Ajax Amsterdam i Feyenoord Rotterdam to dwaj najwięksi rywale w historii holenderskiej piłki. Już ich pierwszy pojedynek, rozegrany w 1921 naznaczony był wyraźną antypatią pomiędzy przedstawicielami obu klubów zarazem na boisku, jak i na trybunach. Ajax wygrał tamto spotkanie 3-2, jednak po proteście drużyny z Rotterdamu oficjalny rezultat został zredukowany do wyniku 2-2. Jest to starcie pomiędzy dwoma największymi miastami w Holandii. W Hiszpanii mamy
El Clasico,
Szkocja słynie ze swojego Old Firm Derby, pojedynku na tle nie tylko sportowym, ale również religijnym. Kibice w Buenos Aires wyczekują na Superclásico, a we Włoszech na Derby della Capitale. W Niderlandach jest to zwykłe De Klassieker (Piłkarski Klasyk), najważniejszy mecz w roku dla obu miast. Dzisiaj już trochę zapomniany przez Europę, odstający rangą od innych, klasowych spotkań Starego Kontynentu. Wciąż jednak czuć atmosferę fanatyzmu wśród kibiców obu klubów. Jakie jest źródło niechęci pomiędzy obydwoma klubami, oraz jak przez lata rozwijała się i eskalowała wzajemna nienawiść?
W latach 20. XX wieku drużynom z niższych warstw społecznych udało się utworzyć Eerste Klasse B, której zwycięzca walczył o mistrzostwo kraju. W ówczesnej pierwszej lidze prym wiodły wyłącznie elitarne i zasłużone kluby jak m. in. Ajax Amsterdam i Sparta Rotterdam. Zespoły te nie były zbyt optymistycznie nastawione do rywalizacji z klubami społecznie gorszymi, do których zaliczano na przykład Feyenoord. Czołówka holenderskiej piłki nożnej lekceważąco podchodziła do rywali z Eerste Klasse B, nazywając ją Margarynową Pierwszą Ligą. Już wtedy, pomimo braku bezpośredniego starcia przez holenderskie społeczeństwo została wykreowana rywalizacja pomiędzy Ajaksem i Feyenoordem naznaczona jako starcie klubu elitarnego z klubem klasy robotniczej.
Chuligaństwo do Holandii dotarło stosunkowo późno. Pierwsze gangi młodych kibiców, określane słowem side pojawiły się w latach siedemdziesiątych. Nowe zjawisko stało się na tyle poważne, że holenderska policja pobierała nauki jak walczyć z niesfornymi kibicami od doświadczonej Wielkiej Brytanii. Tam m. in poradzono im, by chuliganów przewozić na mecze starymi pociągami. Rada okazała się jednak nieskuteczna, gdyż w Holandii nie ma zdezelowanych pociągów.
Fanatyczni kibice Ajaksu (tzw. Firmy) F-Side zaczęli malować na murach swastyki, aczkolwiek inne gangi przypięły im antagonistyczną łatkę Żydów (powojenną potęgę Ajaksu budowali przedsiębiorcy pochodzenia żydowskiego oraz nazistowscy kolaboranci, którzy w późniejszych czasach starali się ukryć trudne tematy związane z rozwojem klubu po II wojnie światowej). Po jakimś czasie grupa F-Side sama zaczęła siebie określać mianem Żydów i wymachiwać na stadionie flagami z gwiazdą Dawida. Po raz pierwszy w tamtych latach na holenderskich stadionach pojawiły się nazistowskie symbole i slogany. Eskalacja problemu doprowadziła do reakcji niderlandzkiej grupy walczącej z antysemityzmem Stiba. Podniosła ona alarm, iż na meczach coraz częściej widoczne były hasła Ajax żydowski klub, Śmierć Żydom oraz Ajax do gazu. Kluby kompletnie zignorowały apel organizacji argumentując to głupotą kibiców, którzy nie zdają sobie sprawy z wagi śpiewanych słów. W latach 80.
Holandia przeżywała renesans II wojny światowej, która stała się krajowym tematem tabu. To tylko prowokowało stadionowych chuliganów do utożsamiania się z jej symboliką. Holokaust okazał się kwestią poruszaną w szkołach, prasie oraz polityce. Utożsamienie mordu na Żydach ze złem podziałało na kibicowskie gangi niczym płachta na byka.
