Athletic Bilbao - Sporting Lizbona 3:1
Bramki: Markel Susaeta 17, Ibai Gomez 45, Fernando Llorente 88 - Ricky van Wolfswinkel 43
Athletic: Gorka Iraizoz - Andoni Iraola, Javi Martinez, Fernando Amorebieta, Jon Aurtenetxe - Ander Herrera (90+4-Inigo Perez), Ander Iturraspe, Iker Muniain (90-Borja Ekiza) - Markel Susaeta, Fernando Llorente, Ibai Gomez (90+3-Gaizka Toquero);
Sporting: Rui Patricio - Joao Pereira, Anderson Polga, Xandao, Emiliano Insua - Andre Martins (83-Daniel Carrillo), Stijn Schaars, Matias Fernandez (46-Daniel Carrico) - Bruno Pereirinha (63-Jeffren Suarez), Diego Capel - Ricky van Wolfswinkel.
Tydzień temu w Lizbonie gospodarze zwyciężyli 2:1 i w rewanżu bronili jednobramkowej zaliczki. Jednak ich szyki obronne zostały sforsowane już w 17. minucie. W polu karnym Llorente zgrał piłkę klatką piersiową do Susaety, który natychmiastowym strzałem pokonał Patricio.
Sporting wyrównał w 44. minucie. W zamieszaniu podbramkowym piłka trafiła pod nogi van Wolfswinkela, który umieścił ją w bramce tuż przy słupku.
Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, gdy w doliczonym czasie gry ponownie na prowadzenie wyszli gospodarze. Drugą asystę w meczu zaliczył Llorente a gola w sytuacji sam na sam z bramkarzem zdobył Gomez.
W drugiej połowie żadna z drużyn długo nie potrafiła zadać decydującego ciosu i kibice powoli oswajali się z myślą o dogrywce. Dopiero w 88. minucie gola na wagę awansu zdobył Athletic. Gomez zaczarował obrońcę z prawej strony pola karnego i wstrzelił piłkę na piąty metr. Tam był Llorente, który przystawił tylko nogę i strzałem od słupka umieścił futbolówkę w bramce!
Valencia - Atletico Madryt 0:1 (0:0)
Adrian 60
Valencia: Diego Alves - Jordi Alba, Ricardo Costa, Adil Rami, Antonio Barragan, Sergio Canales, Daniel Parejo, David Albelda, Sofiane Feghouli, Jonas, Roberto Soldado.
Atletico Madryt: Thibaut Courtois - Filipe Luis, Joao Miranda, Diego Godin, Juanfran Torres, Diego, Tiago Mendes, Adrian Lopez, Mario Suarez, Arda Turan, Radamel Falcao.
Gospodarze przegrali pierwszy mecz 2:4 i potrzebowali dwóch goli, nie tracąc przy tym gola, aby awansować. "Nietoperze" od pierwszej minuty rzucili się na rywali. Bardzo aktywny był Sergio Canales, który wrócił do gry po skomplikowanej kontuzji kolana.
Piłkarze Valencii rozpędzali się z każdą kolejną minutą. Narzucili mordercze tempo, ale pomimo zdecydowanej przewagi ich ataki były rozbijane przez solidną defensywę Atletico lub dobrze broniącego Courtois. W 26. minucie w pole karne dośrodkował Soldado, ale w dogodnej sytuacji przeszkodzili sobie Jordi Alba z Canalesem. Valencia naciskała, a Atletico ograniczało się do sporadycznych kontrataków. Na przerwie obie drużyny schodziły przy bezbramkowym remisie. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Gospodarze atakowali, ale bez rezultatów. W 58. minucie na murawę padł Canales. Wypożyczonemu z Realu Madryt pomocnikowi odnowił się uraz i boisko opuścił na noszach. Od tego momentu zaczęły się kłopoty Valencii. W 60. minucie losy awansu pięknym strzałem rozstrzygnął Adrian. Hiszpan ładnie przyjął piłkę po podaniu od Diego, a następnie kapitalnym strzałem z woleja nie dał szans Diego Alvesowi. Na kwadrans przed końcem na boisku zapanowało olbrzymie zamieszanie. Po dośrodkowaniu Barragana piłkarze Valencii domagali się rzutu karnego, twierdząc, że jeden z rywali zagrał piłkę ręką. Powtórki pokazały jednak, że to zawodnik gospodarzy Tino Costa dotknął futbolówki ręką. Sędzia słusznie nie podyktował karnego, ale na murawie rozpoczęła się prawdziwa wojna. Tiago uderzył w twarz Soldado za co został od razu wyrzucony z boiska. Do ostatniego gwizdka sędziego kibice nie doczekali się wyrównującej bramki i w finale Ligi Europejskiej zagra Atletico.