Ding ma mocną psychikę piszesz jako kolejna osoba. No niech wam będzie, ale ja nadal pamiętam finał
Grand Prix kiedy był już na tyle zrezygnowany, że prawie się rozpłakał. Na pewno jednak walczy by być coraz mocniejszym psychicznie więc możliwe, że z każdym turniejem i dzięki takim meczom jak ten wczorajszy będzie lepiej.
Zgadzam się :spokodfhgfh: Od dawna obserwuję tego zawodnika i niestety muszę stwierdzić, że z jego psychiką ciągle nie jest najlepiej. Oczywiście żaden z nas nie ma podstaw do oceny tego co się dzieje w jego głowie bo po pierwsze, raczej nikt z nas nie ma dyplomu z psychologii sportu a po drugie to co widać w
TV nie zawsze oddaje faktyczny stan danego zawodnika. Mimo to pozwalam sobie stwierdzić (na podstawie moich obserwacji z wielu jego pojedynków), że w wielu przypadkach Ding nie radzi sobie z trudną sytuacją. Za każdym razem scenariusz jest podobno, gdy gra mu się nie układa, popełnia z pozoru proste błędy lub przeciwnik wyraźnie dominuje i nie daje mu poigrać młody chińczyk traci zapał, nagle wynik staje mu się obojętny a do każdego zagrania podchodzi z wielkim przymusem. Ciężko jest powiedzieć co taką sytuację powoduje. Jak wiadomo Ding to perfekcjonista, być może nieudane zgrania tak go frustrują? Chociaż w mojej opinii ma on problem z przegrywaniem. I nie tyle co nie umie przegrywać, ale w moich oczach każdą wysoką przegraną (nawet gdy jeszcze mecz się nie skończył) przyjmuje jak ujmę na honorze, jak by od jego wyniku zależała pozycja Chin w świecie.
Wielu z was pomyśli że już za daleko się zapędziłem - i co mają do tego
Chiny. Faktycznie Ding w młodym wieku opuścił "komuchów" ze wschodu, ale większość wie jak tam wychowuje się dzieci, jakie wartości się im wpaja. Dong od małego okrzyknięty był wielką nadzieją chińczyków - tak jest do teraz. Podczas gdy staje przy stole przed telewizorami siadają rzesze jego rodaków, żeby tylko obejrzeć kolejne "zwycięstwo", zwycięstwo nie tyle Dinga co zwycięstwo chińczyka. On na pewno odczuwa na plecach oddech 1,3 miliarda "obywateli" Chińskiej Republiki Ludowej.
Myślę, że najlepszym przykładem będzie turniej
Masters w 2007. Każdy kto interesuje się snookerem na pewno pamięta niecodzienne wydarzenia do jakich doszło podczas finałowego spotkania pomiędzy Dingiem i Ronim. Początek turnieju nie zapowiadał traumy jaką przeżyje. W drodze do finału wbił swojego pierwszego maksa w pojedynku z Hamiltonem i grał świetnie. Pierwsza sesja pojedynku finałowego również wyglądała obiecująco - przegrywał tylko dwoma partiami. Niestety w wieczornej nie udało mu się wygrać ani jednej partii. I właśnie po dwunastym frejmie Ding pokazał swoją słabość chcąc poddać mecz. Najpierw szepnął coś Roniemu a później opuścił salę ze łzami w oczach. Wtedy bardzo zaimponował mi swoim zachowaniem Roni, który zazwyczaj nieszablonowy, trochę arogancki i chamski namówił Dinga do powtrotu na ostatnią partię. To była fajna scenka ???? To wtedy po raz pierwszy miałem wrażenie, że chińczyk nie radzi sobie z uniesieniem wielkiego balastu jakim jest dla niego cały naród Chiński, trzymający kciuki i nie chcący oglądać blamażu swojego pupila. Dla uzupełnienia dodam, że jak gra Ding, to nagle w miejscu turnieju zjawia się rzesza chińskich dziennikarzy, którzy śledzą każdy jego krok.
Kolejna przykra sytuacja to właśnie wspomniany przez Assita
Grand Prix. W całym turnieju prezentował się genialnie aż do finału, gdy po kliku nieudanych zagraniach całkowicie stracił wiarę w końcowy sukces i przegrał mecz zanim się jeszcze skończył. Przykro było wtedy na niego patrzeć (nie dlatego że postawiłem na niego kasę ale dlatego
). Każde skierowanie kamery na jego twarz dobitnie pokazywało co odczuwa i jakie uczucia nim szargają.
Podczas wczorajszego meczu, bodajże w siódmej partii też miałem chwile zwątpienia. Po nieudanym zagraniu i kolejnej słabej od stawnej dostał snookera. Wyszedł z niego nieudanie i po tym zagraniu pokazał się na jego twarzy wyraz, który zapamiętałem po nieszczęsnym
Grand Prix. Na szczęście było to tylko chwilowe i dotyczyły tego jednego zagrania, bo kto wie jakby potoczyły się losy pojedynku. Druga sprawa to fakt, iż Carter nie wykorzystał słabego okresu Dinga popełniając jeszcze większe błędy.
Nie da się natomiast ukryć, ze Ding sprawia wrażenie coraz silniejszego mentalnie człowieka. Dowodem może być właśnie wczorajsze stracie. Wiadomo, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale jak dla mnie to bardzo dobry prognostyk. Przez całe spotkanie gonił wynik, ale widać było, że wierzy przez cały czas w końcowy sukces. W tym turnieju już dwa razy dał mi zarobić ???? Nie sądzę, żeby Maguire był w stanie zatrzymać Dinga, który jest o kilka klas lepszym snookerzystą.
Ja postawiłem wczoraj bez kombinowania, czyli na faworytów, Ding juz wszedł, jeszcze Higgins i Ronnie. Moze wejdzie ????
Co do Higginsa, na papierze na pewno jest faworytem, ale w tym pojedynku nie postawiłbym na niego żadnych pieniędzy. Nie twierdze, że przegra, ale o zwycięstwo będzie mu bardzo trudno. Na pewno doświadczenie będzie punktowało na konto szkota. Liang to kolejny mody Chiński zawodnik, który pokazuje z turnieju na turniej, że zna się na rzeczy. jest on chyba najbardziej pracowitym zawodnikiem z całej światowej czołówki. W jego przypadku efekty ciężkiej pracy i progres jaki osiąga są zauważalne gołym okiem. nie boi się ofensywnej gry, bardzo dobrze radzi sobie z długimi bilami, które zazwyczaj są dobrym starem na budowanie breaków. Po ciuchu liczyłem na półfinał z jego udziałem i się nie przeliczyłem. Uważam, że jest idealnym pretendentem do zwycięstwa nad Higginsem, który chyba nie jest w najwyższej formie. Jak będzie? Czas pokaże.