Zasadniczo tenisem się nie interesuje ale jako, że mieszkałem w Londynie (nawet niedaleko kortów) to wybrałem się na korty - z zasady, że jako miłośnik sportu warto oglądać każdy sport (poza jazdą figurową).
Było to jednak dawno bo w 2005 r. Koszty podobno są spore jak chcesz coś konkretnego obejrzeć. Z tego co pamiętam to kolega załatwił od kogoś wejściówkę za 40F na sobotę pierwszego tygodnia i to na jakiś boczny kort - mówił, że to elegancka cena
.
Kojarzę, że bilety są tańsze na samym początku turnieju i zwłaszcza w tygodniu - jak wiadomo, że ludzie pracują.
Wokół kortów kręciło się trochę koników z biletami ale raczej były drogie na kieszeń przeciętnego Polaka.
Co zapamiętałem z tego Wimbledonu.
Mecze oglądałem - to grajki co pierwszy raz ich widziałem bo takie miałem pojęcie wtedy o tenisie (teraz nie większe).
W sumie mogę to porównać do spotnanicznego wypadu na Puchar Davisa
Polska-
Estonia(?) na hali, w zeszłym roku czy jeszcze dalej, gdzie pierwszy raz widziałem Janowicza, grał z jakimś Estończykiem(?). Zobaczyłem jak serwował ostro to pomyślałem, że warto pocisnąć na zwrot kosztów w bet365 na
live - siadło
a później cała
Polska słyszała kto to jest Janowicz
Ale tych grajków z Wimbledona to jakoś nie kojarzę zbytnio
Pamiętam, że w tym czasie cały Londyn "żył" tenisem. Było trochę reklam/bilbordów itp. o turnieju na przystankach autobusowych, na ulicach, w metrze.
Tak mi utkwiło w pamięci, że co drugi bilbord, dosłownie wszędzie, metro, przystanki autobusowe itp. były z Marią Szarapową. Reklamowała jakieś kosmetyki czy krem.
Zapytałem się tego kolegi czemu tak Maria reklamuje a nie ktoś inny, np. jakaś Angielka (coś tam wiedziałem, że to w miarę dobra tenisistka) to ten mi powiedział, że Maria rok wcześniej wygrała Wimbledon i teraz jest szał na nią ????
W każdym razie na każdym przystanku autobusowym w tym momencie była reklama Wimbledonu albo Szarapowa z tym kremem czy kosmetykiem albo reklama abonamentu Sky Sports.
W każdym razie atmosfera, kibice na korcie była super. Bo w porównaniu do tego Pucharu Davisa to ciągle ktoś krążył i chciał coś opchnać, a to jakieś tenisowe kalendarze a to jakiś krewny Bohdana Tomaszewskiego (wyglądał podobnie) wciskał książkę Bohdana z niby jego autografem i dedykacją - którą koleś sam wypisywał.
Zasadniczo to nie bywam na meczach tenisa o jakiejś większej randze więc porównanie mam tylko tego Wimbledonu i Pucharu Davisa (wiadomo ranga turnieju, miasto itp. to przepaść). Generalnie jako laikowi podobało mi się na Wimbledonie, jeszcze jakbym obejrzał kogoś znanego i dobrego to już w ogóle
To moje wspomnienia z Wimbledonu sprzed lat. Pewnie wiele się pozmieniało.