vs
Everton 2-3 Aston Villa
Pozwoliłem sobie napisać raport z tego meczu, bo niewątpliwie był on najciekawszy w tej kolejce do tej pory, bowiem jutro na Upton Park zagrają jeszcze Młoty z Kogutami. Mecz był niezwykle ciekawy i nie brakowało w nim zupełnie niczego. Kibice na stadionie jak i również Ci przed telewizorami przeżyli niesamowity dramat. Był piękne akcje, ostra gra i przede wszystkim dużo bramek. Jednak najbardziej niezadowoleni byli w szczególności zawodnicy Evertonu, którzy stracili remis w ostatniej akcji meczu.
Mecz zaczął się niezwykle źle dla gospodarzy, którzy już w 1 minucie meczu stracili bramkę. Wszystko zaczęło się od straty
Mikela Artety, którą wykorzystał
Ashley Young. Ten podał do
Jamesa Milnera, który z kolei obsłużył celnym podaniem
Steve'a Sidwella. Temu nie pozostało nic innego jak oddać strzał na bramkę
Tima Howarda. Zawodnik The Villans kropnął z okolicy 23 metra, a angielski bramkarz mógł tylko obserwować jak futbolówka wpada do siatki. The Toffies nie mogli uwierzyć, że aż tak źle rozpoczęli mecz i nadal po bramce inicjatywę mieli goście. Niedługo po zdobytej bramce dwie całkiem dogodne sytuację miał
Gabriel Agbonlahor. Jednak po jego uderzeniach wynik pozostał bez zmian. Po natarciach The Villans, Everton starał się przejąć inicjatywę w meczu, ale nadal w głupi sposób tracili piłki przez co narażali się na groźne kontry. Świetną sytuację miał
Ashley Young po stałym fragmencie gry z rzutu rożnego, gdy z przed nosa wybił mu ją
Phil Neville. Tak naprawdę pierwszą dogodną sytuację The Toffies miało dopiero w 23 minucie meczu kiedy to świetne podanie otrzymał
Tim Cahill. Amerykanin
Brad Friedel zdołał jednak wybronić nieprzyjemny strzał Australijczyka. Bramka wyrównująca dla Evertonu padłą w 29 minucie po rzucie wolnym wykonywanym z lewej strony pola karnego. Wykonawcą był
Mikel Arteta, którego dośrodkowanie przeszło linię obrony Aston Villi. W tej sytuacji
JoLeon Lescott stając praktycznie sam na sam nie mógł zmarnować takiej okazji, kolanem z niewielkiej odległości pokonał bramkarza gości. Od tej pory inicjatywa była po stronie gospodarzy, którzy nacierali raz po raz na bramkę Amerykanina. W 41 minucie powinno być już 2 : 1 dla The Toffies, ale
Brad Friedel popisał się niezłą obroną po strzale
Marouane'a Fellainiego. Druga połowa zaczęła się od natarcia gospodarz, którzy mieli serię rzutów rożnych, które w rzeczywistości nic nie przyniosły. Zwrot akcji nastąpił w 54 minucie, kiedy to tak chwalony przez
Davida Moyesa,
Phil Jagielka popełnił katastrofalny błąd. Najpierw miał trudności z przyjęciem piłki, a następnie całkowicie nie wyszło mu zagranie do bramkarza, które od razu wykorzystał
Young. Ten nie mógł zmarnować sytuacji sam na sam i pewnie strzelił obok interweniującego bramkarza. Ten sam zawodnik mógł rozstrzygnąć losu meczu już w 75 minucie, kiedy to po odzyskaniu piłki przez
Laursena pomknął w stronę bramki The Toffies. Anglik jednak zbyt długo się wahał i ostatecznie Everton zażegnał bezpieczeństwa. Gdy wszyscy byli przekonani, że goście wygrają mecz 2 : 1, doszło do najbardziej elektryzującego momentu w meczu. W końcu chociaż jeden rzut rożny został wykorzystany przez gospodarzy, kiedy w 92 minucie
Cahill dostrzegł lepiej ustawionego
Lescotta podał mu, a ten popisał się świetnym uderzeniem z woley'a. To drugi gol Anglika w tym meczu. Gdy ponownie każdy był przekonany, że już nic nie może się wydarzyć w tym meczu na Goodison Park wszyscy oniemieli. Kilkanaście sekund po rozpoczęciu gry ze środka boiska, gdy Everton czekał na końcowy gwizdek,
Young ośmieszył całą defensywę gospodarzy i po raz kolejny pokonał
Howarda strzelając mu w ten sam róg bramki.
''Gdy nie możesz wygrać, pilnuj remisu.''
Strzelcy :
Everton :
Lescott (30, 90)
Aston Villa :
Sidwell (1),
Young (54, 90)