Mam chwilkę to napiszę parę słów o dzisiejszych spotkaniach.
W pierwszym meczu
Jamie Cope wydaje się byc zdecydowanym faworytem w pojedynku z
Ebdonem. Cope znakomicie sobie poradził z Maguire'em 'niszcząc' go 5-1... niestety nie oglądałem tego meczu, więc nie wiem jak grali panowie.Ale raczej Szkot nie przystał do oddawania meczów ot tak. Ebdon w swoim pierwszym meczu pokonał również 5-1 Simona Bedforda.. lecz gdzie tu porównywać Maguire'a do Bedforda... Jedyneczka 9/10, handi 7/10... oczywiście na
Cope'a. Jestem nieco zaskoczony kursami... być może bukmacherzy obawiają się, że wygrana Cope'a była tylko takim jednorazowym wybrykiem... ja myślę, że jednak nie. Kolejne spotkanie to mecz
The Rocket z
Marco Fu. Sam nie wiem jak to się stało, że po tak tragicznej grze, szczególnie na początku spotkania z Wenbo,
O'Sullivan wygrał go aż 5-2... W tym meczu raczej szukałbym niespodzianki, niż zwycięstwa Anglika. Typ dla mnie to over 7.5 frame'a w meczu 8/10. Ronnie strzela różne różniste fochy, wszyscy o tym doskonale wiemy, a Fu to bardzo równy i spokojny zawodnik, który powinien wykorzystywać takie sytuacje... co nie zmienia faktu, że jest równie dobrym zawodnikiem aby wygrać ten pojedynek. Trzecie i moim zdaniem najciekawsze spotkanie dzisiejszego dnia to pojedynek
Marka Selby'ego z
Ryanem Day'em. Nieco podobna sytuacja jak w poprzednim spotkaniu... Mark jest faworytem i w przeciwienstwie do O'Sullivana myślę, że to on powinien spokojnie poradzić sobie z Day'em. W pierwszym spotkaniu Selby 'przejechał się' po Higginsonie wygrywając 5-0.... Day natomiast pokonał nową 'gwiazdkę' Ricky'ego Waldena 5-4. Day lubi zaskakiwać, z drugiej strony nie jest również słąbym zawodnikiem, ale to co prezentuje ostatnio Selby przekonuje mnie do tego, że jest jednym z faworytów do zwycięstwa w tym turnieju. Również tak było w poprzednim - Shanghai
Masters, jednak tam trafił na nieobliczalnego jak później zobaczyliśmy Ricky'ego Waldena. Handi był tu nie ryzykował, ale kurs na ML jak najbardziej mi odpowiada. Ostatnim dzisiejszym spotkaniem będzie drugie starcie wewnątrzangielskie.
John Parrott, który w dość niespodziewany sposób znalazł się w tej rundzie pokonując
Kinga, co z resztą bardzo mnie zdziwiło, aczkolwiek jego gra była na dobrym poziomie i zasłużenie wyszedł zwycięsko z tego spotkania. King trochę rozczarował myślę nie tylko mnie, ale szacunek dla starszego Anglika, że pomimo tak dużego stażu przy snookerowym stole, potrafi jeszcze grać i co najważniejsze wygrywać. Poza tym dawno już tego nie widzieliśmy
Co do
Cartera nie będę się wypowiadał, ponieważ nie jest on moim ulubionym snookerzystą, i ukrywam że liczę na kolejną niespodziankę ze strony doświadczonego Parrotta. Nie będzie o to łatwo, ale jestem dobrej myśli