Oczywiście przodowali w tym nie kto inny, jak miłośnicy Feyenoordu. Przyśpiewka zatytułowana Ajax to klub żydowski stała się najłagodniejszą w ich repertuarze. Podczas De Klassieker fani z Rotterdamu zaczęli śpiewać do kamery telewizyjnej Żydzi z Ajaksu, pierwsze piłkarskie trupy. Cała
Holandia była w szoku. Najważniejsze wydarzenie sportowe w kraju otaczała mgła nazistowskiej nienawiści. W latach 80., 90., a nawet w XXI wieku na meczach Ajax Feyenoord można było usłyszeć przyśpiewki o Holokauście oraz udawanie przez audytorium syku ulatniającego się gazu. Simon Kuper, brytyjski dziennikarz sportowy żydowskiego pochodzenia, autor książki Futbol w cieniu Holokaustu: Ajax, Holendrzy i Wojna opowiada, jak jego znajomy, pracujący w Londynie bankier będący jednocześnie kibicem Feyenoordu z uśmiechem wręcz przyznał się do śpiewania niezbyt przyjemnych rzeczy na temat Ajaksu. Niektóre nieprzyjemne piosenki brzmiały tak: Jedzie z Auschwitz pociąg z Ajaksem. Sieg, Sieg, Sieg. Sssssss (odgłos ulatniającego się gazu). A i tak jest to jedna z łagodniejszych. Również piłkarze Ajaksu nie mieli łatwo. Grający do 1999 roku w amsterdamskiej drużynie Danny Blind musiał wysłuchiwać okrzyków na swój temat typu: Cóż to jest za Żyd? To Żyd z Amsterdamu! Bzyka własne dziecko, co za pinda. Poznajcie Dannyego Blinda. Sam klub nie był zbyt aktywny w zwalczaniu antysemickich haseł. Kiedy w 1999 roku Feyenoord sięgnął po mistrzostwo Holandii podczas tryumfalnej ceremonii na głównym placu miasta zawodnicy śpiewali Kto nie skacze, ten Żyd.
Problem dotyczy tego, kogo tak naprawdę winić za całą sytuację. Środowisko związane z Feyenoordem, czy Ajaksem. Jednym z wiodących argumentów przeciwko tym drugim jest to, iż nazywając siebie Żydami prowokują nawiązywanie do czasów II wojny światowej i Holokaustu. Sami Żydzi żyjący w Holandii zgodnie stwierdzają, że nie są zwolennikami okrzyków w wykonaniu kibiców Ajaksu, oraz machania flagami Izraela. Co ciekawe w Izraelu, czy Wielkiej Brytanii głosy odwrócono o sto osiemdziesiąt stopni. Wytłumaczyć to można tym, iż holenderscy Żydzi są bardziej wyczuleni na pewne hasła ze względu cierpienie doświadczone w latach okupacji. Okrucieństwa wojny izraelskich czy brytyjskich krewnych ominęły lub dotarły w dużo mniejszym stopniu.
Na początku XXI wieku problem antysemityzmu na meczach pomiędzy odwiecznymi rywalami istniał nadal, aczkolwiek w pewnym momencie przestał całkowicie interesować holenderskie społeczeństwo. Media przestały pisać o gangach Feyenoordu, wciąż wyróżniających się na tle mieszkańców Rotterdamu. Ludzie zajmujący się tymi tematami usunęli się w cień a nie znalazł się nikt, kto mógłby dalej pociągnąć sprawę. Społeczeństwo ogarnęła znieczulica i co gorsze przyśpiewki, hasła oraz niesmaczne żarty przeniosły się ze stadionów na ulicę. Fala oburzenia poruszającego w Holandii tabu antysemityzmu osłabła do tego stopnia, że dzisiaj krytyka jest wręcz niewskazana.
Również
polityka zagościła na salony zwaśnionych grup kibicowskich. Kiedy w 2002 roku antyimigrancki, antyislamski populista Pim Fortuyn został zastrzelony przez działacza na rzecz praw zwierząt w Holandii nastąpił kolejny rozłam, który świetnie odzwierciedlają grupy sympatyzujące z Ajaksem i Feyenoordem, czyli obóz wykształconych i niewykształconych. Rotterdam był kolebką ruchu populisty. Portowe miasto przejawiało niechęć do imigrantów, podczas gdy inteligencki Amsterdam żył maksymą nigdy więcej cierpień wojennych. Rotterdamczycy uważają się za ludzi ciężko pracujących, sól ziemi. W ich oczach stolica Holandii to miasto snobów, oszustów i tolerancyjnych dziwaków. Mają ogromny kompleks niższości w stosunku do amsterdamczyków. Ich miasto wypada gorzej we wszystkich wskaźnikach powodzenia społecznego. To tak jakby ścierały się ze sobą dwa odmienne światy. Także w piłce Feyenoordowi daleko do sukcesów Ajaksu. Klub jest jednak głównym narzędziem walki z krainą mieszczuchów.
Niektórzy ludzie uważają, że
piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego. Bill Shankly, były manager Liverpoolu wypowiadając te słowa nie miał pewnie pojęcia jak wielkie znaczenie nabiorą one w światowym futbolu w dobie rozwoju chuligaństwa i jak często fanatyzm będzie się na nich opierać. Dla kibiców Feyenoordu i Ajaksu punktem kulminacyjnym konfliktu i dojściem do granicy życia i śmierci było wydarzenie z 1999 roku okrzyknięte Bitwą pod Beverwijk. Wtedy to doszło do planowanego zderzenia firm obu klubów (drużyny nie grały ze sobą tego dnia w lidze) na autostradzie A10. Pomimo tego, że walka trwała mniej niż pięć minut w wyniku starć zginął zwolennik Ajaksu, Carlo Picornie będący jednocześnie liderem firmy F-Side.
