Kubot: nigdy tego nie wybaczę organizatorom
Grzegorz Panfil zdobył w pojedynku z Holendrem Raemonem Sluiterem cztery gemy, Łukasz Kubot w meczu z Niemcem Florianem Mayerem trzy i obwinił za porażkę organizatorów turnieju – pisze Rzeczpospolita.
Kubot, najwyżej sklasyfikowany polski tenisista, na konferencji po meczu z Mayerem najchętniej patrzył w bok, z trudem powstrzymywał łzy i nie przebierał w słowach. - Nigdy tego nie wybaczę organizatorom. Ten turniej jest dla mnie wyjątkowy, bo tu zdobyłem pierwsze punkty
ATP, ale nie wiem, czy przyjadę tu za rok - cedził przez zaciśnięte zęby.
Chodziło o to, że nikt nie poinformował go o zmianie godziny meczu z Niemcem. Ich spotkanie miało być piątym meczem tego dnia na korcie centralnym, ale z powodu opóźnienia szefowie turnieju postanowili przenieść poprzedzający je pojedynek Augustina Calleriego z Hugo Armando na jeden z bocznych kortów.
Mayer był cały czas na obiekcie SKT, więc dowiedział się o zmianie terminu na godzinę przed meczem. Kubot po obiedzie pojechał do hotelu, by przespać się przed spotkaniem i wyłączył telefon, nieuchwytny był też jego trener. Wiadomość dotarła do polskiego tenisisty w ostatniej chwili, ale jak tłumaczył dyrektor turnieju Ryszard Fijałkowski, Kubot sam jest sobie winien.
- W turniejach takiej rangi zawodnik nie może się zapadać pod ziemię, nie mówić, gdzie jedzie, i wyłączać telefonu. Rozumiem żal Łukasza, ale pewnie gdyby wygrał z Mayerem, nawet by nie wspomniał o tej sytuacji. Miał prawo poprosić o dodatkowy czas na przygotowanie się do gry, ale nie skorzystał z niego.
Więcej w "Rzeczpospolitej"