Manchester United @2,50 bet365
To Manchester United jest na fali wznoszącej. To United zatrzymali świetny "run" Liverpoolu, pokonując ich na Anfield, co nie jest takie proste, o czym przekonało się chociażby... City. Ostatnie 5 kolejek to same zwycięstwa z bardzo niewygodnymi przeciwnikami. Po prostu świetna forma, wydaje mi się, że czas na koniec żartów z United, bo nawet najbardziej wyśmiewani w ubiegłym sezonie zawodnicy, jak Fellaini wnoszą swoje do tej drużyny. Wydaje się, że jedyną postacią, która nie czuje się obecnie na Old Trafford dobrze to Angel di Maria, to tylko moje wrażenie, ale zdaje się potwierdzać to jego dyspozycja. O Falcao nie wspominam, bo to nie jest ważny zawodnik.
W City wszystko idzie nie tak. Posypało się to wszystko w styczniu, w meczu z Arsenalem. To wtedy po raz pierwszy zobaczyliśmy oblicze The Citizens, które mamy "przyjemność" oglądać teraz. Totalnie bezradnych, niekreatywnych, grających bez pomysłu. Dziadek Wenger moim zdaniem za tamten mecz zasłużył na nieistniejącą nagrodę za najlepszą taktykę na pojedynczy mecz w
Premier League, bo City grali u siebie, a naprawdę nie wyglądali jak mistrz Anglii i kandydat do obrony tytułu, tylko jak zwykły szary średniak. Wtedy myślałem, że to dlatego, że nie było Yayi Toure, który jest najważniejszym elementem tej układanki, ale myliłem się. To znaczy, może nie do końca się myliłem, bo jak widać wyjazd Toure na Puchar Narodów Afryki mógł rozregulować City na tyle, że nawet po powrocie czarnoskórego pomocnika nie są w stanie powrócić na właściwe tory. Po tym tragicznym meczu wcale nie było lepiej. Oglądałem starcie City u siebie z Middlesbrough w FA Cup. Znowu trzeba docenić taktykę gości, którzy byli bezbłędni w defensywie i wyprowadzali groźne kontry. W pierwszej połowie City nie potrafiło zrobić nic, w drugiej spróbowali i zostali brutalnie skarceni kontrami. 0-2, a mogło być więcej dla Middlesbrough (słupek i zmarnowane stuprocentowe sytuacje). Niektórzy mogli machnąć ręką mówiąc "to tylko puchar". Potem zryw na mecz z Chelsea, gdzie ugrali remis, tylko po to, by w następnej kolejce zanotować kolejny remis... z Hull na własnym stadionie. To wynik ciężki do wytłumaczenia. Ale potem przyszły wygrane 4:1 ze Stoke i 5:0 z Newcastle i już wszyscy zaczęli wieszczyć pościg za Chelsea. Brutalnie podopiecznych Pellegriniego na ziemię sprowadziła Barcelona, która mimo dość niskiego wyniku w dwumeczu (3:1) totalnie skompromitowała, zmiażdżyła i obnażyła wszystkie braki City. Mam na myśli głównie pierwszy mecz, gdzie City widać było, że starali się grać otwartą piłkę, ale nie byli w stanie, bo Barcelona po prostu zamknęła ich na własnej połowie i nie dawała choćby powąchać piłki. W międzyczasie porażki z Liverpoolem i Burnley przedzielone zwycięstwem z Leicester. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów pewna wygrana z ciężkim przeciwnikiem, jakim pod okiem Tony'ego Pulisa jest West Brom (3:0), a potem kolejna porażka, tym razem z Crystal Palace. Jak widać forma City jest nieustabilizowana, za jednym zwycięstwem nie idą kolejne (nawet ze sporo słabszymi przeciwnikami), City gra słabo, co splata się ze słabą formą Toure, który jest dla tego zespołu wszystkim.
City musi zapomnieć o walce o tytuł, ale z psychologicznego punktu widzenia takiego przewartościowanie priorytetów w środku sezonu nie jest niczym dobrym. Teraz muszą zająć się obroną miejsca w TOP4. Grają z przeciwnikiem, dla którego cel od początku sezonu był jasny, a było nim właśnie miejsce w najlepszej czwórce.
United u siebie, United wyżej w tabeli, United w lepszej formie, United z wcale nie gorszymi zawodnikami, United na pewno z lepszym trenerem, który umie reagować w trudnych sytuacjach. Moim zdaniem faworytem są Czerwone Diabły i gram na ich zwycięstwo.