to prawda, i że pokazywane wygrane są realne. W przeciwnym razie słyszelibyśmy znacznie więcej nadzwyczajnych przypadków horrendalnie wysokich wygranych. Tych jednak wcale nie jest tak dużo. Oczywiście niektóre firmy bukmacherskie we własnym zakresie umieszczają na swoich stronach informacje o ostatnich wysokich wygranych. Każdy gracz we własnym zakresie powinien zastanowić się co mu jest najbardziej potrzebne. Jeśli może raz na jakiś czas za pięć czy dziesięć złotych postawić kupon taśmę i spokojnie czekać na szczęście – jego prawo. Wszak może szczęście pisane jest właśnie nam?