Mika Kojonkoski trenerem Adama Małysza i pozostałych polskich skoczków. A dlaczego nie? Najlepszy spec od skoków może objąć kadrę. PZN twierdzi, że nas na to stać – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.
Teoretycznie wydaje się to niemożliwe, bo Fin ma kontrakt z Norwegami do 2008 roku, a jego miesięczne zarobki wynoszą około 18 tysięcy euro. W świecie skoków narciarskich są to pieniądze niebotyczne. Fin twierdzi jednak, że pieniądze nie są dla niego najważniejsze.
- Brak motywacji to początek końca każdego sportowca jak i trenera. Jeśli dojdę do wniosku, że „wypaliłem się” w obecnej pracy to po prostu ją zmienię – mówi.
Władze PZN twierdzą, że kilkanaście tysięcy euro miesięcznie dla Miki by się znalazło. Bez problemu.
Nikt z PZN nie chce oficjalnie wypowiadać się na temat nowego trenera, bo do 30 kwietnia ważną umowę ma jeszcze Heinz Kuttin. Jednak z informacji „PS” wynika, że nasz związek raczej nie przedłuży umowy z Austriakiem.
- Temat Kojonkoskiego nie był jeszcze dyskutowany na zarządzie. Twierdzę jednak, że finansowo byłoby nas na niego stać – twierdzi sekretarz generalny PZN, Grzegorz Mikuła.
- Czy rozważyłbym propozycję z Polski. Pewnie! To bardzo ciekawy kierunek – mówi Kojonkoski.
- Uwielbiam ten kraj, uwielbiam
Zakopane. Uwielbiam waszych kibiców, którzy znają się na skokach. Poza tym
praca z Adamem Małyszem byłaby wielkim wyzwaniem. Wielkim… Słyszałem, że mówił o zakończeniu kariery, ale nie wierzę w to. Sądzę, ze będzie skakał do kolejnych igrzysk, a teraz potrzebuje tylko nowego trenera i szerokiego zespołu szkoleniowego – dodaje Fin.
www.onet.pl/sport