Szczerze mówiąc, to już po pierwszym meczu byłem optymistą, widziałem, jakie trójki trafiał LeBron, widziałem, że Miller i Chalmers trafiali za 3 z nie tak dobrych pozycji, jak nie trafiali Terry i Peja, w dodatku Barea zmarnował wiele prostych rzutów. Ludzie wtedy, akurat nie tutaj, kłócili się ze mną, że to tylko Terry i Barea, a Mavs po prostu nie poradzili sobie ze "wspaniałą" defensywą Heat. Nie mieli racji
W pierwszym meczu nawet mimo dominacji na tablicach, fatalnego dnia ważnych strzelców Mavs, do końca toczyła się walka o wygraną, prawie do końca. Każdy, kto oglądał wygrany przez Mavs mecz w Oklahomie, widzi, do czego są zdolni. Teraz mieli dużo więcej czasu, czemu więc nie mieliby tego zrobić? Skąd zdziwienie ludzi? Bodajże Harlan powiedział przy okazji G1, że Big 3 Mavs to 1. Nowitzki 2. Jet 3. Wszyscy pozostali. Ja powiem, że 1 to Nowitzki, ale również na nr. 1 zasługują w parze Chandler i Marion (może jeszcze z Kiddem) i nie są tą jedynką tylko dlatego, że jest Dirk, ale w defensywie robią nieprawdopodobne rzeczy i dlatego jeszcze tysiąc razy przy różnych okazjach będę oglądać ostatnie 4 minuty w Oklahomie + dogrywkę z tamtego meczu.
Zresztą, co ma pomóc w tej serii Heat, jak nie pomogło nawet... 14 punktów Mike Bibby'ego? Pamiętajmy, w pierwszym meczu Heat wygrali dzięki temu, że Miller i Chalmers trafili trójki z dużo trudniejszych pozycji, niż nietrafione trójki Peji i Jeta.
// Aha, PS. Niech już tak przy okazji play-offów przypomni się w temacie osoba, która na początku czy tam w środku sezonu zasadniczego wręcz wyśmiała mnie, starała się ośmieszyć przed userami forum za nazwanie Mariona dobrym obrońcą.