Ze względu na to, że jest to mój pierwszy post na forum to chciałbym wszystkich serdecznie przywitać i uprzedzić, że z moją głową jest wszystko w porządku, przynajmniej tak mi się wydaję.
A tutaj macie powód dla którego zdecydowałem się poinformować Was o tym:
Lyon – Troyes
Lyon (-1) 1.80 bet365
4:1 ????
Tak, nie przewidzieliście się, gram na Lyon i w dodatku z handi. A teraz postaram się kogoś przekonać do tego typu, chociaż z tym co robią w obecnej kampanii
Dzieciaki przypuszczam, że będzie ciężko. Primo, jest to pierwszy mecz na nowym obiekcie wybudowanym specjalnie z okazji Euro 2016, więc wypadałoby przyzwoicie zapisać się na kartach historii i w dobrym stylu ograć pierwszych przyjezdnych na Stadionie Światła. Po drugie, będzie to ligowy debiut nowego szkoleniowca, czyli Bruno Genesisa, który prawie połowę swojego życia spędził w tym klubie. Po trzecie, Troyes to jedyna drużyna ligi, która nie wygrała jeszcze żadnego meczu, a z delegacji przywiozła zaledwie 2 oczka na 24 możliwych. Po czwarte, goście to najgorsza ofensywa jak i defensywa ligi.
W 19 meczach strzelili zaledwie 10 bramek, a zdążyli ich stracić aż 35 w tym 21 na wyjazdach.
Praktycznie wszystkie znaki na niebie przemawiają za OL. Dobra, teraz pora napisać dlaczego użyłem słowa „praktycznie”. Dwóch podstawowych playmakerów na pewno nie wystąpi w jutrzejszym starciu, mowa oczywiście o Nabilu Fekirze i Mathieu Valbuenie. Dodatkowo Lacazette jest daleki od swojej formy z zeszłego sezonu, a w dodatku jeszcze nie jest w 100% gotowy do gry. Bruno Genesis poinformował dzisiaj, że Alexandre jest gotowy maksymalnie na 60 minut gry. I ostatni powód to nie kto inny jak Yanga „Fail” Mbiwa, który uznawany jest za najgorszy transfer w tym sezonie, a zapewne zobaczymy go od pierwszych minut w linii defensywnej.
Z nieoficjalnego źródła wyczytałem, że urazów doznali Umtiti i Jallet, ale nigdzie nie mogłem znaleść potwierdzenia. U gości w sumie dużo się nie zmieniło, wielu zawodników nadal leczy długoterminowe kontuzje, zaś niepewny jest występ 39-letniego Niveta.
O tym meczu chce się aż powiedzieć „Jak nie teraz to kiedy?!” i ja daje tutaj szansę
Les Gones.