W 2004 roku przemoc przeniosła się na drużyny rezerwowe, kiedy to piłkarze Feyenoordu zostali zaatakowani przez amsterdamskich chuliganów. W wyniku zamieszek ucierpiał m. in grający dzisiaj w Manchesterze United Robin Van Persie. Rok później doszło do starć w Rotterdamie, gdzie fani obu klubów doprowadzili do walk z holenderską policją. Kilka dni później zamieszki zostały uznane, jako najgorsze w holenderskiej historii.
W związku z brakiem perspektyw na poprawę relacji pomiędzy kibicami obu klubów w lutym 2009 roku podjęto decyzję o zakazie uczestnictwa kibiców gości w meczach De Klassieker. Zakaz zatwierdzono na mocy porozumienia między burmistrzami obu miast.
W ciągu tych pięciu lat szlagier Ajax - Feyenoord bez kibiców drużyny przyjezdnej nie jest już tak emocjonujący jak kiedyś. Oczywiście, nadal na stadionie słychać upokarzające przyśpiewki, obrażające slogany, czy zabawne bannery. Jednak brakuje pewnej atmosfery fanatyzmu, co przyznają nawet letni kibice obu drużyn. Flagi z napisami De Klassieker umarł wystawiane są co mecz przez zwolenników Feyenoordu i Ajaksu. Do stworzenia niebywałej atmosfery potrzebne są jednak dwie formacje. Mimo, iż z jednej strony się nienawidzą, to robią to z taką pasją, że z drugiej nie potrafią bez siebie egzystować. Zwolennicy Ajaksu potrzebują fanów Feyenoordu i odwrotnie by pokazać jak wygląda na stadionie prawdziwy futbol. Przenieść spektakl z boiska na trybuny lub nawet przytłamsić wydarzenia na murawie.
O spadku reputacji holenderskiego szlagieru nie świadczy tylko fakt zakazu stadionowego. Wpływa na to również różnica poziomów w ligowej tabeli. Feyenoord nie jest już tak silnym zespołem, jak chociażby jeszcze w latach 90. Ostatni tytuł mistrzowski klub zdobył w 1999 roku. Kolejne lata owocowały dramatyczną walką klubu, która zawsze kończyła się poza podium. Dopiero w ostatnim sezonie Rotterdamczycy przypomnieli o sobie całej Eredivisie.
Z tak bogatą historią konfliktu pomiędzy grupami społecznymi na wielu płaszczyznach kultury, historią niezwiązaną stricte ze sportem a wychodząca daleko poza jego ramy wydawałoby się, że De Klassieker pretenduje do tego, aby w hierarchii szlagierowych spotkań w Europie zajmować jedno z czołowych miejsc. Niestety aktualnie samemu spotkaniu brakuje sportowego zacięcia, ducha rywalizacji o najwyższe cele. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Ajax wygrał około 85% spotkań. Napięcie znika. Jan Vertonghen, były piłkarz Ajaksu dwa lata temu powiedział: To wciąż De Klassieker, ale moim zdaniem nie jest już to mecz na szczycie tak, jak w przypadku pojedynków PSV i Twente. Oczywiście pamiętajmy, że grają Ajax i Feyenoord a kibice są zdesperowani, by ich ulubieńcy wygrali. Dla piłkarzy, fanów i ludzi związanych z jednym z klubów to wciąż mecz o podnoszący ciśnienie, aczkolwiek to już nie jest ta ranga, co kiedyś.
źródło tekstu: wygwizdany.blog.pl
W tym sezonie Klasyk nadal bez udziału kibiców gości, ponieważ kara po finale pucharu Holandii ze Zwolle została przedłużona co najmniej do 2017
roku. Brak kibiców Ajaksu częściowo rekompensuje prestiż najbliższego spotkania, ponieważ obie drużyny są obecnie w świetnej formie, notują wspaniałe serie zwycięstw i zajmują pierwsze 2 miejsca w ligowej tabeli. Przez słaby wczesny początek sezonu Ajax traci w tej chwili do Feyenoordu 5 punktów, zgromadził za to po dwóch kolejkach
LE komplet punktów, a zespół z Rotterdamu 3.
Bilans ostatnich 10 Klasyków to 6 zwycięstw Ajaksu, 3 remisy i 1 zwycięstwo Feyenoordu. Na de Kuip w zeszłym sezonie w meczu ligowym był remis, a w meczu w ramach pucharu KNVB triumfował Feyenoord.
A tak dla obrony rangi i atmosfery de Klassieker, tak wyglądają ostatnie treningi na Amsterdam Arenie przed wyjazdem drużyny na mecz na de Kuip:
https://www.youtube.com/watch?v=MIEYLF7jazA