A ja bym wypłacił.
Skoro grasz z głową i kaski przybywa, to nadwyżkę wypłać i np. przepij (na zdrowie!
). Albo idź na kolację z piękną kobietą. Co tam sobie wolisz... Albo kup sobie coś. Ja ostatnio za wygrane kupiłem sobie piękny zegarek szacownej firmy, którego zakup z domowego budżetu nie byłby możliwy. Ot, taka fanaberia. Będę miał pamiątkę po wściekłym buku... ????
Zwiększanie stawek nie ma sensu, skoro już teraz zarabiasz niezłą kaskę.
Prędzej czy później emocje wezmą górę, postawisz wysoko i popłyniesz - jak już tracić, to lepiej mało, prawda?
A rzeczy kupione za kaskę uzyskaną z golenia buka zostaną z Tobą...
Najważniejsze w tej zabawie dla mnie to mieć sztywne zasady: sztywny budżet (miesięcznie nigdy nie brać z domowego budżetu na grę więcej niż... po prawdzie to od dawna z domowego budżetu nic nie biorę na grę), sztywne stawki na poszczególne zakłady (2-3 % generalnego budżetu przeznaczonego na grę) - ileż to razy myślałem sobie "kurna to jest PEWNIAK" i stawiałem na takiego "pewniaka" za dużo - o wiele za dużo, co kończyło się OCZYWIŚCIE efektownym popłynięciem.
Nie. To jest hazard. Nie ma pewniaków. Jest cierpliwe zmaganie się z bukiem, szacowanie prawdopodobieństw i sztywne trzymanie się zasad - przede wszystkim związanych ze stawkowaniem.
Masz przewagę - to nie ruletka gdzie stół ZAWSZE wygrywa. Tutaj prawdopodobieństwo Twojego trafienia jest WIĘKSZE niż 50%, bo tak już sport jest skonstruowany, że faworyci NA OGÓŁ wygrywają. CZEMU WIĘC WIĘKSZOŚĆ GRACZY PŁYNIE? Ano - bo nie umieją powstrzymać emocji i źle stawkują, ulegając żądzy wielkch wygranych już, zaraz. Potem przegrywają, chcą się odegrać, stawka rośnie... znów przegrywają. I jest po zawodach. Żadne tam oscylatory, pierdolatory, progresje, sresje... to nie ruletka, na litość Boską! Gramy sztywną stawką, częściej wygrywamy niż przegrywamy i wtedy regularnie golimy buka. Robiąc swoje cierpliwie, na koniec miesiąca wypłacamy nadmiar (jeśli mieliśmy szczęście) i... pozostajemy w grze! ????
Bo dla prawdziwego hazardzisty ten dreszczyk emocji, gdy wpada wygrana tak naprawdę jest najważniejszy, a nie kasa.
Kto gra o kasę - zawsze przegra.
Ja gram dla przyjemności wygrywania. Nie lubię przegrywać. Gram tylko w weekendy, bo w tygodniu ciężko pracuję. Dawniej dawałem zarobić kasynom (tam się zawsze przegrywa - uratowało mnie sztywne trzymanie się zasad, przegrywałem tylko niewielkie kwoty które z góry "spisywałem na straty"
od jakiegoś czasu zmądrzałem i w stronę
kasyna nawet nie patrzę - wolę golić buków.
Tak samo jak Ty - typy biorę z internetu bo się nie znam na sporcie i skuteczność niektórych typerów mnie po prostu zadziwia.
Z nimi łatwo w weekend ogolić buka. ????
Ale gdy buk mnie ogoli to nie walę łbem o ścianę i nie zwiększam stawki by się odegrać. TO JEST PEWNA DROGA DO ZGUBY.
Raz na wozie, raz pod wozem - tak trzeba sobie powiedzieć i grać dla przyjemności, kultywować sztukę hazardu, starą jak ludzkość.
A jak coś się wygra, to nadwyżkę budżetu przeznaczonego na grę - wypłacać!
Ja tak robię raz w miesiącu, nie trzymam kasy na koncie u buka, żeby nie mieć pokusy zwiększania sztywnych stawek.