Ja chciałbym zamieścić tutaj analize meczu jednego Kibica który był na tym meczu
Poznaniacy wiedzieli przed tym meczem, że nie mogą pozwolić sobie na stratę bramki, bo wtedy musieliby zdobyć trzy gole. Dlatego od początku starali się grać dość uważnie w obronie. W 6. minucie mogli objąć prowadzenie, lecz po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jakuba Wilka głową niecelnie uderzał Przemysław Pitry. Później z boiska wiało nudą. Gdy Lech wychodził z groźnie zapowiadającą się akcją, piłkarze z Kielc natychmiast przerywali je faulami taktycznymi. W kilku przypadkach lechici mieli sporo pretensji do sędziego Jarosława Żyro, który był wstrzemięźliwy jeśli chodzi o pokazywanie żółtych kartek. Goście sprawiali wrażenie, jakby chciałi zagrać poznaniakom na nerwach i wyprowadzić ich z równowagi. W 42. minucie Korona oddała pierwszy strzał na bramkę Krzysztofa Kotorowskiego i od razu znalazł on drogę do siatki. Z rzutu wolnego uderzał Robert Bednarek, a piłkę niefortunnie odbił Zlatko Tanevski, który skierował ją do własnej bramki. W odpowiedzi szczęścia próbował Zbigniew Zakrzewski, ale jego strzał był bardzo niecelny.
Po przerwie Lech nie miał wyjścia, musiał postawić wszystko na jedną kartę. Początek drugiej części tchnął w poznańską publiczność sporą dawkę optymizmu. Najpierw pod bramką Macieja Mielcarza gorąco zrobiło się za sprawą Pitrego, choć wtedy jeszcze gol nie padł. W 50. minucie po dobrym dośrodkowaniu Marcina Kikuta, Pitry świetnym strzałem głową zaskoczył bramkarza kieleckiej drużyny. Chwilę później ten sam piłkarz mógł po raz kolejny wpisać się na listę strzelców, ale po zagraniu Grzegorza Wojtkowiaka nie trafił w piłkę. Kilkanaście sekund później Korona mogła wyjść na prowadzenia, ale Marcin Kaczmarek strzelił minimalnie niecelnie. Swojej szansy z rzutu wolnego próbował również Piotr Reiss, jednak piłka poszybowała nad poprzeczką. W 60. minucie doszło do wydarzenia, które miało olbrzymi wpływ na dalszą część meczu. W sytuacji sam na sam z Kotorowskim znalazł się Krzysztof Gajtkowski i nieprzepisowo w polu karnego powstrzymywał go Bartosz Bosacki, za co został ukarany czerwoną kartką. Pewnym egzekutorem „jedenastki” okazał się Hermes. To jednak nie podcięło skrzydeł Lechowi, który starał się odrobić straty. W 67. minucie groźnie z dystansu strzelał Rafał Murawski. Trzy minuty później po podaniu właśnie tego piłkarza, Mielcarza pokonał Marcin Zając. Lech ruszył do jeszcze większego ataku i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 74. minucie Reiss uderzał z rzutu wolnego, piłkę odbił bramkarz Korony, ale przy dobitce Tanevskiego nie miał już szans. Po stracie gola kielczanie starali się jak najdłużej utrzymywać przy piłce i oddalić zagrożenie. Wyrównać mógł Michał Trzeciakiewicz, ale nie trafił w światło bramki strzeżonej przez Kotorowskiego. W 83. minucie poznaniacy powinni zadać decydujący cios. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska, dobrze głową uderzał Pitry, ale futbolówka przeleciała tuż obok słupka.
Groźną sytuację miał jeszcze Dimitrij Injać, ale jego strzał z pola karnego bez problemu złapał Mielcarz. Lech starał się strzelić gola do ostatniej minuty, ale podopieczni Ryszarda Wieczorka grali mądrze i długo utrzymywali się przy piłce.